poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 26 - Zaczęło się



***

- B-bije?
- Wiem, że to pytanie nie jest na miejscu, ale... zastanawiałam się trochę nad pani 'upadkiem ze schodów' i doszłam do wniosku, że bardziej prawdopodobne byłoby pobicie...
- Angie... Tobie nic nie ujdzie uwadze. - zaśmiała się. Trochę mnie to przeraziło... - Faktycznie, nie spadłam ze schodów. A to oko jest sprawką mojego męża. Ale zanim coś powiesz, wiedz, że nie chciałam tego mówić nikomu, ponieważ on zrobił to pierwszy raz, pod wpływem emocji. Nawet mnie przepraszał...
- Rozumiem, ale... dlaczego nie przyjechał do pani pierwszego dnia do szpitala?
- Miał wtedy bardzo ważne spotkanie... Ale następnego dnia mnie odwiedził! Przepraszał mnie nie raz, więc postanowiłam, że nic z tym nie zrobię, bo ufam mu i wiem, że to się nigdy nie powtórzy.
- Skoro pani tak sądzi...
W końcu wyjaśniła mi najważniejszą rzecz... Przez resztę spotkania rozmawiałyśmy zwłaszcza o Pablo. Jego matka pokazała mi parę jego zdjęć z dzieciństwa. Mogłam w końcu zobaczyć małego Pablita. Poprosiłam jego matkę, żeby dała mi zdjęcie z jego 5 urodzin, gdzie był cały umazany tortem, żebym miała czym go w przyszłości szantażować. muahahaha 
Po ponad godzinnym spotkaniu postanowiłam, że już pójdę, bo Pablo będzie mógł coś podejrzewać. Dzięki dzisiejszemu spotkaniu lepiej poznałam panią Galindo.
Po wyjściu z domu rodziców Pabla, od razu zaczęłam się zastanawiać. Nad czym? Nie mogłam nadal uwierzyć, że pan Galindo mógł uderzyć swoją żonę... No, ale przynajmniej żałował tego... Jak teraz nad tym pomyśleć... Czy Pablo... też byłby w stanie mnie uderzyć? No, bo pewnie nie raz w życiu się pokłócimy i może dojść do różnych słów i nawet... rękoczynów... O czym ja myślę?! Pablo nigdy nie zrobiłby czegoś takiego... A na pewno nie mi... Ale nadal po głowie chodziła mi myśl ''Ciekawe czy Pablo jest taki jak jego ojciec...''
- Pożyjemy, zobaczymy. - mruknęłam sama do siebie.

***

Zupełnie zapomniałam, że nie mam jeszcze wyrobionych kluczy do domu, więc modliłam się, żeby już był Pablo. Na szczęście po zapukaniu do drzwi, nie czekałam długo, aby ktoś mi otworzył. Pablo wyglądał jakoś dziwnie. Żadnego ''cześć'' ani ''jak tam zajęcia?''. Chociaż nawet nie chciała usłyszeć tego pytania, bo znowu musiałabym kłamać... Weszłam więc do środka i zaczęłam rozmowę.
- Cze-
- Wróciłaś!
- No... wróciłam...
- Gdzie byłaś?
- Jak to gdzie... W Studiu...
- Aby na pewno? - serce zaczęło mi szybciej bić.
- Masz jakieś wątpliwości?
- Tak. Gdyż wyobraź sobie, że miałem już wsiadać do samochodu, ale przypomniałem sobie, że nie masz jeszcze wyrobionych kluczy do domu, a, że ja miałem zapasowe to chciałem ci je dać, więc wróciłem się do Studia. Poszedłem do twojej sali - nie było cię. Byłem w pokoju nauczycielskim - nie było cię. Przeszukałem całe Studio - nie było cię. Na korytarzu spotkałem Violettę, a podobno miała mieć z tobą lekcję, lecz wiesz co się okazało? Ona nic nie wiedziała o żadnych zajęciach dodatkowych. Więc może wytłumaczysz mi gdzie byłaś?
 Nie mogłam wymyślić, że idę np. do sklepu...
- Przez twoją matkę musiałam cię okłamywać... - powiedziałam sama do siebie, ale trochę za głośno i... Pablo to usłyszał.
- Jak to moją matkę?
Wzięłam głęboki oddech i przyznałam się, gdzie na prawdę byłam.
- Tak naprawdę byłam u twojej matki.
- Więc dlaczego nie mogłaś mi powiedzieć od razu, tylko musiałaś kłamać?! Pojechałbym z tobą.
- Właśnie dlatego. Twoja mama chciała porozmawiać tylko ze mną.
- Ah.. Rozumiem. - zauważyłam po jego twarzy, że się uspokoił. - A o czym rozmawiałyście?
- O... - nie chciałam mu powiedzieć o tym, że jego ojciec mógł uderzyć jego matkę... Zresztą jego matka też tego nie chciała. - babskich sprawach... Zaprzyjaźniłam się z twoją mamą.
- Mhm. To świetnie.

***

Kolejne dni obeszły się bez kłamstw i kłótni. Aż pewnego dnia zaczęło się...
Był ładny, słoneczny dzień. Chciałam spędzić go w domu, na oglądaniu mojej ulubionej telenoweli, ale niestety lodówka świeciła pustkami, więc musiałam ruszyć się do sklepu.
Właśnie szłam miastem, trzymając w rękach zakupy. Może to dziwne, ale... od jakiegoś czasu... czuję, że ktoś mnie śledzi. W pewnym momencie nie wytrzymałam i schowałam się za róg pobliskiego budynku, aby zgubić tego kogoś. O ile ten ktoś istniał. No nic, przezorny zawsze ubezpieczony. Pewnie mi się wydawało, więc nie mówiłam o tym zajściu Pablo, bo po co miałam go martwić. Postałam w tym miejscu jeszcze chwilę i ruszyłam dalej.
Tego dnia już nie miałam żadnych podejrzeń. Następnego też, więc praktycznie już o tym zapomniałam. Lecz kolejnego dnia znowu mogłam pożegnać się ze spokojem.
Była to sobota. Rano, przy wybieraniu ubrania na dzisiaj, zorientowałam się, że dawno nie kupowałam sobie niczego nowego i warto byłoby odświeżyć moją garderobę, więc postanowiłam, że skoro dzisiaj jest ładna pogoda, to czemu nie miałabym tego nie wykorzystać. Od razu po śniadaniu poinformowałam Pablo, że idę na małe zakupy i ruszyłam do galerii. Zawsze uwielbiałam chodzić po sklepach z ubraniami, więc za szybko mi to nie zeszło. Po paru godzinach zakupów, cała zadowolona, z zakupami w ręce właśnie schodziłam ze schodów, kiedy... poczułam, że ktoś mocno mnie popchał. Na szczęście złapałam równowagę (dobrze, że byłam w baletkach, a nie w obcasach) i niestarannie zeszłam ze schodów. Kiedy się obróciłam, na górze nikogo nie było.
- C-co to było... - przerażona, zapytałam sama siebie.


♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Rozdział trochę krótszy, jednak dzień po dodaniu poprzedniego, więc nie narzekajcie XD
Komentujcie, polecajcie.
besos. ♥

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 25 - Co mogę dla pani zrobić?



***

Wczoraj powiedziałam Pablo, że pójdę z nim w odwiedziny do jego matki w szpitalu. Nie mam zbyt wielu szczegółów, w związku z jej pobytem tam. Pablo zresztą też. Powiedział, że na miejscu spyta się pielęgniarki. Wczorajszego dnia był przybity. Prawie się z nim nie odzywałam, oprócz zwykłego ''cześć'' dzisiaj rano. Miałam nadzieję, że jego matce nie jest nic poważnego, bo Pablo zamartwi się na śmierć. Jeszcze nigdy go nie widziałam w takim stanie, w jakim jest od wczoraj...
Z samego rana przyszłam do Pabla, zjadłam u niego śniadanie i zaraz po posiłku ruszyliśmy prosto do szpitala. Na miejscu szybko nam zajęło znalezienie sali pani Galindo. Gdy nas zobaczyła, strasznie się ucieszyła. Trochę się przeraziłam jej wyglądem. Zazwyczaj emanująca enrgią, zawsze uśmiechnięta starsza kobieta, teraz była jakaś przygnębiona, blada i miała podbite oko.
- Mamo... Co ci się stało?!
- Z-zasłabłam i spadłam ze schodów...
- Nic ci nie jest?
- Nie... Nic poważnego. Tylko trochę się poobijałam.
- A to oko?
- Jeden ze skutków upadku. - jeden ze skutków upadku? Jak można przy spadnięciu ze schodów podbić sobie oko... Coś mi tu nie pasowało.
- Aha... A gdzie tato?
- W pracy.
- Nie wziął sobie wolnego? Przecież...
- Ma teraz w firmie ważne spotkanie i nie może się urwać. A to czy przyjdzie teraz czy później, nie wpłynie znacznie na moje zdrowie.
- Mhm.
- Synku, przyniósłbyś mi coś do picia z automatu?
- Tak, jasne. Angie, zostań z nią chwilę. - przytaknęłam i usiadłam na krześle, obok łóżka pani Galindo.
- Dawno nie rozmawiałyśmy, Angie... Jak się masz?
- Dobrze. To chyba ja powinnam się o to pani zapytać.
- Haha, tak chyba masz rację. Ze mną w porządku. Czuję się o niebo lepiej niż wczoraj... A jak tak z wami? Pablo o ciebie dba?
- Dobrze. T-tak, dba... - czułam się nieco zmieszana mówiąc takie rzeczy osobie, z którą rozmawiam drugi raz w życiu. No, ale w końcu była jego matką.
- Na pewno wszystko dobrze? Pablo był jakiś nieswój gdy tu przyszliście.
- Ponieważ strasznie się przejął tym, że pani jest w szpitalu. Od wczoraj prawie nic nie mówił.
- W takim razie przepraszam, że was niepokoję...
- Nie, nie, nie! Nie ma pani za co przepraszać. A... Co mogę dla pani zrobić?
- Mam jedną prośbę. Nie dopuść do tego, aby Pablo był taki jak jego ojciec.
- S-słucham?
W tym momencie do sali wszedł Pablo, trzymający picie dla jego matki.
- Proszę, twoje picie. - powiedział, przy wręczaniu picia.
- Dziękuję.
- My już musimy iść, bo zwolniłem nas tylko z pierwszych 4 lekcji.
- Dobrze. Dziękuję, że przyszliście. Do widzenia.
- Do widzenia... - pożegnałam się niepewnie... Nie wiedziałam co miałam sądzić o tym, co przed chwilą mi powiedziała. Przy wyjściu jeszcze mnie zawołała.
- Angie!
- Tak?
- Rozmowę dokończymy, kiedy wyjdę ze szpitala.
- Dobrze...

***

 W drodze powrotnej ja prowadziłam, bo nie chciałam narażać naszego życia, przez to, że Pablo był nadal przygnębiony i mógł łatwo spowodować wypadek. Od tamtej sytuacji w szpitalu byłam zamyślona, ale przynajmniej myślałam trzeźwiej od Pabla. Przez cały czas po głowie chodziły mi słowa jego matki... O co mogło jej chodzić? Może... Zaraza! To oko, te rzekome spadnięcie ze schodów... To ojciec Pabla... pobił jego matkę... N-nie, o czym ja myślę. Przecież on nie wygląda na takiego... I po co miałaby kłamać? Ale... może ją szantażować, albo nie chce tego rozpowiadać innym, a zwłaszcza swojemu synowi... Wszystko się jakby łączy ze sobą... Ale na razie nie mam podstaw, aby tak myśleć. Kiedy z nią porozmawiam wszystko mi opowie.
- Angie, halo. Ziemia do Angie! - po chwili dopiero docierało do mnie, że przez cały ten czas Pablo do mnie coś mówił.
- Em... co?
- 'Co'? Mówię do ciebie od paru minut, a ty mnie nie słuchasz. Wiem, że jesteś skupiona na drodze, no, ale bez przesady... W ostatnich dniach mało kiedy coś mówię, a kiedy już się odzywam, to mnie nie słuchasz.
- Przepraszam, zamyśliłam się...
- Jesteś już taka, od kiedy wyszliśmy ze szpitala. Stało się coś? Może moja mam ci coś powiedziała?
- N-nie. Nic się nie stało. A tak zmieniając temat - wiesz kiedy twoja mama może wyjść ze szpitala?
- Za jakieś 2-3 dni, jeżeli jej stan się nie pogorszy... Na pewno wszystko w porządku?
- Tak... Głowa mnie po prostu boli... - skłamałam, żeby nie poruszał już tego tematu.
- To zamiast jechać od razu do Studia, możemy zajechać po drodze do mnie do domu, żebyś wzięła jakieś tabletki. Mamy jeszcze dużo czasu, więc się nie spóźnimy.
- Dobrze...

***

Mijały dni. Przez ten czas wprowadziłam się z powrotem do Pabla. Jego humor nieco się polepszył, ponieważ jego mama wyszła ze szpitala. Powinna za niedługo do mnie zadzwonić, aby się umówić...
 Dzisiaj była kolejna, nienadzwyczajna środa. Już minęły dwa dni od wyjścia pani Galindo ze szpitala, a nawet słowem się nie odezwała. Właśnie miałam lekcje, kiedy moja komórka nagle zadzwoniła. Numer nieznany. Może to coś ważnego? Przeprosiłam uczniów i udałam się na korytarz. Po naciśnięciu przeze mnie zielonej słuchawki, w telefonie usłyszałam znajomy głos.
- Angeles?
- Tak... Pani Galindo?
- Tak. Dzwonię w sprawie umówienia się z tobą na spotkanie, aby dokończyć naszą rozmowę ze szpitalu. Chyba postawiłam cię w niezręcznej sytuacji z tą prośbą...
- Nie zaprzeczę, że zastanawiałam się o co pani chodziło. Nie mogę długo rozmawiać, bo mam lekcję.
- Ach, przepraszam. Zapomniałam, że jesteś teraz w pracy!
- Nic się nie stało. To na kiedy byśmy mogły się spotkać?
- Do której dzisiaj pracujesz?
- Do czternastej.
- No to może po pracy byś do mnie przyjechała?
- Dobrze.
- Ale mam prośbę. Nie mów o tym Pablo.
- A dlaczego?
- Zaraz by się wypytywał gdzie jedziesz, po co i też chciałby pojechać, a chciałabym porozmawiać tylko z tobą.
- Dobrze...
- To do widzenia.
- Do widzenia.
Pierwszy raz będę musiała okłamać Pabla... I co ja mu powiem... Nie jestem dobra w kłamaniu. Spokojnie... Jak nie będę się mu patrzeć w oczy to nie zauważy, że kłamię. Muszę tylko wymyślić co mu powiem, żeby potem nie dukać... Ale teraz nie czas na to, mam przecież lekcję.

***

Zabrzmiał dzwonek, co znaczyło, że już na dzisiaj skończyłam moją pracę. Teraz tylko wystarczyło pójść do pokoju nauczycielskiego, wziąć torebkę i... okłamać Pablo...
Stałam przed drzwiami do pokoju nauczycielskiego i liczyłam na głos do 10, żeby się uspokoić. Musiało to komicznie wyglądać, kiedy tak stałam z zamkniętymi oczami przed drzwiami.
- 1...2...3...4...5...6...7...8...
- Angie? - nagle usłyszałam głos Pablo.
- P-p-p-pablo!
- Czemu liczysz?
- Em...J-ja... Liczyłam pieniądze na... autobus.
- Z zamkniętymi oczami? Nawet nie masz przy sobie torebki. Beka z Angie XD
- B-bo ja... Znam swój portfel i jego zawartość na pamięć... A t-ty nie?
- Nie...
Weszliśmy razem do pokoju. Na szczęście nikogo tam nie było, więc mogłam spokojnie z nim porozmawiać.
- Tak w ogóle po co ci pieniądze na autobus? Przecież jedziemy razem autem.
- Ano tak... Zapomniałam...
- Wszystko w porządku?
- T-tak. Em... Pablo...
- Tak?
- Nie wracam z tobą, bo... muszę zostać jeszcze z godzinkę w Studiu, bo Violetta prosiła mnie, żebym z nią poćwiczyła jej nową piosenkę...
- Rozumiem. To do zobaczenia. - pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.

***

Byłam już przed domem pani Galindo. Zadzwoniłam. Już po chwili w drzwiach stanęła uśmiechnięta kobieta. Wyglądała o wiele lepiej niż parę dni temu, ale nadal miała podbite oko, co przypomniało mi moje przypuszczenia... Przywitałam się z nią i razem poszłyśmy do salonu.
- Tak w ogóle skąd pani ma mój numer telefonu?
- Pablo mi kiedyś podał. No nieważne... Przejdźmy do tematu. Pewnie przez ostatnie dni zastanawiałaś się o co mi mogło chodzić z tą nietypową prośbą...
- Tak... Przepraszam, że pani przerwę, ale mam pytanie - Czy... pański mąż... bije panią?

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Hehehe. Kolejny rozdział pojawi się... jakoś od poniedziałku do niedzieli XD Zrobiłam ankietę, aby zobaczyć ile osób czyta moje wypociny. Jeżeli czytasz tego bloga, a jeszcze nie zagłosowałeś w ankiecie - to zagłosuj :D Zmieniłam wygląd bloga i na razie taki zostanie. Mam nadzieję, że się wam podoba.

PS. Mój rysunek Pabla i Angie, który miał być do jednego kolażu, który jednak nie wypalił XD Przynajmniej wam go pokażę.

  Komentujcie, polecajcie.
besos. ♥

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 24 - Powrót pamięci



***

... Na kartkę zaczęło spadać coraz więcej łez. Już po chwili cała strona była mokra.
- Maria... Zaraz... Ja... PAMIĘTAM WSZYSTKO!
W jednej chwili jakby wszystkie moje wspomnienia do mnie... wróciły! Zupełnie tego nie pojmowałam. No nie ważne. Później będę miała czas nad zastanawianiem się co tak naprawdę mi się stało. Teraz musiałam jak najszybciej wszystkim to ogłosić. Szybkim ruchem odłożyłam pamiętnik Marii na półkę, mówiąc przy tym ''Dziękuję, siostro.'' i uśmiechając się pod nosem. Ruszyłam w stronę schodów, aby pobiec do domu Pabla i mu o wszystkim oznajmić. Gdy niestarannie zeszłam ze schodów, potykając się przy tym dwa razy już miałam pobiec w stronę drzwi, ale przede mną pojawiła się postać Olgi.
- A panienka gdzie tak się spieszy... - nie zdążyła dokończyć, bo z całej siły ją przytuliłam.
- Czemu mogę zawdzięczać ten nagły przypływ miłości?
- Wszystko pamiętam, Olgito! Wszyściutko!
- Co? A-ale... jak?! Jeszcze parę minut temu nawet mnie nie poznawałaś.
- Tak, ale teraz wracam z pokoju Marii. Czytałam trochę jej pamiętnik i  w jednej sekundzie wszystkie wspomnienia powróciły!
- Naprawdę?! Boże, jak dobrze! Leć do Pablito, wszystko mu powiedzieć.
- Właśnie miałam taki zamiar! Do zobaczenia!
Cała szczęśliwa wybiegłam z willy Castillo. Nie miałam nawet czasu na czekanie na autobus. Zostało mi więc biec. 

***

Po około 20 minutach biegu byłam już na miejscu. Ledwo oddychałam, ale chciałam mu o tym powiedzieć jak najszybciej. Bez zastanowienia zapukałam w drzwi. Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwierania się drzwi. Pablo nieco zdziwił się na mój widok.
- Angie... Jeżeli chodzi o tamten pocałunek... Wiesz, że zrobiłem to pod wpływem emocji. Nie zastanawiałam się nad tym co właśnie robię. Nie martw się, przez najbliższy czas mogę się do ciebie nie zbliżać... Rozumiem co w zaistniałej sytuacji czujesz... - nie dokończył, bo tym razem to ja przerwałam mu monolog pocałunkiem. Jego mina była bezcenna. Po chwili się od niego oderwałam i się wytłumaczyłam.
- Pamiętam. Wszystko pamiętam!
- C-co?! Jak to?!
- Naprawdę!
- Od kiedy?!
- Jakieś pół godziny temu, gdy czytałam pamiętnik siostry, wszystko mi się przypomniało.
- Nareszcie! - rzekł, po czym mnie mocno przytulił. Po chwili dodał:
- A tak na marginesie - czemu jesteś tak zdyszana i czerwona?
- Bo gdy wszystko sobie przypomniałam, od razu chciałam do ciebie pobiec i ci to przekazać, więc biegłam tu aż od willy Castillo.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś szalona? - powiedział żartobliwie.
- Zdarzyło się. W ogóle przepraszam, że na twoje urodziny dostałeś taką niespodziankę ode mnie... Przed wypadkiem miałam kupić dla ciebie jakiś prezent... Przepraszam jeszcze raz...
- To w ogóle nie jest ważne! Największym prezentem dla mnie jest to, że już nic ci nie jest.
- N-naprawdę? I to cię zadowala?
- Tak.
- No dobrze... Ale na następne urodziny sprezentuję ci taki prezent, że nie zapomnisz go do końca życia!
- Skoro chcesz.
Po paru minutach się od siebie oderwaliśmy. Wtedy mogłam zacząć rozmowę na temat mojego miejsca zamieszkania.
- A właśnie! Jak teraz moja pamięć wróciła to... będę mogła znowu tu mieszkać?
- Naturalnie! Kiedy chcesz się wprowadzić?
- Może jakoś na przyszły tydzień, bo na razie mam parę spraw związanych z moim powrotem do normalnego życia.
- Jasne. To jak będziesz gotowa daj znać.

***

W końcu, po takim czasie miałam normalne lekcje w Studiu. Uczniowie najwyraźniej się ucieszyli z mojego powrotu. Beto rzucił się na mnie i mnie ściskał przez parę minut, a Gregorio było to oczywiście obojętne. Violetta dowiedziała się o moim powrocie do zdrowia w Studiu. Porozmawiałam z nią trochę i powiedziałam, że wpadnę za niedługo.
Siedziałam w pokoju nauczycielskim, popijając moją ulubioną kawę i przeglądając przez ten czas dziennik jednej z klas. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Był to David. Tylko, że teraz nie wiedziałam jak się zachować w stosunku do niego. Powiedzieć mu po prostu ''dzień dobry'' i udawać, że nie było tej afery z SMSem, albo może nie odzywać się do niego, pokazując przez to moją upartość? Długo się nad tym nie zastanawiałam, ponieważ nauczyciel tańca sam się do mnie odezwał.
- Dzień dobry, Angie. Słyszałem od Pabla, że byłaś w szpitalu.
- Cześć. Owszem, byłam.
- Na parę dni straciłaś pamięć, tak?
- Tak. Ale na szczęście już wszystko pamiętam. Wszystko. - zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Słuchaj, chciałbym się w końcu do czegoś przyznać. Mianowicie - miałaś rację. To ja wysłałem tego SMSa... Wybacz... ja... byłem po prostu zazdrosny... Uświadomiłem sobie, że cię bardzo kocham i że nasz związek jest niemożliwy przez Pabla...
- D-dawid. Ja... wybaczam ci. Chciałabym ci też podziękować, że żywisz do mnie takie głębokie uczucie, ale... jak wiesz jestem z Pablo. Bardzo go kocham i nie mam zamiaru się z nim rozstawać, więc... najlepiej by było jakbyś to zaakceptował i w przyszłości nie robił więcej takich rzeczy...
- Dobrze... Rozumiem... Ja... Przepraszam, ale muszę coś załatwić.
Po chwili wyszedł z pokoju ze smutną miną. Wiadome było, że nie miał nic do załatwienia... Niestety ja byłam bezradna w takiej sytuacji... Nic innego nie zostało mi jak pójść na lekcje.

***

Po zajęciach idąc w stronę pokoju nauczycielskiego, zauważyłam, że w jednej z sal siedzi sam Pablo ze smutną miną. Jeszcze dzisiaj rano był szczęśliwy i energiczny, a teraz wyglądał na całkowite przeciwieństwo. Podeszłam więc do niego bliżej. Gdy mnie zobaczył od razu wstał.
- Nie wstawaj. - usiadłam koło niego. - Co się stało? - ciągnęłam dalej.
- Nie ważne...
- No powiedz.
- Ehh... Na pewno chcesz to wiedzieć?
- Oczywiście!
- No więc... Moja mama jest w... szpitalu.
- Że co?! I to jest nie ważne?! Dlaczego od razu nie mówiłeś?! - chciałam go wysłuchać i pocieszyć, a krzyczę na niego... - O Jezu, przepraszam... Nie chciałam krzyczeć...
- Nic się nie stało. Nie chciałem ci mówić, bo nie chciałem cię zamartwiać.
- Zamartwiać? Zamartwia to mnie twój humor. Wiem, że teraz nie jest za fajnie, ale użalanie się nad sobą nic nie da. A wiadomo co się stało twojej mamie?
- Podobno spadła ze schodów...
- Ahh...
Aby poprawić mu chociaż trochę humor, wstałam i zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę ''Veo Veo''.

 Veo, Veo qué ves? (Widzę, widzę, że widzisz)
Todo depende de que quieras ver (Wszystko zależy od tego, co chcesz zobaczyć)
Piensalo bien antes de actuar  (Pomyśl o tym przed podjęciem działań)
si ten amoras te puedes lastimar (Jeśli się zakochasz możesz zranić)

Oye, escúchame bien (Posłuchaj mnie dobrze)
Respira y deja de temblar cual papel (Oddychaj i przestań drżeć jak papier)
Si crees que sí (Jeśli wierzysz, że tak)
vuelve a intentar (Spróbuj ponownie)
y no te rindas (Nie poddawaj się)
ni por casualidad (Nie przez przypadek)

Mira el cielo (Spójrz w niebo)
intenta cambiarlo (Spróbuj to zmienić)
Piensa qué quieres (Pomyśl czego chcesz)
y corre a buscarlo (I biegnij tego szukać)
Siempre tú puedes (Zawsze możesz)
volver a intentarlo (Wrócić by spróbować)
Otra vez (Znów)
tú puedes (Ty możesz)
Otra vez (Znów)
si quieres (Jeśli chcesz)

- Dziękuję, masz rację, Angie. Pojedziesz jutro ze mną do szpitala w odwiedziny?
- Oczywiście.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Wow, jaki długo rozdział, co się stało. Otóż ostatnio prawie w ogóle nie ma rozdziałów. Dlaczego? Pisałam w poprzednim rozdziale. Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. Ale teraz będę mieć dużo wolnego, więc postaram się dodać jak najwięcej rozdziałów :)) Więc wpadajcie :3
 Komentujcie, polecajcie.
besos. ♥

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 23 - Pamiętnik Marii



***

Gdy w końcu odkleił się ode mnie, chyba przyszedł czas, żebym coś powiedziała, ale nie wiedziałam co. Patrzyłam się na niego, zszokowana jego nagłym przypływem emocji. Pablo zasmucił się i po chwili ciszy coś powiedział.
- Przepraszam... Nie powinienem... Wiem, że mnie nie pamiętasz, a mimo to...
- N-nic się nie stało!
- T-to ja... już pójdę...
Po chwili, tak jak powiedział, tak zrobił. A ja nadal nie wiedziałam co o tym myśleć. Pewnie strasznie ranię go tym, że go nie pamiętam... Naprawdę nie chciałam tego robić. Szybko się wypakowałam i zmęczona całym dniem poszłam spać.

***

Rano obudziło mnie moje burczenie w brzuchu. Byłam głodna, bo wczoraj nie jadłam za dużo i nie miałam siły na przyrządzenie sobie kolacji. Przypomniałam sobie, że pewnie nie tylko Pablo cierpi z powodu mojej utraty pamięci, ale też Violetta, której ojciec wyjechał do Niemiec, a teraz ciotka straciła pamięć. Postanowiłam więc, że dzisiaj ją odwiedzę i spytam się co u niej nowego, bo mimo stracenia pamięci, nadal jestem jej ciocią. Zaraz po zjedzeniu śniadania ruszyłam do domu Violetty. Na szczęście w moim notatniku znalazłam jej adres zamieszkania. Dzisiaj była sobota, więc powinnam być w domu. Po pewnym czasie byłam na miejscu. Nie mogłam wierzyć, że w tej willi mieszka moja siostrzenica. Stałam już jakiś czas przed drzwiami i zastanawiałam się czy zadzwonić. Odważyłam się to zrobić dopiero po paru minutach. I co ja teraz powiem? Że przyszłam w odwiedzinach? Praktycznie o niej nic nie wiem, a rozmawiałam z nią raz w życiu... Już było za późno na przemyślenia. Po chwili było słychać coraz głośniejsze kroki i w końcu dźwięk otwierania drzwi. W wejściu stanęła starsza kobieta. Miała kręcone czarne włosy. Z wyglądu wydawała się
miła. Wtedy pomyślałam, że może pomyliłam adresy. Gdy mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła i rzuciła mi się na szyję.
- Angie! Angie! Angie! Wróciła ci pamięć?!
- N-nie... Przyszłam w odwiedziny do Violetty. Zastałam ją?
- Aaa... Tak, jest u siebie w pokoju, na górze.
- Dziękuję.

***

Od środka dom wydawał się jeszcze większy niż na zewnątrz. Lecz nie przyszłam tu, żeby zwiedzać... Szybkim krokiem ruszyłam w stronę pokoju siostrzenicy, który najprawdopodobniej znajdywał się na górze. Było tam parę pokoi, ale zdawało mi się, że mogłam ją zastać w pokoju z napisem na drzwiach ''Violetta''... Angie, taka nad wyraz inteligentna XD Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Gdy usłyszałam 'proszę', weszłam do środka. Na łóżku leżała moja siostrzenica, która właśnie odkładała swój pamiętnik.
- Angie? Co ty tu robisz? Jak tu przyszłaś? Przecież powinnaś nie pamiętać adresu...
- Znalazłam go w moim notatniku... Wpuściła mnie jakaś kobieta.
- To pewnie Olga, gosposia.
- Ach... Chyba się lubimy, bo rzuciła mi się na szyję.
- W jakiej sprawie przyszłaś?
- Chciałam zapytać się czy wszystko w porządku.
- A czemu miałoby nie być?
- No nie wiem... Dlatego się pytam. Jak się trzymasz po wyjeździe ojca?
- N-no dobrze... Ramallo i Olga świetnie się mną opiekują.
- To świetnie. Przepraszam, że teraz pewnie nie jestem ci tak przydatna jak kiedyś. Pewnie wcześniej mogłaś do mnie przylecieć i o wszystkim porozmawiać, a teraz nie wiem o tobie zbyt wiele...
- Nie, Angie. To nie twoja wina.
- Dziękuję, że tak myślisz... A ten pamiętnik. Co w nim pisałaś?
- A nic specjalnego. Tekst do mojej nowej piosenki.
- Piszesz piosenki?
- Tak.
- Możesz mi ją zaśpiewać?
- Jasne.



Eh Ehh                                                                               Ee Eee
Oh Ohh                                                                               O Ooo

Dime lo que quieras                                                             Powiedz to co chcesz
y no me hagas llorar                                                             i  nie prowokuj mnie już do płaczu.
No! Juegues conmigo                                                           Nie graj ze mną,
me hagas ilusionar                                                               wywołując złudzenie.

Oh Ohh                                                                              O Ooo
OhOuhh                                                                              O Ooo

Dime las palabras                                                                 Powiedz mi słowa
que digan la verdad                                                               które mówią prawdę.
No! Prometas cosas                                                             Nie.. Nie myl rzeczy
que no van a pasar                                                               które się nie zdarzą.

Oh Ohh                                                                              O Ooo
OhOuhh                                                                              O Ooo
 

Sabes que yo cambio                                                          Wiesz, że się zmieniam
cuando tu estas aqui                                                             kiedy tutaj jesteś.
me siento distinta                                                                 Czuję się inaczej
porque me haces feliz                                                           Ponieważ mnie uszczęśliwiasz...

Como quieres que te quiera                                                Jak chcesz żebym cię kochała
si te quiera y tu                                                                  skoro nie chcesz żebym cię kochała
No quieres que te quiera                                                     tak jak chcę cię kochać.?
como yo quiero quererte                                                        


- Emm...
- Aż tak źle?
- Nie! Nie, nie, nie. Nie o to chodzi. Świetnie śpiewasz. Aż słów mi zabrakło.
- Na prawdę? Dziękuję!
Nagle rozległ się dźwięk telefonu Violetty. Odebrała go i po chwili kontynuowała.
- To była Cami. Przypomniała mi, że jestem umówiona z dziewczynami, więc...
- Nie, nic się nie stało, idź.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Jeżeli chcesz możesz zostać. Może coś sobie przypomnisz. Pokój twojej siostry jest na prawo, na końcu korytarza.
- Dziękuję.

***

Po chwili nastolatka zmyła się, a ja zostałam sama w pokoju. Postanowiłam, że za poleceniem Violi pójdę do pokoju Marii. Już po chwili się tam znajdowałam. Na fotelu znalazłam jej pamiętnik z kluczykiem. Może to nie ładnie tak szperać w czyichś rzeczach prywatnych, ale to w końcu moja siostra. Przeglądałam jej wpisy, gdy nagle natknęłam się na moje imię.

Drogi Pamiętniku
     Dzisiaj znowu moja siostra, Angeles nabroiła. Niby jest cicha i spokojna, ale jak już się rozkręci to niezły z niej diabełek, ale mniej więcej za to ją kocham. Jutro idziemy do teatru. Angie ma piękny głos, ale sobie tego nie uświadamia. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie się rozwijać w tym kierunku.

 Na kartkę zaczęło spadać coraz więcej łez. Już po chwili cała strona była mokra.
- Maria... Zaraz... Ja... PAMIĘTAM WSZYSTKO!

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

W ostatnim tygodniu niestety nie pojawiły się rozdziały, ponieważ cały tydzień byłam zajęta i miałam tylko czasem chwile, aby w zeszycie napisać trochę rozdziału ;w; Już 9 maja mamy początkowe wystawianie ocen, niby do maja jeszcze miesiąc, ale mamy po drodze pełno wolnego, a w tym roku kończę 1 klasę gimnazjum, co się wiąże z tym, że w tym roku kończę 5 przedmiotów, które nie będę miała w przyszłych klasach i z których oceny z tego roku pojawią się na dyplomie w 3 klasie, więc muszę się wziąć do roboty ;-; Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej będzie to możliwe. 
Jeszcze raz przepraszam za tą przerwę.
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥