***
Wczoraj powiedziałam Pablo, że pójdę z nim w odwiedziny do jego matki w szpitalu. Nie mam zbyt wielu szczegółów, w związku z jej pobytem tam. Pablo zresztą też. Powiedział, że na miejscu spyta się pielęgniarki. Wczorajszego dnia był przybity. Prawie się z nim nie odzywałam, oprócz zwykłego ''cześć'' dzisiaj rano. Miałam nadzieję, że jego matce nie jest nic poważnego, bo Pablo zamartwi się na śmierć. Jeszcze nigdy go nie widziałam w takim stanie, w jakim jest od wczoraj...
Z samego rana przyszłam do Pabla, zjadłam u niego śniadanie i zaraz po posiłku ruszyliśmy prosto do szpitala. Na miejscu szybko nam zajęło znalezienie sali pani Galindo. Gdy nas zobaczyła, strasznie się ucieszyła. Trochę się przeraziłam jej wyglądem. Zazwyczaj emanująca enrgią, zawsze uśmiechnięta starsza kobieta, teraz była jakaś przygnębiona, blada i miała podbite oko.
- Mamo... Co ci się stało?!
- Z-zasłabłam i spadłam ze schodów...
- Nic ci nie jest?
- Nie... Nic poważnego. Tylko trochę się poobijałam.
- A to oko?
- Jeden ze skutków upadku. - jeden ze skutków upadku? Jak można przy spadnięciu ze schodów podbić sobie oko... Coś mi tu nie pasowało.
- Aha... A gdzie tato?
- W pracy.
- Nie wziął sobie wolnego? Przecież...
- Ma teraz w firmie ważne spotkanie i nie może się urwać. A to czy przyjdzie teraz czy później, nie wpłynie znacznie na moje zdrowie.
- Mhm.
- Synku, przyniósłbyś mi coś do picia z automatu?
- Tak, jasne. Angie, zostań z nią chwilę. - przytaknęłam i usiadłam na krześle, obok łóżka pani Galindo.
- Dawno nie rozmawiałyśmy, Angie... Jak się masz?
- Dobrze. To chyba ja powinnam się o to pani zapytać.
- Haha, tak chyba masz rację. Ze mną w porządku. Czuję się o niebo lepiej niż wczoraj... A jak tak z wami? Pablo o ciebie dba?
- Dobrze. T-tak, dba... - czułam się nieco zmieszana mówiąc takie rzeczy osobie, z którą rozmawiam drugi raz w życiu. No, ale w końcu była jego matką.
- Na pewno wszystko dobrze? Pablo był jakiś nieswój gdy tu przyszliście.
- Ponieważ strasznie się przejął tym, że pani jest w szpitalu. Od wczoraj prawie nic nie mówił.
- W takim razie przepraszam, że was niepokoję...
- Nie, nie, nie! Nie ma pani za co przepraszać. A... Co mogę dla pani zrobić?
- Mam jedną prośbę. Nie dopuść do tego, aby Pablo był taki jak jego ojciec.
- S-słucham?
W tym momencie do sali wszedł Pablo, trzymający picie dla jego matki.
- Proszę, twoje picie. - powiedział, przy wręczaniu picia.
- Dziękuję.
- My już musimy iść, bo zwolniłem nas tylko z pierwszych 4 lekcji.
- Dobrze. Dziękuję, że przyszliście. Do widzenia.
- Do widzenia... - pożegnałam się niepewnie... Nie wiedziałam co miałam sądzić o tym, co przed chwilą mi powiedziała. Przy wyjściu jeszcze mnie zawołała.
- Angie!
- Tak?
- Rozmowę dokończymy, kiedy wyjdę ze szpitala.
- Dobrze...
***
W drodze powrotnej ja prowadziłam, bo nie chciałam narażać naszego życia, przez to, że Pablo był nadal przygnębiony i mógł łatwo spowodować wypadek. Od tamtej sytuacji w szpitalu byłam zamyślona, ale przynajmniej myślałam trzeźwiej od Pabla. Przez cały czas po głowie chodziły mi słowa jego matki... O co mogło jej chodzić? Może... Zaraza! To oko, te rzekome spadnięcie ze schodów... To ojciec Pabla... pobił jego matkę... N-nie, o czym ja myślę. Przecież on nie wygląda na takiego... I po co miałaby kłamać? Ale... może ją szantażować, albo nie chce tego rozpowiadać innym, a zwłaszcza swojemu synowi... Wszystko się jakby łączy ze sobą... Ale na razie nie mam podstaw, aby tak myśleć. Kiedy z nią porozmawiam wszystko mi opowie.
- Angie, halo. Ziemia do Angie! - po chwili dopiero docierało do mnie, że przez cały ten czas Pablo do mnie coś mówił.
- Em... co?
- 'Co'? Mówię do ciebie od paru minut, a ty mnie nie słuchasz. Wiem, że jesteś skupiona na drodze, no, ale bez przesady... W ostatnich dniach mało kiedy coś mówię, a kiedy już się odzywam, to mnie nie słuchasz.
- Przepraszam, zamyśliłam się...
- Jesteś już taka, od kiedy wyszliśmy ze szpitala. Stało się coś? Może moja mam ci coś powiedziała?
- N-nie. Nic się nie stało. A tak zmieniając temat - wiesz kiedy twoja mama może wyjść ze szpitala?
- Za jakieś 2-3 dni, jeżeli jej stan się nie pogorszy... Na pewno wszystko w porządku?
- Tak... Głowa mnie po prostu boli... - skłamałam, żeby nie poruszał już tego tematu.
- To zamiast jechać od razu do Studia, możemy zajechać po drodze do mnie do domu, żebyś wzięła jakieś tabletki. Mamy jeszcze dużo czasu, więc się nie spóźnimy.
- Dobrze...
***
Mijały dni. Przez ten czas wprowadziłam się z powrotem do Pabla. Jego humor nieco się polepszył, ponieważ jego mama wyszła ze szpitala. Powinna za niedługo do mnie zadzwonić, aby się umówić...
Dzisiaj była kolejna, nienadzwyczajna środa. Już minęły dwa dni od wyjścia pani Galindo ze szpitala, a nawet słowem się nie odezwała. Właśnie miałam lekcje, kiedy moja komórka nagle zadzwoniła. Numer nieznany. Może to coś ważnego? Przeprosiłam uczniów i udałam się na korytarz. Po naciśnięciu przeze mnie zielonej słuchawki, w telefonie usłyszałam znajomy głos.
- Angeles?
- Tak... Pani Galindo?
- Tak. Dzwonię w sprawie umówienia się z tobą na spotkanie, aby dokończyć naszą rozmowę ze szpitalu. Chyba postawiłam cię w niezręcznej sytuacji z tą prośbą...
- Nie zaprzeczę, że zastanawiałam się o co pani chodziło. Nie mogę długo rozmawiać, bo mam lekcję.
- Ach, przepraszam. Zapomniałam, że jesteś teraz w pracy!
- Nic się nie stało. To na kiedy byśmy mogły się spotkać?
- Do której dzisiaj pracujesz?
- Do czternastej.
- No to może po pracy byś do mnie przyjechała?
- Dobrze.
- Ale mam prośbę. Nie mów o tym Pablo.
- A dlaczego?
- Zaraz by się wypytywał gdzie jedziesz, po co i też chciałby pojechać, a chciałabym porozmawiać tylko z tobą.
- Dobrze...
- To do widzenia.
- Do widzenia.
Pierwszy raz będę musiała okłamać Pabla... I co ja mu powiem... Nie jestem dobra w kłamaniu. Spokojnie... Jak nie będę się mu patrzeć w oczy to nie zauważy, że kłamię. Muszę tylko wymyślić co mu powiem, żeby potem nie dukać... Ale teraz nie czas na to, mam przecież lekcję.
***
Zabrzmiał dzwonek, co znaczyło, że już na dzisiaj skończyłam moją pracę. Teraz tylko wystarczyło pójść do pokoju nauczycielskiego, wziąć torebkę i... okłamać Pablo...
Stałam przed drzwiami do pokoju nauczycielskiego i liczyłam na głos do 10, żeby się uspokoić. Musiało to komicznie wyglądać, kiedy tak stałam z zamkniętymi oczami przed drzwiami.
- 1...2...3...4...5...6...7...8...
- Angie? - nagle usłyszałam głos Pablo.
- P-p-p-pablo!
- Czemu liczysz?
- Em...J-ja... Liczyłam pieniądze na... autobus.
- Z zamkniętymi oczami? Nawet nie masz przy sobie torebki.
- B-bo ja... Znam swój portfel i jego zawartość na pamięć... A t-ty nie?
- Nie...
Weszliśmy razem do pokoju. Na szczęście nikogo tam nie było, więc mogłam spokojnie z nim porozmawiać.
- Tak w ogóle po co ci pieniądze na autobus? Przecież jedziemy razem autem.
- Ano tak... Zapomniałam...
- Wszystko w porządku?
- T-tak. Em... Pablo...
- Tak?
- Nie wracam z tobą, bo... muszę zostać jeszcze z godzinkę w Studiu, bo Violetta prosiła mnie, żebym z nią poćwiczyła jej nową piosenkę...
- Rozumiem. To do zobaczenia. - pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.
***
Byłam już przed domem pani Galindo. Zadzwoniłam. Już po chwili w drzwiach stanęła uśmiechnięta kobieta. Wyglądała o wiele lepiej niż parę dni temu, ale nadal miała podbite oko, co przypomniało mi moje przypuszczenia... Przywitałam się z nią i razem poszłyśmy do salonu.
- Tak w ogóle skąd pani ma mój numer telefonu?
- Pablo mi kiedyś podał. No nieważne... Przejdźmy do tematu. Pewnie przez ostatnie dni zastanawiałaś się o co mi mogło chodzić z tą nietypową prośbą...
- Tak... Przepraszam, że pani przerwę, ale mam pytanie - Czy... pański mąż... bije panią?
♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Hehehe. Kolejny rozdział pojawi się... jakoś od poniedziałku do niedzieli XD Zrobiłam ankietę, aby zobaczyć ile osób czyta moje wypociny. Jeżeli czytasz tego bloga, a jeszcze nie zagłosowałeś w ankiecie - to zagłosuj :D Zmieniłam wygląd bloga i na razie taki zostanie. Mam nadzieję, że się wam podoba.
PS. Mój rysunek Pabla i Angie, który miał być do jednego kolażu, który jednak nie wypalił XD Przynajmniej wam go pokażę.
Komentujcie, polecajcie.
besos. ♥
Fajny.. Przepraszam, że znów taki spontan, ale ostatnio nie mam czasu na nic.
OdpowiedzUsuńCiekawie, co z matką Pabla, oby jej nie bił, bo policja, sąd i te różne sprawy - Pangie nam przepadnie.
BOSKI OBRAZEK. SERIO ♥ ANGIE WYSZŁA CI REWELKA! PABLO TE! ♥ *.*
Dzięki, że znalazłaś czas na mojego bloga :)
UsuńI dzięki XD
Czemu PANGIE?
OdpowiedzUsuńAngie go kocha TYLKO jako PRZYJACIELA
Rozdział fajny ale i tak ♥G♥E♥R♥M♥A♥N♥G♥I♥E♥♥P♥O♥R♥♥S♥I♥E♥M♥P♥R♥E♥
Czemu Pangie?
UsuńSama nie wiem. Od pierwszych odcinków pokochałam tą parę :3 Germangie ubóstwiam prawie tak samo jak Pangie :D Jestem rozdarta pomiędzy tymi parami, prawi jak Violka pomiędzy chłopcami XD
A to, że Angie kocha go jako przyjaciela nie przeszkadza mi do pisania tego bloga ^^ Zawsze mam jakąś minimalną nadzieję :> (jestem wieczną optymistką XD)
I bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję, że wpadłaś tu i przeczytałaś ten rozdział, pomimo tego, że jesteś fanką Germangie! ♥
bo to blog o Pangie ;)
UsuńI Zgadzam się też z anonimkiem xD
♥G♥E♥R♥M♥A♥N♥G♥I♥E♥P♥O♥R♥S♥I♥E♥M♥P♥R♥E♥
<333