***
Gdy się obudziłam, strasznie bolała mnie głowa. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, co się stało. Tylko... ciekawa jestem jak dostałam się do domu... Pablo... pewnie Nina zadzwoniła po Pablo, który mnie przywiózł. Jaki wstyd... Już nigdy nie będę zapijać smutków. I nie polecam tego nikomu... Gdy zebrałam trochę siły, na tyle aby wstać z kanapy, zauważyłam mojego współlokatora, zapewne robiącego nam śniadanie. Wstając musiałam trochę hałasować, więc szybko mnie zauważył.
- O, już wstałaś. Jak się spało?
- Głowa mnie strasznie boli... - przyłożyłam moją dłoń do głowy.
- A czego się spodziewałaś po wypiciu siedmiu piw?
- Sie-siedmiu?! Matko...
- Nawet nie pamiętasz ile wypiłaś? - zaśmiał się, na co nic mu nie odpowiedziałam, nie chcąc się jeszcze bardziej pogrążać.
- Nina ci wszystko wyjaśniła?
- Tak...
- Nie wiem czy mam iść dzisiaj odwiedzić swojego... ojca.
- Lepiej idź, bo potem przez resztę życia możesz żałować.
- Masz rację. - odrzekłam po chwili zastanowienia. - Mógłbyś mnie dzisiaj zwolnić z pierwszych trzech lekcji?
- Jasne... Mam jechać z tobą?
- Nie, wolę zrobić to sama.
Niestarannie wepchnęłam resztę kanapki do buzi i pobiegłam zadzwonić po taksówkę, a chwilę później schodziłam już na dół.
***
Szybko dowiedziałam się do jakiej sali mam się udać. Skierowałam się w stronę schodów i ruszyłam. Pod drzwiami jakoś straciłam pewność siebie i zwątpiłam czy powinnam tu przychodzić. Głęboko westchnęłam i przekręciłam klamkę. Na łóżku leżał starszy pan, jakoś w wieku mojej mamy. Niczym specjalnie się nie wyróżniał. Gdy mnie zobaczył, trochę się zdziwił. Nic dziwnego, w końcu pierwszy raz widzi swoją córkę...
- Dzień dobry... - zaczęłam po chwili ciszy.
- Dzień dobry. A... kim jesteś?
- Nazywam się... Angeles Saramego. - na jego twarzy zagościł ciepły uśmiech.
- Ale wyrosłaś.
Poczułam, że po mojej twarzy spłynęła łza. Szybko ją wytarłam, po czym kontynuowałam rozmowę.
- Angelika ci wszystko opowiedziała? - spytał po chwili.
- Tak... Mógłbyś mi... wszystko opowiedzieć? Jak się spotkaliście itd.
- Spotkaliśmy się z twoją mamą 28 lat temu na urodzinach naszej koleżanki. Na początku myślałem, że twoja mama jest taka sama jak inne kobiety, ale... gdy ją lepiej poznałem, zrozumiałem, że strasznie się myliłem. Nawet nie wiedząc kiedy zakochałem się w niej. Bardzo dobrze wiedziałem, że ma męża. Po jakimś czasie staliśmy się przyjaciółmi i nawet więcej... pomiędzy nami narodziło się uczucie, które nie powinno w ogóle powstać. Pewnego dnia Angelika powiedziała mi, że mnie bardzo kocha, dlatego musi odejść i nie chce się już ze mną nigdy spotkać, bo zagraża to jej małżeństwu. Musiałem się z tym pogodzić. Zdesperowany chciałem wyjechać do innego miasta, próbując zapomnieć o Angelice i uczuciu pomiędzy nami. Lecz gdy twoja mama się o tym dowiedziała, przyjechała do mnie, próbując mnie zatrzymać. Powiedziałem, że nie ma już szans, żebym nie wyjechał. I wtedy Angelika... poprosiła mnie, żebyśmy chociaż tą ostatnią noc spędzili razem... Następnego dnia wyjechałem. Po paru miesiącach dowiedziałem się, że Angelika jest w ciąży i wróciłem do Buenos Aires, nic jej o tym nie mówiąc. Nie kontaktowałem się z nią w ogóle. Tylko z daleko mogłem na ciebie patrzeć. Ostatnio widziałem cię jak miałaś siedem lat... Po osiemnastu latach dowiedziałem się, że mam raka no i wtedy zaczęły się badania... No i mniej więcej wtedy Angelika dowiedziała się, że jestem w Buenos Aires. Ale tak naprawdę... twoja mama była i jest miłością mojego życia. Nadal ją kocham... Ale to teraz nie ma znaczenia.
Nie wiedziałam co powiedzieć... Strasznie mi było go szkoda... Nie mogłam już nic zrobić... Mogłam tylko sobie wyobrazić jak bardzo był samotny przez te wszystkie lata...
Zostałam jeszcze tam około godzinę, bo przypomniałam sobie, że muszę wracać do pracy. Przez ten czas opowiadałam mu o mnie, bo był strasznie ciekawy czym się interesuję, gdzie pracuję itd.
- Wybacz, ale muszę już jechać do pracy...
- Jasne.
Już wychodziłam, ale koło drzwi usłyszałam, że mnie woła.
- Angeles!
- Tak?
- Dziękuję, że przyszłaś.
- To ja dziękuję, że mogłam cię poznać... tato.
No tak... teraz uderzyła we mnie brutalna rzeczywistość... Jest to bardzo możliwe, że nie dożyje jutra... I możliwe, że już nigdy go nie zobaczę.
Uśmiechnął się ciepło. Czułam, że zaraz wybuchnę płaczem, a że nie chciałam się przed nim rozklejać ostatni raz się pożegnałam i wybiegłam z sali.
***
Dzisiaj po pracy miałam plan, żeby znowu pójść w odwiedziny do mojego ojca, póki jeszcze żyje. Lecz niestety moje plany zepsuł jeden telefon.
Szłam chodnikiem w stronę domu. Miałam zjeść obiad i od razu pojechać do szpitala. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu widniał napis ''mama''.
- Halo? Mamo?
- Angie!
- To coś ważnego? Bo trochę się spieszę.
- Tak... Więc... - głośno westchnęła, jakby miała powiedzieć coś, co nie chciało przejść jej przez gardło. - Twój tato... Zmarł pół godziny temu.
♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Ten rozdział raczej nie zaliczam do tych wesołych... Przepraszam, że tak późno :/
Do soboty! :)