sobota, 29 marca 2014

Rozdział 22 - Stare - nowe mieszkanie



***

- Przepraszam... A... Słyszałam od Pabla, że jestem dobrą ciocią, czy to prawda?
-... ciocią?!
Violetta przybrała zdziwiony wyraz twarzy... Zaraz... Może ona nie wie, że jestem jej ciocią?! Pablo może zapomniał mi powiedzieć...
- Z-znaczy... Jestem dla ciebie prawie jak ciocia... prawda?
- Aaaa, no tak.
Nastała niezręczna cisza. Ja nie chciałam już nic mówić, bo nie pamiętałam za dużo i mogłabym powiedzieć coś za dużo, a Violetta z kolei nie miała tematu... Po chwili jednak powiedziała:
- Niestety ci nie pomogłam... Muszę już iść, więc... na razie.
- Cześć.
- Oby ci jak najszybciej wróciła pamięć! - rzuciła przy wyjściu.
Violetta zdaje się być miłą i sympatyczną nastolatką... Ciekawe jaka była jej matka.

***

     Tego dnia już nikt mnie nie odwiedził. Natomiast nazajutrz dowiedziałam się, że mogę już wyjść z szpitala. Przynajmniej to mnie pocieszało, bo nie musiałam już siedzieć ciągle w czterech ścianach i nie mieć styczności ze światem zewnętrznym. Pablo dowiedział się o tym, że wychodzę od mojej pielęgniarki i przyjechał jak najszybciej mógł.
- Angie! - wparował do mojej sali, podczas gdy ja się pakowałam.
- Pablo.
- Już możesz wyjść?!
- Tak. Właśnie się pakuję.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś?! Przecież bym po ciebie podjechał.
- No bo wiesz... Ja nadal cię nie pamiętam i... nie chcę z tobą mieszkać... Chyba rozumiesz?
- Ach... T-tak. Oczywiście, że... rozumiem... - mówił coraz ciszej. Chyba zdołowałam go tą sytuacją.
- W takim razie gdzie będziesz mieszkać?
- Skoro mieszkam z tobą od niedawna, to muszę mieć klucze do mojego starego mieszkania, prawda?
- A no tak...
- Podwiózłbyś mnie do niego?
- T-tak. Jasne... chyba chciał coś jeszcze dodać, ale jednak zrezygnował.
- Dziękuję.

***

     Pomógł mi się spakować i już byliśmy w drodze do mojego mieszkania. Pablo podczas podróży był jakiś dziwny... Zazwyczaj był żywiołowy, energiczny i ciągle mówił mi o rzeczach z przeszłości, a teraz... nic nie mówił i był przybity... W końcu przyjechaliśmy pod moje podobno stare mieszkanie. Pablo wniósł pod drzwi walizki i już miał odchodzić, ale nagle się zawrócił.
- Angie ja... naprawdę cię kocham! I nie mogę znieść tego, że mnie nie pamiętasz! Całymi dniami i nocami myślę nad tym czy w końcu sobie mnie przypomnisz! Nie wytrzymam dłużej traktować cię jakbyśmy byli sobie obcy, bo to strasznie mnie boli!
- Pablo, ja... nie wiem co powiedzieć... Jest mi strasznie przykro, że cię nie pamiętam i że przez to cierpisz...
Po tych słowach Pablo gwałtownie się do mnie zbliżył i znienacka... pocałował mnie...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Bardzo, bardzo, baardzo przepraszam, że rozdział nie dość, że ze spóźnieniem to jeszcze taki krótki. W moim życiu ostatnio dużo się dzieje i to nie moja wina. Z powodu mojego braku czasu usunęłam zakładkę ''spojlery''.
Jeszcze raz przepraszam.
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

środa, 26 marca 2014

Rozdział 21 - W szpitalu



***

- Naprawdę nie wiesz jak się martwiłem. Coś cię boli?
- Przepraszam, ale... kim jesteś?
Może brzmiało to bynajmniej dziwnie, ale ja... naprawdę go nie poznawałam. Gdy to powiedziałam popatrzył na mnie ze zdziwieniem i po chwili westchnął.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Kiedy ja naprawdę nie żartuję... Nie wiem kim jesteś. Ty chyba mnie znasz, więc możesz mi opowiedzieć
Chyba nie tego chciał ode mnie usłyszeć. Wtedy naprawdę go zatkało. Po chwili do sali wszedł wysoki, blond lekarz, który poprosił do siebie mężczyznę. Nazwał go ''pan Galindo'', więc przynajmniej wiem jak ma na nazwisko. Razem wyszli z sali porozmawiać. Za ten czas rozglądałam się po sali, w oczekiwaniu, że coś sobie przypomnę. Po paru minutach rozmowy Galindo wrócił. Był jakiś blady, jakby usłyszał, że co najmniej za parę dni umrze.
- Coś się stało?
- Em... Wygląda na to, że... masz amnezję wsteczną i... nie będziesz nic pamiętać przez jakiś czas...
- Ah... To wytłumacza, dlaczego nie wiem kim jesteś...
- Więc...  - Mężczyzna usiadł na krześle przy moim łóżku i zaczął - opowiem ci trochę. Zacznijmy ode mnie. Jestem Pablo Galindo, twój chłopak, z którym mieszkasz. Ty jesteś Angeles Saramego, ale przyjaciele mówią na ciebie Angie. Jesteś nauczycielką śpiewu w prestiżowej szkole dla młodzieży uzdolnionej muzycznie, gdzie ja jestem dyrektorem. W Studiu masz przyjaciela Beto i ... drugiego przyjaciela Gregoria. Znamy się już od paru lat. Masz matkę Angelikę i miałaś siostrę Marię oraz ojca, którzy już nie żyją... Masz także szwagra Germana i siostrzenicę Violettę, której jesteś guwernantką. Jesteś wspaniałą ciocią. German wyjechał do Niemczech, więc teraz ty zajmujesz się Violettą. Więc to by było na tyle w wielkim skrócie.
- Oł... W takim razie... dziękuję... Pablo.
Nastała niezręczna cisza.
- Dopóki nie odzyskasz pamięci dam ci wolne.
- Em... dziękuję... Nie powinieneś iść?
- Wyganiasz mnie? - zaśmiał się
- Nie, nie, nie. Po prostu jak wspomniałeś jesteś dyrektorem Studia...
- Tak, ale jest praktycznie 19.
- Ach...
- Zadzwonili do mnie ze szpitala, że tu jesteś, więc od razu do ciebie przyjechałem.
- Dz-dziękuję.
Najwyraźniej ten Pablo mnie... bardzo kocha... Przez resztę dnia był przy mnie. Czułam się trochę przy nim niezręcznie, więc nie chciałam zasnąć, ale po chwili to zrobiłam...

***

*PABLO*

Po jakimś czasie w końcu zasnęła. Pewnie wstydziła się zasypiać przy obcym facecie... Nadal nie wierzę, że ona naprawdę nic nie pamięta... Nic mi nie pozostało tylko być przy niej. Wziąłem do ręki jakąś książkę, aby zabić czas. Nagle po paru minutach od zaśnięcia Angie zaczęła gramolić się po łóżku i krzyczeć.
- Nie, nie nie! Pablo, nie zostawiaj mnie dla Jackie!!!
Przybliżyłem się do niej i przytuliłem. Po chwili się uspokoiła więc wróciłem na swoje miejsce. Ale nadal nie rozumiałem tego co się zdarzyło... Przecież ma amnezje i nic nie pamięta... Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka i powiedziała, żebym już poszedł, więc tak zrobiłem.

***

*ANGIE*

Gdy obudziłam się rano przy mnie nie było już Pabla. Po południu przyszła do mnie jakaś nastolatka, o imieniu Violetta. A no tak. Teraz mi się przypomniało, że Pablo wspominał, że mam siostrzenicę, która się tak nazywa. Pewnie przyszła mnie odwiedzić. Może mi powie coś więcej...
- Em... Cześć, Angie.
- Cześć.
- Jak się czujesz?
- Lepiej.
- Słyszałam o wszystkim od Pabla...
- Ach...
- Pewnie mnie nie pamiętasz.
- Wybacz, ale nie...
- Nic się nie stało, nie twoja wina... Chcesz, żebym ci opowiedziała trochę o twojej przeszłości, bynajmniej to, co wiem?
- Jasne, może mi to coś pomoże.
- Więc, jak już pewnie wiesz jesteś nauczycielką w Studio 21. Twoi uczniowie cię ubóstwiają. Zawsze na twoje zajęcia idą z uśmiechami na twarzy. Jesteś wspaniałą nauczycielką. Zawsze mogę do ciebie przyjść po radę. Jesteś jak moja druga mama lub najlepsza przyjaciółka. Jesteś także świetną guwernantką. Gdy teraz mój ojciec wyjechał, a ty jesteś w szpitalu... to czuję, że nie mam z kim rozmawiać...
- Przepraszam... A... Słyszałam od Pabla, że jestem dobrą ciocią, czy to prawda?

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Spojlery dzisiaj znowu pojawią się trochę później, za co przepraszam.
Do piątku :)
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 20 - Burza



***

Jeden z najgorszych dni (rocznica śmierci Marii) już za mną. Dzisiaj chciałam zostawić za sobą wczorajszy dzień i z optymizmem i uśmiechem na twarzy żyć teraźniejszością lecz niestety pogoda mi to utrudniała. Dzisiaj szesnasty... Co znaczy kolejny specjalny dzień - urodziny Pabla. Ale się złożyło, prawda? 15 - rocznica śmierci Marii, 16 - urodziny Pabla. Właśnie mniej więcej, dlatego muszę dziś zachowywać się normalna. Po Studiu miałam zamiar pójść kupić mu jakiś prezent. Jeszcze do końca nie wiedziałam jaki, ale miałam kilka ciekawych pomysłów, a w Buenos Aires nie brakuje sklepów... Szkoda, że akurat dzisiaj była tak brzydka pogoda. Rano wstałam dość szybko, jak na mnie. Nawet Pablo jeszcze spał. Po chwili byłam już na dole, w kuchni. Zaczęłam robić sobie śniadanie, przy okazji zastanawiałam się co mogłabym kupić mu na urodziny. Parę minut po mnie wstał jubilat. Postanowiłam udawać, że nie wiem jaki dzisiaj dzień, aby nie zepsuć prezentu. Nie jestem dobrym kłamcą, więc starałam się omijać tematu urodzin.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Jak się spało? - zapytałam chcąc ominąć pytania ''pamiętasz jaki dzisiaj dzień?'', które za pewne by zaraz padło.
- Ano dobrze. A tobie?
- Świetnie. Spałam jak zabita. - odrzekłam, ciepło się uśmiechając.
- Dobrze, że już ci lepiej po wczorajszym...
Nastała cisza. Słychać było tylko moje ruchy podczas robienia sobie i Pablowi śniadania. Czułam, że zaraz o coś zapyta, bo przybrał jakąś dziwną minę.
- Wiesz jaki dzisiaj dzień? - i w końcu zapytał.
- Sz-szesnasty marzec.
- Tak, ale nie o to mi chodzi...
- Czwartek?- zapytałam, dobijając go.
- Ehh... Nie ważne. - po tych słowach wstał od stołu i ruszył w stronę schodów prowadzących na drugie piętro.
- Nie zjesz?
- Nie. Nie mam apetytu.
Nie wiedziałam, że aż tak go to dobije... Ale potem będzie mi dziękował, bo kupię mu taki odjechany prezent, że nigdy nie zapomni tych urodzin! Z motywacją pół godziny później wychodziłam do Studia.

***

     Pablo był naprawdę dobity. Przez cały dzień w Studiu nie odzywał się do mnie, a gdy parę razy próbowałam nawiązać z nim kontakt, odpowiadał mi coś w stylu ''Przepraszam, Angie, ale muszę iść na zajęcia'' albo ''Nie mam czasu na rozmowy''. Nie lubiłam gdy ktokolwiek mnie tak omijał, a zwłaszcza mój partner. No ale cóż, sama na jego miejscu bym siebie omijała... Niestety, ale nie mogłam się wygadać. Pablo na szczęście musiał zostać w pracy dłużej, żeby uzupełnić jakieś papiery, więc miałam okazje, aby pójść do centrum handlowego i kupić mu jakiś prezent. Tylko nadal zostawał problem z wyborem prezentu... Trudno, coś się wymyśli. Jest miliard rzeczy, z których byłby zadowolony. Znam go od paru lat, więc wybór nie będzie chyba aż tak trudy. Poszłabym od razu po lekcjach do centrum, ale zapomniałam z domu wziąść portfelu, więc musiałam wracać po niego do mieszkania. W domu gdy już odnalazłam zgubę, zauważyłam przez okno, że zbierają się burzowe chmury, co nie wróżyło nic dobrego. Postanowiłam więc nie ryzykować i do centrum pojechać metrem. Więc tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Niestety dzisiaj był straszny ruch. W metrze był taki ścisk, że nie mogłam się nawet ruszyć. Gdy już byliśmy na mojej stacji, chcąc się wydostać musiałam się przepychać. W końcu wyszłam, ale na moje nieszczęście pełno osób wysiadało na tej samej stacji co ja. Nagle poczułam, że ktoś mnie popchał, poczułam mocny ból w okolicy głowy. wtedy film mi się urwał...

***

     Obudziłam się w szpitalu. Głowa strasznie mnie bolała. Czułam się tak, jakby po niej przejechał traktor... Najpierw otworzyłam lekko prawe oko, bo nie miałam nawet siły otworzyć obu. Światło przez chwilę oślepiło mnie, ale po chwili się przyzwyczaiłam i otworzyłam drugie. Przed sobą zobaczyłam jakiegoś mężczyznę siedzącego przy moim łóżku. Wyglądał na zasmuconego. Gdy zobaczył, że się obudziłam od razu się uśmiechnął i znienacka mnie przytulił.
- Angie! Jak się cieszę, że nic ci nie jest! Niedługo powinny przyjść wyniki twoich badań...
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Naprawdę nie wiesz jak się martwiłem. Coś cię boli?
- Przepraszam, ale... kim jesteś?

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

 Spojlery dzisiaj pojawią się wieczorem, bo muszę jeszcze zrobić poprawki w 21 rozdziale. :/
Do środy ;)
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 19 - Kolejny rok



***

Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do sypialni przez okno. Z chęcią bym zasłoniła rolety, ale niestety moje lenistwo wygrało, więc przewróciłam się w drugą stronę, nadal nie otwierając oczu. Ręką przeszukiwałam miejsce Pabla, na którym go nie zastałam. A więc jest rannym ptaszkiem? To dobrze, że przynajmniej jedno z nas nie jest leniwe i może wstać do pracy bez żadnych ''jeszcze 5 minut''. Niestety popsuł mi moje plany, gdyż wczoraj wpadłam na pomysł, żeby w ramach podziękowania zrobić mu specjalne śniadanie, ale w moim wypadku, aby wcześnie zwlec się z łóżka jest strasznie trudne. Postanowiłam więcej się nie obijać i niechętnie wstałam. Kiedy już się przygotowałam na dzisiejszy dzień, zeszłam na dół do kuchni, aby zjeść jakieś normalne śniadanie, a nie jabłko brane na drogę, jak to bywało zazwyczaj. Po drodze spojrzałam na zegarek, aby kontrolować godzinę. Była dopiero 7:15, a do pracy miałam na 9. Jak teraz pomyślę, że mogłabym nadal smacznie wylegiwać się w łóżku... Nie! Nie wolno mi tak myśleć! Teraz nie mieszkam sama i nie mogę wyjść na jakiegoś lenia, który ciągle by tylko spał. Na korytarzy zauważyłam kalendarz, więc zbliżyłam się do niego, aby zobaczyć, który dzisiaj jest... Już jest 15?! To znaczy, że... To dzisiaj...
Na dole, przy stole czekał już Pablo ze śniadaniem. Mruknęłam obojętne ''dzień dobry'' i usiadłam na przeciwko niego.
- Chyba nie taki dobry. Coś się stało? Nie wyspałaś się? - na jego twarzy zagościł niepokój.
- N-nie. Nie o to chodzi. To dzisiaj...
- Ale co dzisiaj? - nic nie odpowiedziałam tylko popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
- Może zapomniałem o czymś? Urodziny ma za dwa miesiące.. - dodał ciszej.
- Nie, nie chodzi tu o urodziny. Dzisiaj mija kolejny rok od śmierci Marii.
- Ach... Wybacz, nie wiedziałem.
- Nie, nic się nie stało.
Nastała niezręczna cisza. Jakoś odechciało mi się śniadania, ale Pablo specjalnie je zrobił dla mnie, więc grzechem byłoby odmówić. W końcu ciszę przerwał pan domu:
- Jak chcesz mogę z tobą pójść na cmentarz.
- Dziękuję. - przybliżył się do mnie i mocno przytulił. Czułam się tak, jakby chciał mi przekazać cały swój optymizm i chęć do życia. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć.
Przez resztę śniadania nikt nie odezwał się ani słowem. Ja nie miałam humoru rozmawiać, a Pablo chyba widział, że nie jestem zbytnio chętna do rozmowy. Po zjedzeniu posiłku poszliśmy razem do Studia. Spacer również przebiegł w ciszy.

***

     Godziny w Studiu, niestety szybko zleciały i zanim się obejrzałam byłam już w drodze na cmentarz, trzymając w rękach bukiet kwiatów. Towarzyszył mi Pablo. Chyba zaraziłam go swoim dzisiejszym humorem. Na naszych twarzach można było wyczytać smutek i przygnębienie. Dzisiaj nie miałam chęci na nic - na rozmowę, podśpiewywanie, optymistyczne nastawienie... Krok po kroku zbliżaliśmy się do celu. Po paru minutach już byliśmy. Teraz zostało tylko dojść do grobu Marii. Nie lubiłam... wręcz nienawidziłam chodzić na cmentarz. Chyba jak każdy. Zawsze gdy tam byłam wszystkie moje piękne i te mniej piękne wspomnienia przywracały do mnie w jednej sekundzie.
     Minuty niemiłosiernie wydłużały się. Z każdym krokiem ku grobowi Marii moje serce biło coraz szybciej. W końcu dotarliśmy. Delikatnie położyłam bukiet kwiatów i pomodliłam się. Po modlitwie wpatrywałam się w nagrobek. ''Maria Saramego Castillo''. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Znowu stało się to, co zawsze się dzieje gdy odwiedzam grób Marii - wspomnienia. Wszystko sobie przypomniałam, od samiusieńkiego dzieciństwa. Gdy razem z Marią bawiliśmy się w domu, gdy chodziliśmy razem do teatru, kina, na koncerty. To dzięki niej jestem tym, kim jestem. Gdyby nie ona, nigdy nie byłabym nauczycielką w Studiu, z czym się wiążę fakt, że nie poznałabym mojej miłości. Po mojej twarzy spłynęła samotna łza, która w przeciągu paru sekund zamieniła się w ''strumień''. Pablo zobaczywszy to. przytulił mnie do siebie mocno i zaczął delikatnie głaskać po włosach. Trochę mnie to uspakajało i po paru minutach przestałam płakać.
- Już lepiej?
- Tak, dziękuję. - chyba pierwszy raz dzisiaj uśmiechnęłam się.
Ocierając jeszcze mokre policzki w oddali zauważyłam Violettę i...
- German?
- Angie, Pablo.
- Co ty tu robisz? Nie miałeś być w Niemczech.
- Przyjechałem na rocznicę śmierci Marii.
- Mhm.
Chwilę porozmawialiśmy i razem z Pablo ruszyliśmy w stronę domu. Mimo iż ten dzień był strasznie dołujący, to dzięki pomocy mojego ukochanego nie był aż tak straszny.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Przepraszam, ale wyszedł taki krótki. Dlatego następny postaram się dłuugi :D
W następnym rozdziale trochę się wydarzy. I niedługo dodam zakładkę ''Spojlery''.
Do poniedziałku. ;))
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥


środa, 19 marca 2014

Rozdział 18 - Mieszkanie z Pablo



***

- Czy chciałabyś ze mną zamieszkać?
- Z-zamieszkać?
- No tak... Myślałem nad tym ostatnio i zdecydowałem się w końcu ciebie o to zapytać. Jesteśmy ze sobą już jakiś czas no i chciałby ruszyć do przodu... Miałabyś trochę dalej do Violetty, ale za to bliżej do Studia. Jakbyś musiała gdzieś dalej iść, to bym cię podwoził.
- Spokojnie, Pablo. Dobrze. Zgadzam się. Ale nie musisz mnie nigdzie podwozić, dam sobie radę sama.
- Naprawdę? To świetnie!
- Kiedy mogłabym się do ciebie wprowadzić?
- A kiedy ci pasuje?
- Nawet jutro.
- Dobrze, to przyjadę po ciebie po Studiu.
- Ok.
Resztę spotkania przegadaliśmy na temat naszego mieszkania razem. Może jest do duży krok na przód, ale w końcu jesteśmy dorośli i wiadomo, że jeżeli ten związek jest brany na poważnie, nie skończy się na zwykłym chodzeniu ze sobą.

***


- Angie?
- ...
- Angie?
- ...
- Angie?!
- Co?!
- Mówię do ciebie od paru minut, a ty mnie nie słuchasz!
- Ach... Przepraszam, Pablo. Zamyśliłam się.
Faktycznie, zamyśliłam się. Myślałam jak teraz będzie wyglądać moje życie. Niby to tylko wyprowadzka, ale... Już przywiązałam się do mojego mieszkania. I teraz... będę mieszkać z osobą, którą kocham. Już koniec samotnych śniadań, obiadów i kolacji. To wszystko ma nastąpić już dzisiaj.
- Więc, tak jak mówiłem... Przyjadę dzisiaj po ciebie o 17.
- Dobrze.

***

Narzuciłam na ramię torebkę i ruszyłam w stronę jeszcze mojego domu. Na miejscu od razu jak przyszłam zaczęłam się pakować, więc nie miałam czasu na obiad. Bardzo szybko nastała godzina przybycia Pabla, którego jednak nie było. Spóźniał się już 20 minut. Deja vu? Już miałam do niego dzwonić, ale właśnie ktoś zapukał do moich drzwi. Miałam nadzieję, że to on i się nie myliłam.
- Coś się stało?
- Nie. Dlaczego?
- Bo nie wiem czy wiesz, ale spóźniłeś się pół godziny!
- Wiem... Przepraszam, ale coś mi wypadło.
- Jak mogło ci coś wypaść akurat teraz?! Ech... No dobrze. Przebaczam ci. Ale za karę weź moje bagaże.
- To nie żadna kara, bo i tak bym to zrobił.
Uśmiechnęłam się tylko na chwilę, aby nie zauważył, bo nie chciałam, żeby widział, że nie jestem obrażona.
     Po jakimś czasie byliśmy już w moim nowym domu. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak, że tu jestem.
- Gdzie będę spała?
- Myślałem, że u mnie sypialni, ale jeżeli nie chcesz...
- Nie, nie. Dobrze... I-idę się napić. - ruszyłam niepewnym krokiem w stronę kuchni, przy okazji wchodząc w drzwi.
- Wszystko w porządku?
- T-tak. Alfabetycznym. ba dum tss
Kurcze, już zaczęłam się jąkać! Mam nadzieję, że tego nie zauważył. BĘDĘ Z NIM SPAĆ W JEDNYM ŁÓŻKU?! Dobra, spokój, Angie. Zachowuję się gorzej niż dziecko z podstawówki. Napiłam się wody, aby ochłonąć. Wyszłam na korytarz, gdy nagle usłyszałam głos Pabla
- Angie! Chodź tutaj!
- Dobrze, a gdzie jesteś?!
- W jadalni!
Tak jak powiedział, poszłam do jadalni, a tam zastałam uśmiechającego się Pabla, który stał przy ładnie przyozdobionym stole z pysznie wyglądającym jedzeniem i czerwoną różą.
- Um... Jakaś okazja?
- Chciałem jakoś uczcić to, że się do mnie przyprowadzasz.
- D-dziękuję. - To dlatego się spóźnił...
Oczywiście głównym tematem była moje wprowadzenie się. Rozmawialiśmy również o naszych prywatnych sprawach i newsach z życia, którymi nie mieliśmy wcześniej okazji się podzielić.
- Już 19. Oglądniemy jakiś film?
- Dobrze. Ale ja wybieram.
- Jak sobie panna życzy.
Podeszłam do półki z filmami i zaczęłam szukać jakiegoś ciekawego filmu. Postanowiłam wybrać ''Paranormal Activity''. Był to mój ulubiony horror. Co z tego, że oglądałam go parę razy, teraz będę go oglądać z Pablem... Po filmie podeszłam jeszcze do Pabla, aby mu podziękować. Ale zamiast słów znienacka go pocałowałam. Gdy już się od siebie odkleiliśmy zapytał miło zaskoczony:
- A to za co było?
- Za dzisiejszy wieczór. - powiedziałam uśmiechając się.
Poszłam do toalety się przebrać i już po chwili byłam w naszym łóżku. Na początku serce waliło mi jak szalone, ale gdy Pablo mnie przytulił, czułam się od razu lepiej. Szybko zasnęłam wtulona w ukochaną osobę.



♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Więc tak... Niektórym może się nie podobać taki zwrot akcji, bo może za szybko, bo ciągle świetnie, cudnie itd. Ale może was choć trochę pocieszę a innych zdołuję, że za długo tak nie będzie. No trudno, wszystkim nie dogodzę.
Ostatnio dużo Pangie w Violettcie ♥
Do piątku ;)
PS. Jak widzicie zmieniłam tło na to stare. Cóż, kobieta zmienną jest.
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 17 - Propozycja



***

- David! Musimy porozmawiać!
- To ja wam nie będę przeszkadzał. - powiedział Pablo, po czym ulotnił się z pokoju.
- A o czym chciałaś porozmawiać?
- Już nie musisz udawać. Już wiem.
- Wiesz? O czym? - więc tak chciał się bawić, hm?
- Nie wiesz o co mi chodzi, tak? Jedno słowo - SMS. Nie mówi ci to nic?
- A co miałoby mi mówić?
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Jak mógłbym sobie z ciebie żartować, Angie?
- Wiem, że to ty wysłałeś tą wiadomość Pablo gdzie pisało, że odwołuję nasze spotkanie!
- I osądzasz mnie nie mając na to żadnych dowodów?
- Nie muszę mieć dowodów. Kiedy wczoraj wyszłam na lekcje zostałeś sam w pokoju nauczycielskim i miałeś okazję.
- Przecież każdy może mieć dostęp do twojego telefonu, bo zostawiasz go z torebką w pokoju.
- Ale tylko ty wiedziałeś o naszym spotkaniu. Wczoraj kiedy rozmawiałam z Pablo byłeś z nami w pokoju i mogłeś wszystko usłyszeć.
- Nic nie słyszałem, bo nie jestem typem człowieka, który podsłuchuje innych. Może twój chłopak powiedział o tym komuś i zapomniał?
- Nie zwalaj teraz winy na niego. Pablo nikomu o tym nie mówił. Nie odbiegaj od tematu!
- Tak czy siak to nadal nie jest żaden argument wyjaśniający twoje oskarżenie mnie.
- Wiesz, myślałem, że jesteś inny, a ty zachowałeś się jak dziecko.
Jest uparty jak osioł. Wiedziałam, że dzisiaj nic mi nie powie, więc założyłam torebkę na ramię i ruszyłam w stronę drzwi. Na prawdę nie spodziewałam się, że David jest zdolny do czegoś takiego! A może... może to jednak nie David? Może faktycznie oceniłam go nie mając żadnych dowodów... Zresztą szkolny korytarz to nie miejsce na takie rozmyślenia! Właśnie przechodziłam koło damskiej ubikacji, kiedy usłyszałam głośny płacz dobiegający z jednej z kabin. Cicho weszłam do środka, aby zobaczyć kto to. Lekko popchnęłam drzwi kabiny, gdzie zastałam płaczącą...
- Violu!
- Angie. Co ty tu robisz?
- Co ja tu robię? Lepiej powiedz mi co ty tu robisz? I dlaczego płaczesz?
- B-bo... Ja...
- Spokojnie, Violu. - kucnęłam koło niej i delikatnie głaskałam ją po policzku przy okazji ocierając łzy. - Powiedz powoli i spokojnie co się stało. - Chwilę uspokajała się, przy okazji krztusząc się łzami. Po paru minutach już nie płakała tak intensywnie jak przedtem.
- Chodzi tu o Leona... Bo niby jestem z Diego, ale... Ja nadal czuję coś do Leona i... czuję, że szybko o nim nie zapomnę, a przez to ranię Diego... I dzisiaj się z nim pokłóciłam.
- A więc o to chodzi... Sądzę, że powinnaś o tym szczerze i na spokojnie porozmawiać z Diego. Powiedzieć mu to co czujesz i że Leon nadal nie jest dla ciebie obojętny. O swojej pierwszej prawdziwej miłości tak szybko się nie zapomina. Jeżeli cię naprawdę kocha to zrozumie.
- Tak myślisz?
- Mhm. I przestań się dołować, bo przez ciebie i ja zacznę płakać.
- Dziękuję ci, Angie. Jesteś najukochańszą ciocią na całym świecie.
Wstała i mocno mnie przytuliłam. Cieszyłam się, że przynajmniej jej mogłam jakoś pomóc... Razem wyszłyśmy z toalety. Na korytarzu zauważyłam zdołowanego Diego. Podejrzewałam, że zamartwia się ich kłótnią.
- Tam jest Diego. Leć do niego i mu wszystko powiedz. - szepnęłam mojej siostrzenicy na ucho. Dziewczyna skinieniem głowy dała znać, że rozumie i pobiegła w stronę swojego chłopaka. Postanowiłam pójść do domu i im nie przeszkadzać.

***

     Następnego dnia w Studiu było trochę niezręcznie, gdyż David ciągle mnie unikał, Gregorio był wkurzony na cały świat, a z Pablem nie miałam nawet okazji porozmawiać, bo przyszłam trochę spóźniona z powodu mojego budzika, który mnie nie obudził. cóż za ironia losu Dopiero po lekcjach zastałam go w pokoju nauczycielskim.
- Dzień dobry, Pablo.
- O, dzień dobry. Dzisiaj się w ogóle nie widzieliśmy, prawda?
- Tak jakoś wyszło...
- ... I jak?
- Z czym?
- No z twoją wczorajszą rozmową z Davidem.
- Ah, prawie o niej zapomniałam... No to... zaprzeczał wszystkiemu co powiedziałam.
- Jak to? Żeby być takim kłamcą!
- A może to nie on...
- Jak nie on to kto?!
- No nie wiem...
- Przepraszam, że tak krzyczę. Po prostu denerwuje mnie sama myśl o tej sprawie...
- Nic się nie stało.
- A tak w ogóle to... Idziesz teraz do domu, tak?
- Tak, właśnie miałam wychodzić.
- To chodźmy do Resto Bendu.
- Okej.
W końcu razem gdzieś wyszliśmy.  Gdy już byliśmy na miejscu, Pablo zachowywał się jakoś dziwnie...
- Pablo, wszystko gra?
- T-tak. Tylko chciałem się ciebie o coś zapytać, ale nie wiem jak zareagujesz.
- No to nie denerwuj się tak i pytaj.
- Tak... Czy chciałabyś ze mną zamieszkać?

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Zgaduję, że wszyscy, lub większość myślała, że Pablo się oświadczy XD Dodałam teraz (7:20), bo lepiej chyba przed szkołą niż o 15 po szkole :D
Czy Angie przystanie na propozycję Pabla? Tego dowiecie się w 18 rozdziale, który pojawi się w środę! :D
Trochę mnie dobiło, że przy rozdziale 16 i 15 nie było żadnych komentarzy :/
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 16 - Wiadomość



***

Gdy obudziłam się rano głowa strasznie mnie bolała. W sumie nie dziwię się, przecież płakałam przez połowę nocy. Na szczęście dzisiaj była sobota i nie musiałam iść z rana do Studia. Kiedy tylko pomyślę, że wczoraj Pablo mnie wystawił... A może mnie nie wystawił? Może coś mu się stało? Nie, przecież gdyby coś mu się stało jego rodzice by do mnie zadzwonili... To znaczy jedno - wystawił mnie... Nigdy nie pomyślałabym, że taki jest...
Przez cały weekend Pablo nie odzywał się. Nie wysłał nawet SMSa. Jedyną moją atrakcją przez weekend było wychodzenie do Violetty. Mogłam z nią o wszystkim porozmawiać. Była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka. Moja sobota i niedziela minęły jakoś szybko. W końcu tylko wstawałam, jadłam śniadanie, szłam do Violetty, czytałam książkę, jadłam obiad, oglądałam coś w telewizji, jadłam kolację i szłam spać...
Był już poniedziałek rano. Dzisiaj powrót do Studia, co się wiąże ze spotkaniem Pabla... Postanowiłam sobie, że będę go ignorować i nie odzywać, po tym co mi zrobił.

***

- Angie, cześć. Dlaczego w piątek odwo... - Pablo nie zdążył dokończyć, bo David wszedł mu w zdanie.
- Dzień dobry, Angie. Jak tam życie?
- Dobry. No... stabilnie. A u ciebie?
- Świetnie wręcz.
- A stało się coś specjalnego, że u ciebie tak świetnie?
- N-nie... znaczy tak... znaczy nie.. nie! Nic takiego. - gdy wychodził podejrzanie się uśmiechnął... Zachowywał się jakoś dziwnie.
- Angie. - udawałam, że go nie słyszę i kontynuowałam popijanie kawy. Ale on nie przestawał i po czwartym ''Angie'' już nie mogłam go znieść i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy trzymałam już rękę przy klamce, Pablo złapał mnie za ramię. Aż mnie ciarki przeszły...
- Musimy porozmawiać. Dlaczego wtedy wysłałaś mi wiadomość, żebym nie przyszedł? - co?! Jaką wiadomość?! Czy on chce oszukać mnie czy siebie?! - Obraziłaś się na mnie za coś? I dlaczego mnie ignorujesz?
Nic mu nie odpowiedziałam tylko wyzwoliłam się z jego uścisku i poszłam w stronę sali lekcyjnej. Wcześniej czy później będę musiała z nim porozmawiać...

***

     Na przerwie po pierwszej lekcji poszłam do pokoju nauczycielskiego porozmawiać z Pablo. Na szczęście na miejscu zastałam tylko jego.
- Angie!
- Dobrze, porozmawiajmy.
- Świetnie.
- Ale ja mówię pierwsza. Od czego by tu zacząć... Ach no tak - dlaczego mnie wystawiłeś?!
- Ja?! Wystawiłem?! Przecież napisałaś mi SMSa, żebym po ciebie nie przychodził, bo odwołujesz nasze
spotkanie i żebym do ciebie nie dzwonił, a sama do mnie dzwoniłaś w piątek.
- Napisałam ci wiadomość? Pablo, jeżeli chciałeś odwołać nasze spotkanie, mogłeś mi powiedzieć wprost, a nie wystawiasz mnie, a teraz mi wmawiasz, że ci wysłałam wiadomość! Pablo, bądźmy dorośli.
- Ale mówię prawdę! Patrz. - wyjął swój telefon i pokazał mi wiadomość.

Niestety, ale odwołuję nasze dzisiejsze spotkanie.
Nie przychodź po mnie, nie dzwoń do mnie.
Angie

- Ale to nie ja napisałam! W domu czekałam na ciebie! Już myślałam, że miałeś jakiś wypadek! Dzwoniłam do ciebie.
- Miałem rozładowany telefon, a kiedy zobaczyłem, że dzwoniłaś do mnie chciałem oddzwonić, ale przypomniałem sobie wtedy twój SMS...
- Ale jak mogłeś dostać taką wiadomość? Mógł to napisać praktycznie każdy, bo swój telefon zostawiam gdzie popadnie... Nikt nie przychodzi mi na myśl, kto nie chciałby, żebyśmy się spotkali... Oprócz Jackie i ... Davida! Przecież zostawiłam wczoraj moją torebkę w pokoju gdy był sam! - właśnie w tym momencie do pokoju wszedł David.
- David! Musimy porozmawiać!

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Jak się podobał rozdział? :) Następny rozdział w poniedziałek, bo chcę mieć weekend wolny, a normalnie będę dodawać co 2 dni.
PS. Coś mi się dzieje z bloggerem, że nie dodaje po kolei rozdziałów, znaczy na głównej jest nie po kolei, za co przepraszam. ;=;
Komentujcie, polecajcie :>
besos ♥

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 14 - Kolacja z rodzicami





***

Nic nie może mi popsuć dzisiejszego dnia. - To była moja jedyna myśl w drodze do Studia. Chociaż jeszcze wszystko było możliwe... Dzień w pracy minął mi przyjemnie i szybko. Już ruszałam w stronę domu. Nagle zatrzymałam się, ponieważ z tyłu usłyszałam jak ktoś mnie woła. Okazało się, że był to nikt inny jak Pablo, który biegł w moją stronę.
- A ty przypadkiem w poniedziałki nie masz do 14?
- Mam. Ale dzisiaj wtorek.
- ... Ale jestem zakręcona ostatnio.
- No nie ważne. Przed chwilą dzwonili do mnie rodzice, żeby porozmawiać, bo długo się nie kontaktowaliśmy. I jak zapytali się czy z kimś jestem, to powiedziałem, że jestem z Tobą. Oni wtedy zaczęli się cieszyć i ... zaprosili nas na kolację... - nagle Pablo, nie wiem dlaczego posmutniał.
- To czemu się smucisz?A w ogóle dlaczego się cieszą? Przecież mnie nie znają.
- Bo nie raz im o tobie opowiadałem. - gdy to mówił zarumienił się. - I bardzo cię polubili, mimo iż cię nie znają
- No to o co chodzi?
- No właśnie o to, że cię bardzo lubią. Raz w podstawówce wpadła do mnie na chwilę moja koleżanka po lekcje. Moi rodzice oczywiście pomyśleli, że to moja dziewczyna i zadawali jej w kółko pytania, opowiadali o moim dzieciństwie i nawet pokazywali zdjęcia z przeszłości... To było straszne... Dziewczyna po jakiejś godzinie poszła do domu pod pretekstem bólu głowy i nigdy więcej do mnie nie wróciła po lekcje... - przez całą historyjkę Pabla śmiałam się do łez.
- Co cię tak bawi? - zapytał oburzony po chwili.
- Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać. To mają być straszni rodzice? Proszę Cię, Pablito. Ja jestem straszną gadułą, więc dogadamy się. A no i z chęcią bym pooglądała Twoje zdjęcia z dzieciństwa. - powiedziałam szyderczo się uśmiechając.
- Jak chcesz... W domu do nich zadzwonię i dam  ci znać kiedy jedziemy.
Jako odpowiedź pokiwałam twierdząco głową i ruszyliśmy dalej.

***

     Następnego dnia w domu dostałam telefon od Pabla. Powiedział mi, że przyjedzie po mnie po pracy. tak, Pablo ma samochód. Tak jak powiedział, tak zrobił. Byłam ciekawa jacy są jego rodzice. Ciekawe czy jest do nich podobny...
Po długiej drodze podjechaliśmy pod duży, biały budynek. Z zachwytem weszłam do niego i zaczęłam go podziwiać. W środku zdawał się równie dużo, co willa Castillo. Po chwili zza rogu pojawili się starsi ludzie, które za pewne byli jego rodzicami. Już chciałam się z nimi przywitać, ale zanim zdążyłam wykrztusić chociaż ''dzień dobry'', matka Pabla rzuciła mi się na szyję i zaczęła mnie mocno przytulać. Aż za mocno.
- Pablo, ale masz śliczną dziewczynę. Jesteś pewnie Angie, tak? Pablo już od dawna mi o tobie opowiadał jaka to ty jesteś... - chciała coś powiedzieć, ale Pablo przerwał jej.
- Mamo! - na twarzy był cały czerwony. Zaśmiałabym się, ale przez panią Galindo nie mogłam złapać powietrza. Pablo chyba to zauważył, bo po chwili rzekł.
- Mamo, bo ją zaraz udusisz!
- Ach no tak, zapomniałabym.
Nareszcie mogłam normalnie oddychać. Po chwili podszedł do mnie i przywitał się.
- Cristiano, ojciec Pabla. - wyciągnął w moją stronę rękę. Wydawał się przeciwieństwem do swojej żywiołowej żony.
- Miło mi, Angie.
- To może chodźmy do jadalni? - zapytała matka Pabla.
- Wy idźcie, my z Angie zaraz dojdziemy, tylko ściągniemy buty.
Po chwili państwo Galindo ruszyli w stronę jadalni, a ja z Pablem zostaliśmy sami, co chciał wykorzystać na rozmowę.
- I jak moi rodzice?
- Twój ojciec wydaje się bardzo miły, a mama rozbawia mnie. Lubię takie żywiołowe osoby jak ona.
- To dobrze.

***

     Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać... A praktycznie matka Pabla zaczęła rozmawiać.
- To... Ile już jesteście razem?
- około..
- A Angie, twoi rodzice popierają wasz związek?
- Mój ta...
- Mieszkacie już razem?
- Jeszcze n...
- Jak wam się układa?
- Mamo! Możesz w końcu się uspokoić?! Nawet nie dajesz nam czasu na odpowiedź. - w końcu nerwy Pabla puściły i upomniał mamę.
- Pablo... - szepnęłam cicho w jego stronę, aby trochę przystopował. Ja natomiast zaczęłam się śmiać. Tak jak podejrzewałam 6 par oczu spojrzały na mnie.
- Z czego się śmiejesz, Angie? - zapytała pani Galindo.
- Bo pani strasznie mi przypomina moją matkę. - powiedziałam nadal się śmiejąc. Wtedy Pablo też zaczął się śmiać i po chwili śmialiśmy się wszyscy.
- Dobrze. To, Angie. Może opowiesz nam coś o sobie?
- O sobie?
- No wiesz... O swojej rodzinie itd. Coś tam o tobie wiemy, ale niewiele.
- Ale tu nie ma o czym opowiadać... W związku z rodziną... Moja siostra i mój ojciec jak już może wiecie... - rodzice Pabla pokiwali twierdząco głową. Dobrze, że Pablo im o tym powiedział, bo nie miałabym ochoty o tym rozmawiać... - Więc mój szwagier po śmierci Marii spakował wszystkie swoje manatki i wyjechał ze swoją pięcioletnią wtedy córką do Europy. Ja z mamą szukaliśmy ich przez parę lat, ale to nic nie dawało. W końcu powróciłam do Buenos Aires, a moja mama została w Europie. I właśnie tutaj znalazłam pracę - Studio, tam poznałam dobrych przyjaciół i Pabla. Po jakimś czasie znalazłam tu też moją siostrzenicę, Violettę. Okazało się, że ze swoim ojcem powrócili do domu. No i chciałam im powiedzieć, że jestem ciotką Violi, o której pewnie nawet nie ma pojęcia. Chciałam powiedzieć Violettcie jak jej matka ją bardzo kochała, być przy niej, wspierać ją, ale... wyszło, że jestem jej guwernantką, co jest długą historią... - gdy skończyłam opowiadać mój monolog, rodzice Pabla wpatrywali się we mnie z otwartymi ustami.
- T-to.... Było wzruszające. - powiedziała pani Galindo przecierając sobie łezkę.
- Wzruszające? Nigdy nie pomyślałabym, że to było ... wzruszające.
- Właśnie było.
Przez resztę kolacje rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Jakoś obeszło się bez albumu i historyjek z dzieciństwa. Naprawdę polubiłam rodziców Pabla. Oni mnie chyba też. O około 18 zbieraliśmy się domu.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

I jak? :D
Podobał się rozdział? :)
Komentujcie, polecajcie :>
besos ♥ 

Rozdział 15 - Nieudane spotkanie



***

Szłam powolnym krokiem w stronę Studia, po drodze podziwiając uroki Buenos Aires z rana. Humor dzisiaj mi dopisywał, więc na mojej twarzy od rana malował się ciepły uśmiech. W tym roku był nad wyraz ciepły marzec. Cieszył mnie fakt, że już dzisiaj piątek. A co to oznacza? Nie, tym razem nie chodzi tu o nowy odcinek ulubionej telenoweli. Tym razem było to coś o niebo lepszego. Otóż Pablo zaprosił mnie do siebie. Niby miało to być zwykłe oglądanie horroru, ale sam fakt, że ten wieczór spędzę z nim mnie cieszy.
 Ze wspaniałym humorem przekroczyłam próg pokoju nauczycielskiego.
- Dzień... - nie dokończyłam, gdyż ktoś przerwał mi swoim krzykiem. A któż mógłby się wydzierać z rana? Nie była to wielka zagadka. Tym razem ofiarą Gregoria był David.
- Jak mogłeś ich pochwalić za zatańczenie tak beznadziejnego układu?!
- Beznadziejny? Wypraszam sobie.
- Proszę cię. Nie oszukujmy się. On nie był beznadziejny. To był najgorszy układ jaki w życiu widziałem! Już nawet ta Jackie od siedmiu boleści była lepsza. - pomiędzy tą dwójką stał bezradny Pablo ze zmęczoną miną. Pewnie nie łatwo jest być naszym dyrektorem.
- Już wiem, dlaczego dzieciaki cię tak nie lubią!
- Akurat to czy mnie lubią czy nienawidzą jest mało ważne. Ważne jest to, że nie dodaję do moich układów ruchów mojej prababci!
- O nie... Teraz to przegiąłeś! - już widziałam, że tak łatwo nie skończą tego tematu, więc chciałam załagodzić sprawę.
- Dzień dobry! - powiedziałam jak najoptymistyczniej tylko umiałam. W tym momencie wzrok wszystkich trzech mężczyzn wylądował na mnie.
- Angie! Od kiedy tu stoisz? - zapytał Pablo.
- Od jakiegoś czasu. Chciałam już wcześniej się przywitać, ale nie chciałam przerywać wam dyskusji.
- Właśnie przerwałaś. - rzucił Gregorio.
- Tym lepiej.
- Przyszedł następny pupilek dyrektora, więc idę na zajęcia. - przy wychodzeniu szturchnął mnie ramieniem.
- Co za człowiek. - westchnęłam.
- Zawsze taki jest?
- Niestety tak. Kiedy Jackie była nowa nie dawał jej żyć i co krok ją krytykował.
- Oh...
- Muszę iść na lekcje. - powiedział Pablo. Gdy przechodził koło mnie dodał. - Nie zapomniałaś o naszym dzisiejszym spotkaniu?
- Oczywiście, że nie.
- Będę po ciebie o 18. - rzucił, po czym wyszedł.
David podejrzanie się nam przysłuchiwał, ale nic nie powiedziałam, bo mogło mi się zdawać. Nawet Gregorio nie zepsuje mi dzisiaj humoru. Odwiesiłam torebkę na wieszak i zostawiłam Davida samego.

***


     Lekcje miło mi minęły. Już byłam w domu. Całą drogę coś sobie podśpiewywałam pod nosem. Usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać jakiś serial w telewizji, na którym nie mogłam się skupić, bo ciągle myślałam o dzisiejszym spotkaniu.

Dochodziła już 18, więc postanowiłam się przygotować. Ubrałam się w koszulkę w kwiaty i zielone spodnie, a włosy związałam w koński ogon.


18:00

Już jest osiemnasta! Poszłam do salonu usiąść na sofie i wyczekiwać na Pabla.


18:15

 Już powinien być... Angie! Panikujesz! To dopiero 15 minut spóźnienia, nie histeryzujmy!

18:30
 
 Już powinien być po mnie pół godziny temu... Popatrzyłam na telefon, czy może nie wysłał mi wiadomości o spóźnieniu. Nic. Ani połączenia nieodebranego, ani wiadomości... Może coś mu się stało?! Nie. Nawet tak nie myśl, Angie.

19:00
 
Już moja nadzieja na spotkanie przepadła. Spróbowałam do niego zadzwonić, ale miał wyłączony telefon... Poczułam, że na mojej twarzy spływa samotna łza. Chwilę potem moja twarz była już cała mokra od płaczu...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Dum dum dum.
Jak się podobał rozdział? :)
PS Już po Packie! ♥
Komentujcie, polecajcie :>
besos ♥