***
Szłam powolnym krokiem w stronę Studia, po drodze podziwiając uroki Buenos Aires z rana. Humor dzisiaj mi dopisywał, więc na mojej twarzy od rana malował się ciepły uśmiech. W tym roku był nad wyraz ciepły marzec. Cieszył mnie fakt, że już dzisiaj piątek. A co to oznacza? Nie, tym razem nie chodzi tu o nowy odcinek ulubionej telenoweli. Tym razem było to coś o niebo lepszego. Otóż Pablo zaprosił mnie do siebie. Niby miało to być zwykłe oglądanie horroru, ale sam fakt, że ten wieczór spędzę z nim mnie cieszy.
Ze wspaniałym humorem przekroczyłam próg pokoju nauczycielskiego.
- Dzień... - nie dokończyłam, gdyż ktoś przerwał mi swoim krzykiem. A któż mógłby się wydzierać z rana? Nie była to wielka zagadka. Tym razem ofiarą Gregoria był David.
- Jak mogłeś ich pochwalić za zatańczenie tak beznadziejnego układu?!
- Beznadziejny? Wypraszam sobie.
- Proszę cię. Nie oszukujmy się. On nie był beznadziejny. To był najgorszy układ jaki w życiu widziałem! Już nawet ta Jackie od siedmiu boleści była lepsza. - pomiędzy tą dwójką stał bezradny Pablo ze zmęczoną miną. Pewnie nie łatwo jest być naszym dyrektorem.
- Już wiem, dlaczego dzieciaki cię tak nie lubią!
- Akurat to czy mnie lubią czy nienawidzą jest mało ważne. Ważne jest to, że nie dodaję do moich układów ruchów mojej prababci!
- O nie... Teraz to przegiąłeś! - już widziałam, że tak łatwo nie skończą tego tematu, więc chciałam załagodzić sprawę.
- Dzień dobry! - powiedziałam jak najoptymistyczniej tylko umiałam. W tym momencie wzrok wszystkich trzech mężczyzn wylądował na mnie.
- Angie! Od kiedy tu stoisz? - zapytał Pablo.
- Od jakiegoś czasu. Chciałam już wcześniej się przywitać, ale nie chciałam przerywać wam dyskusji.
- Właśnie przerwałaś. - rzucił Gregorio.
- Tym lepiej.
- Przyszedł następny pupilek dyrektora, więc idę na zajęcia. - przy wychodzeniu szturchnął mnie ramieniem.
- Co za człowiek. - westchnęłam.
- Zawsze taki jest?
- Niestety tak. Kiedy Jackie była nowa nie dawał jej żyć i co krok ją krytykował.
- Oh...
- Muszę iść na lekcje. - powiedział Pablo. Gdy przechodził koło mnie dodał. - Nie zapomniałaś o naszym dzisiejszym spotkaniu?
- Oczywiście, że nie.
- Będę po ciebie o 18. - rzucił, po czym wyszedł.
David podejrzanie się nam przysłuchiwał, ale nic nie powiedziałam, bo mogło mi się zdawać. Nawet Gregorio nie zepsuje mi dzisiaj humoru. Odwiesiłam torebkę na wieszak i zostawiłam Davida samego.
***
Lekcje miło mi minęły. Już byłam w domu. Całą drogę coś sobie podśpiewywałam pod nosem. Usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać jakiś serial w telewizji, na którym nie mogłam się skupić, bo ciągle myślałam o dzisiejszym spotkaniu.
Dochodziła już 18, więc postanowiłam się przygotować. Ubrałam się w koszulkę w kwiaty i zielone spodnie, a włosy związałam w koński ogon.
18:00
Już jest osiemnasta! Poszłam do salonu usiąść na sofie i wyczekiwać na Pabla.
18:15
Już powinien być... Angie! Panikujesz! To dopiero 15 minut spóźnienia, nie histeryzujmy!
18:30
Już powinien być po mnie pół godziny temu... Popatrzyłam na telefon, czy może nie wysłał mi wiadomości o spóźnieniu. Nic. Ani połączenia nieodebranego, ani wiadomości... Może coś mu się stało?! Nie. Nawet tak nie myśl, Angie.
19:00
Już moja nadzieja na spotkanie przepadła. Spróbowałam do niego zadzwonić, ale miał wyłączony telefon... Poczułam, że na mojej twarzy spływa samotna łza. Chwilę potem moja twarz była już cała mokra od płaczu...
♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Dum dum dum.
Jak się podobał rozdział? :)
PS Już po Packie! ♥
PS Już po Packie! ♥
Komentujcie, polecajcie :>
besos ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z chęcią poczytam wasze opinie o rozdziale! :)