czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 13 - Dobra wiadomość



***

- Ja... Wyjeżdżam z Germanem i Violettą do Niemczech na 6 miesięcy... - Jego reakcja była jeszcze gorsza niż wtedy, gdy powiedziałam mu, że musimy się rozstać. W jego oczach zgasły ostatnie iskierki szczęścia. Przez prawie minutę ani ja ani on nie mieliśmy odwagi się odezwać. W końcu postanowiłam coś powiedzieć.
- Pablo... Wiem, że to pewnie będzie dla Ciebie i dla mnie trudne... - Pablo wtrącił mi się w zdanie.
- Trudne? Trudno to było mi wtedy, gdy powiedziałaś mi, że musimy zerwać. Przynajmniej mógłbym Cię wtedy nadal codziennie widywać, co byłoby moją jedyną pociechą i jakoś z trudem bym to przeżył. Mógłbym wtedy nadal rozmawiać z Tobą, dzielić się szczęściem i smutkiem, mieć Cię przy sobie... A jak wyjedziesz? To tak jakby moje całe szczęście i chęć życia zakopała się pod ziemię na pół roku...
- Pablo, proszę nie mów tak, bo mi to utrudniasz... Wiem, mi też jest strasznie z tego powodu przykro, ale tak musi być...
- W ogóle dlaczego musisz jechać z nimi?
- Bo German musi tam jechać ze względu na swoją pracę i zabiera ze sobą Violettę, a ja bym nie zniosła gdyby znowu mi ją wziął na tak długi okres... Wiesz, że dla Violetty mogłabym oddać życie.
- W takim razie powinnaś mnie rozumieć. Postaw się na moim miejscu, Angie...
Chciałam coś dodać, ale nagle Pablo wstał z kanapy i ruszył w stronę przedpokoju. Zdążyłam tylko wyszeptać ciche ''Pablo'', bo po chwili usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. ''Dlaczego... Dlaczego wszystko musi być tak skomplikowane w moim życiu?! Gdy w końcu znalazłam kogoś kto dzieli ze mną takie samo uczucie i wiem, że bylibyśmy szczęśliwi to nawet na chociaż miesiąc nie może nic nam nie przeszkodzić... Dlaczego moje życie musi być takie trudne?! Dlaczego muszę podejmować decyzje, które ranią moją ukochaną osobę?!''
Miałam pełno pytań na które nie znałam odpowiedzi. Może po prostu tak chciał los? Może chciał, żebym była nieszczęśliwa do końca życia... Gdybym miała siłę, wykrzyczałabym całemu światu co czuję. Już nie miałam dzisiaj na nic ochoty. Szybko przebrałam się, umyłam i zasypiałam w łóżku. A raczej próbowałam to zrobić...

***

     Następnego dnia ze snu obudził mnie dzwonek mojej komórki. Z zamkniętymi oczami po omacku szukałam ręką urządzenia, które nękało mnie od rana. Na ekranie pisało, że osoba, która dzwoni to... German. Czego on ode mnie chciał? Jest teraz ostatnią osobą z jaką chcę rozmawiać. Zrezygnowałam więc z odebrania i odłożyłam komórkę na stolik. Gdy w końcu telefon przestał dzwonić, zaczął znowu po 5 sekundach. Zdenerwowałam się i w końcu odebrałam, bo nie dałby mi żyć.
- Czego chcesz?
- Spokojnie. Chciałem tylko powiedzieć, że owszem wyjeżdżam, ale bez Violetty. - Czy ja dobrze usłyszałam? Bez Violetty? Jednak ma serce i resztki rozumu?! - Postanowiłem tak zrobić, ponieważ zastanowiłem się nad tym co mi powiedziałaś...
- T-to dobrze. - powiedziałam normalnym tonem, lecz w środku piszczałam z radości. Jednak nie będę musiała z nimi wyjeżdżać!
- Violetta gdy dowiedziała się, że wyjeżdżam niezbyt się ucieszyła i nawet się zamknęła w pokoju, bo była na mnie zdenerwowana, ale już jest wszystko dobrze. Będzie pod opieką Olgi i Ramalla i mam prośbę. Mianowicie, żebyś codziennie do niej przychodziła i się nią opiekowała.
- Oczywiście, przecież jestem jej najbliższą rodziną.
- Wyjeżdżam na 6 miesięcy, ale będę przyjeżdżał przynajmniej raz na miesiąc. A no i będę do niej dzwonił codziennie.
- Naprawdę się cieszę, że tak postanowiłeś. Dziękuję.
- To ja muszę już kończyć, bo idę się pakować. Do usłyszenia. - po chwili rozłączył się.
Dzięki tej rozmowie od razu humor mi się poprawił.
- Muszę powiedzieć o tym Pablo! - powiedziałam sama do siebie.
Szybko poleciałam do toalety, aby się ubrać i już po chwili ruszałam w stronę domu dyrektora.

***

Po 20 minutach byłam na miejscu. Trochę się zdyszałam, bo szłam szybkim krokiem. Po prostu nie mogłam się doczekać aż mu to powiem! Podeszłam do drzwi i lekko w nie zapukałam. Po chwili stał w nich pan domu z kwaśną miną, co nie było wielkim dla mnie zdziwieniem.
- Angie? Co Ty tu robisz o tej godzinie?
- Bo mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość i nie mogłam czekać aż do Studia!
- Ale, żeby o 7 rano?
- Bo... Jest 7 rano? - faktycznie, teraz sobie uświadomiłam, że od czasu rozmowy nie popatrzyłam nawet na zegarek, bo byłam zbyt podekscytowana. - No nieważne! Nie jadę do Niemczech! German wyjeżdża sam, bez Violetty! - od razu na twarzy Pablo zagościł promienny uśmiech. Gdy już do niego dotarło to, co przed
chwilą powiedziałam, rzucił mi się na szyję i mocno przytulił. Nic nie mówił, tylko tulił mnie do siebie. W jego ramionach czułam, że nic mi nie grozi...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

W końcu jakieś normalne zakończenie, nieprawdaż? XD
Postaram się na razie nie psuć Pangie, bo przez te ostatnie rozdziały ciągle coś mieszam >.< Wybaczcie, że już was straszyłam, że Angie wyjeżdża, ale chciałam się pozbyć Germana no i mi przyszedł do głowy pomysł, żeby zrobić taki dramacik :D
Proszę o głosowanie w ankiecie :> 
Chciałam wam też podziękować. Za co? Ano za te wszystkie piękne słowa, które mnie motywują do dalszego pisania, za ponad 1200 wyświetleń i za to, że w ogóle czytacie moje wypociny :'D Dziękuję, że jesteście ♥
Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 12 - Wyjazd



***

- Pablo... - obróciłam się tak, żeby patrzeć mu prosto w oczy. - Musimy zerwać.Pablo w tym momencie zamarł. Po chwili jednak się otrząsnął i zadawał pytania jak oparzony, chyba naprawdę się przejął.
- Jak to zerwać?! Zrobiłem coś źle? To przez Germana? A może... już mnie nie kochasz?
- Pablo, uspokój się. Nie, nie zrobiłeś nic źle, to nie przez Germana i nadal Cię kocham... - czułam się tak jakby za chwilę z moich oczu miał wypłynąć wodospad...
- To dlaczego, Angie? - teraz przybrał taki smutny wyraz twarzy, że nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre. Zaczęłam mu opowiadać o Jackie i o tym, że mi groziła, co chwilę przy tym krztusząc się łzami. Gdy już opowiedziałam mu wszystko, Pablo znienacka przytulił mnie.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Nie, jasne, że nie. Przecież to nie Twoja wina. Ja na Twoim miejscu postąpiłbym tak samo.
- Przepraszam Pablo, ale nie mam na nic dzisiaj siły... Możemy się spotkać kiedy indziej?
- Oczywiście. Jak jesteś zmęczona to nie będę Cię zmuszał.
Poszłam do toalety przemyć rozmazany makijaż i chwilę później wychodziłam z Pablem do domu.

***

     W studiu następnego dnia dowiedziałam się, że Pablo wszystko powiedział Antoniowi, który zawiesił Jackie na czas nieokreślony, ponieważ ''nauczycielka nie powinna się tak zachowywać, a zwłaszcza względem innych nauczycieli''. Trochę mi było smutno, że zawiesili Jackie, ale w głębi ducha cieszyłam się. Może gdy wróci, zrozumie swoje błędy i zmieni się?
Wracałam do domu sama, ponieważ Pablo musiał zostać dłużej. Była ładna pogoda, więc chciałam z niej skorzystać. Kupiłam sobie jabłko w karmelu, przysiadłam na pobliskiej ławce i po chwili delektowałam się. Nagle usłyszałam znany mi dźwięk komórki. Oznaczał on, że dostałam wiadomość. Sięgnęłam więc po telefon i odczytałam SMSa.

Mogłabyś dzisiaj do mnie przyjść
po pracy? Chciałbym z Tobą porozmawiać.
German.

Porozmawiać? O czym? Pablo by się wkurzył na mnie, że do niego poszłam... Ale ciekawość mnie zżera o czym chce porozmawiać. Po chwili namysłu postanowiłam odpisać mu.

Już skończyłam lekcje i jestem po pracy. 
Jeszcze nie jestem w domu, więc mogę do Ciebie wpaść. 
Będę za około pół godziny.
Angie. 

Migiem skończyłam jeść jabłko i ruszyłam w stronę willi Castillo. Tak jak napisałam, byłam w pół godziny na miejscu. Drzwi otworzyła mi Olga, która rzuciła mi się na szyję.
- Angie! Wróciłaś! Jak to dobrze! Zaraz zrobię ciasto! Jakie chcesz czekoladowe czy waniliowe? A zresztą, nieważne. Zrobię oba. Aj, przepraszam, rozgadałam się, wchodź, wchodź. - złapała mnie za rękę i lekko pociągnęła za drzwi. - A gdzie masz jakieś walizki, torby?
- Nie dałaś mi dojść do słowa, Olgo. Nie wracam. German coś chce ode mnie i wysłał mi wiadomość, żebym przyszła. - gosposia zmieniła wyraz twarzy z wesołej na smutną. - Nie martw się, Olgo. Przecież was odwiedzam.
- No niby tak. Szkoda, że nie wracasz... A pan German powinien być w gabinecie.
- Dziękuję.
Za radą Olgi, ruszyłam w stronę twierdzy mojego szwagra. Po chwili znajdowałam się w środku. German jak zwykle siedział na swoim fotelu. Wymamrotałam jakieś przywitanie i usiadłam na wprost jego.
- O czym chciałeś porozmawiać?
- O ostatnim incydencie w kuchni.
- A co tu jest do tłumaczenia?
- Zrobiłem to, ponieważ nie wiedziałem, że masz jeszcze kogoś, kogo kochasz... Gdybym to wiedział, nie zrobiłbym tego. Przepraszam, postąpiłem pochopnie...
- Mhm... Jeszcze jakaś sprawa?
- Tak... Mianowicie wyjeżdżam z Violettą oraz Olgą i Ramallem do Niemczech na pół roku z powodu mojej pracy... - gdy to usłyszałam, wstałam z miejsca i zaczęłam na niego krzyczeć.
- Że co?! Chyba sobie żartujesz! Jeszcze nie tak dawno temu wróciliście do Buenos Aires, a już się przenosisz gdzie indziej?! Violetta nie jest walizką, jakbyś nie zauważył! Zgaduję, że jeszcze nie wie o waszym wyjeździe. Nie pozwolę Ci ją znowu odebrać! - Gdy skończyłam krzyczeć wyszłam z gabinetu. Przed drzwiami stali Olga i Ramallo, którzy pewnie podsłuchiwali. Zresztą nawet na drugim końcu ulicy by mnie usłyszeli.
- My n-nie podsłuchiwaliśmy... - wydukała Olga.
- W porządku. Postarajcie się mu przemówić do rozumu, może wam się uda...
Oburzona wyszłam.

***

     W domu nawet nie miałam siły na zrobienie sobie obiadu. Gdy przyszłam od razu rzuciłam się na kanapę i włączyłam jakiś serial, na którym nie mogłam się skupić, bo myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Byłam wkurzona na cały świat, przez to, czego się dzisiaj dowiedziałam. Nagle usłyszałam głos dzwonka do drzwi. ''Czy ja nigdy nie zaznam spokoju?'' - pomyślałam. Mogłam dalej leżeć i udawać, że mnie nie ma, ale to nie byłoby podobne do mnie, więc nie zostało mi nic innego niż otworzyć te cholerne drzwi. Przed nimi stał...
- Pablo?
- Aż tak się zdziwiłaś?
- N-nie. Co tu robisz?
- A co już nie mogę wpaść do mojej dziewczyny? - nic nie odpowiedziałam, bo nie byłam na nic w humorze.
Pablo chyba zauważył, że w ogóle się nie uśmiecham i zapytał.
- Coś się stało?
- Nie...
- To czemu masz taką minę?
- Jaką minę? - teraz wymalowałam na mojej twarzy sztuczny uśmiech, aby nie poruszał tego tematu dalej.
- No i tak ma być.
Chwilę potem wszedł do mojego domu i usiadł na kanapie.
- Przyniosłem parę fajnych filmów. Wolisz horror czy komedię?
- Pablo... Musimy porozmawiać...
- To usiądź. - zrobiłam tak jak powiedział.
- To o czym chcesz porozmawiać?
- Ja... Wyjeżdżam z Germanem i Violettą do Niemczech na 6 miesięcy...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Kolejne tragiczne zakończenie XD
Ci, którzy macie twittera - obserwujcie polskiego twittera Ezequiela :D Sam Ezequiel go obserwuje >.<
https://twitter.com/Kelo_Polonia

Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 11 - Niezapomniany wieczór



***

Wielkimi krokami dochodziła godzina kolacji. Z minuty na minutę coraz bardziej się denerwowałam. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. ''Sory Pablo, ale muszę Ci złamać serce i zerwać z Tobą. Dla mnie też jest to trudne, ale tak bywa.'' . Boże, co by sobie pomyślał. W końcu jesteśmy razem, a ja to muszę zniszczyć. Gdyby nie Jackie, pewnie świetnie nam by się wiodło... Siedziałam tak na łóżku i rozmyślałam. Przypomniałam sobie, że już dochodzi 19, a ja nie jestem przygotowana. Zwlokłam się z łóżka i szybkim ruchem poszłam do szafy, aby poszukać jakiejś odpowiedniej kreacji na ten niezapomniany wieczór.
Wybrałam sukienkę w kwiaty z beżowym paskiem. Makijaż zrobiłam nieco mocniejszy niż na co dzień, a włosy spięłam w koka. Gdy skończyłam się pindrzyć stanęłam przed lustrem, aby zobaczyć rezultat mojej pracy.
- No Angie, wyglądasz ładnie, teraz pozostało tylko ładnie złamać mu serce. - powiedziałam do siebie, nie wiadomo po co. Chciałam się dobić?
Ostrożnie usiadłam na fotelu, aby sukienka była w nienaruszonym stanie i znowu zaczęłam myśleć. O czym? Tym razem nie o kolacji. Myślałam o moim dzieciństwie. Przypomniałam sobie moje młode lata. Gdy matka i ojciec byli zajęci Marią, ja sama przesiadywałam na podwórku z książką w ręce i uczyłam się. Nie miałam przyjaciół, więc wolny czas spędzałam nad książkami. W klasie byłam jedną z najlepszych uczennic. Jak teraz pomyślę to... Pablo był moim pierwszym przyjacielem. Gdy poznaliśmy się w pracy jeszcze byłam cichą, szarą myszką, którą nikt się nie przejmował. Tylko Pablo nie poszedł w ślad innych i nie ignorował mnie. Zawsze gdy go potrzebowałam był przy mnie - w te dobre i gorsze dni. Jak ja wcześniej nie zauważyłam, że go tak kocham? Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Nie miałam mieć dzisiaj żadnych gości, więc byłam pewna, że to Pablo. Szybko wstałam z fotelu, po drodze ubierając obcasy, które wcześniej rzuciłam w kąt i pobiegłam do drzwi. Przed drzwiami stał Pablo, ubrany w piękny, czarny garnitur. W ręku trzymał mój ulubiony kwiat - czerwoną różę. Dobrze mnie znał.
- Dobry wieczór, Najdroższa. Pięknie wyglądasz. - Czy on naprawdę musiał być aż taki miły? Tylko mi utrudniał.
- Dz-dziękuję. Ty też nieźle wyglądasz. - po tych słowach wręczył mi czerwoną różę.
- Bardzo dziękuję. Tylko wsadzę ją do wazonu i możemy iść, poczekaj moment.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Tyle, że teraz denerwowałam się jeszcze bardziej niż przed przybyciem Pabla. ''Jak ja mu to powiem, jak ja mu to powiem, jak ja mu to powiem...'' - szeptem powtarzałam sobie w kółko. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam wazon. Nie taki zwykły wazon. Ten należał do mojej zmarłej babci. Mama dostała go od niej, a ja od mamy, więc jest dla mnie strasznie cenny, dlatego postanowiłam do niego wsadzić mój ostatni kwiat od Pabla. Ręce trzęsły mi się jak oszalałe.W myślach ciągle nie przestawałam się dręczyć. ''Nie zrobię mu tego, nie zrobię mu tego, nie zro...''. Nie było mi dane dokończyć, bo w tym momencie tak jak przewidywałam wcześniej - moje nadal trzęsące się ręce upuściły wazon. Był straszny huk. Gdyby moja matka się dowiedziała, że zbiłam tak ważną rodzinną pamiątkę, zabiłaby mnie na miejscu. Zaczęłam zbierać szkło gołymi rękoma. Nie wiem, dlaczego nie wpadłam na taki genialny pomysł jak np. rękawiczki, lub szufelka. Nie myślałam racjonalnie. Przez moją głupotę skaleczyłam sobie palec, z którego zaczęło wypływać coraz to więcej i więcej krwi. Na nieszczęście strasznie się brzydzę krwi, jeszcze chwila i myślałam, że zemdleję. Do kuchni wparował Pablo, o którym zupełnie zapomniałam.
- Co się stało?
- Zbiło mi się, tak jakby rodzinną pamiątkę... A poza tym to wszystko gra. - powiedziałam sarkastycznie.
- Palec Ci krwawi.
- Nie przypominaj...
- Czekaj, zaraz Ci pomogę. - zniknął mi gdzieś z oczu. Z zakrwawionym palcem wzięłam zmiotkę i zaczęłam sprzątać Świętej Pamięci wazon. Przynajmniej sprzątanie poszło mi szybko i bez żadnej katastrofy. Po chwili mój partner wrócił z plastrem w ręce. Delikatnie pociągnął mnie w stronę kranu i przemył mi palec po czym przykleił na niego plaster.
- Sama mogłam to zrobić. - powiedziałam, ciepło się uśmiechając.
- A co, nie pasuje Ci coś?
- Nie, ależ skądże.
- To teraz może chodźmy na tą kolację, zanim wysadzisz dom w powietrze.
- Przezabawne.

***

Narzuciłam tylko na siebie biały, gruby sweter, nałożyłam torebkę na ramię i ruszyliśmy w stronę... W sumie nie wiem gdzie. To Pablo wszystko przygotowywał, więc nie miałam pojęcia gdzie idziemy. Moja ciekawość wzięła górę i w końcu zapytałam się.
- Tak właściwie, to... Gdzie my idziemy?
- A tego to Ci nie mogę powiedzieć. - odrzekł, tajemniczo się uśmiechając.
- Dlaczego?
- Bo to niespodzianka.
- No proooszę. - głowę przechyliłam lekko w prawą stronę i zaczęłam 'uroczo' mrugać rzęsami.
- Nie weźmiesz mnie na urok. - wydałam z siebie jakiś dziwny odgłos, który miał oznaczać moje poddanie się i ruszyłam dalej. Podobno to moja ostatnia kolacja z Pablem, więc chociaż chciałabym wiedzieć gdzie ona się odbędzie... Po jakiś 10 minutach staliśmy przed dobrze znaną mi restauracją... W tym miejscu pierwszy raz umówiłam się z Pablem. Jako przyjaciele oczywiście.
- I jak?
- O matko. Kiedy ja tu ostatnio byłam... - Czemu on musi być taki kochany?! Nie dam rady z nim zerwać, na pewno nie teraz...
Pablo musiał to już trochę planować. Miejsca mieliśmy zarezerwowane. Gdy chciałam usiąść, Pablo, szarmancko odsunął mi krzesło. Za każdym razem gdy był taki uroczy przeklinałam się w duchu. Po chwili przyszedł kelner i podał nam menu. Nie mogłam się skupić nawet na czytaniu. Literki rozmywały i mieszały mi się przed oczami, dlatego poprosiłam to samo co Pablo. W końcu, gdy kelner odszedł mogłam zacząć rozmowę.
- Pablo... - zdążyłam tylko to wydusić, bo ktoś głośno wykrzyczał moje imię. Głos dobiegał z drugiego końca lokalu.
- Angie! Angie Saramego? - obróciłam głowę w stronę nieznanej osoby. Okazało się, że był to... David. Naprawdę? Akurat teraz, gdy miałam odwagę zacząć... David zaczął biec w stronę naszego stolika. Popatrzyłam się na Pabla, który pewnie nie ucieszył się zaistniałą sytuacją. Usłyszałam od niego ciche
- Tylko nie on.
 Gdy nauczyciel tańca był już przy stole dopiero zauważył Pabla.
- Oh, Pablo również tu jest... Co tutaj robicie? - zapytał, ciepło się uśmiechając.
- A co możemy robić. - odpowiedział mój partner.
- Pablo...
- Czyli, że macie kolację? Mogę się dosiąść?
- Angie, mogę Cię na chwilę? - Pablo, bez mojej odpowiedzi, pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia. - Ty tu poczekaj, David.
- Co Ty robisz, Pablo? - zapytałam, gdy już oddaliliśmy się od stolika.
- Jeżeli potajemnie stąd wyjdziemy nie zauważy.
- Chcesz wyjść?!
- Musimy. Chyba, że chcesz spędzić naszą kolację z nim.
- No nie chcę.... To nie możemy pójść gdzieś indziej?
- Chciałem jakieś wyjątkowe miejsce...
- To może pójdziemy do Ciebie? Ostatnio u Ciebie byłam z parę lat temu.
- Hm... Dobry pomysł. To teraz trzeba jakoś ładnie o tym poinformować niezapowiedzianego gościa.
Ruszyliśmy w stronę stolika.
- Em, David.
- Tak, Angie?
- My musimy... już iść.
- Już? Przecież niedawno przyszliście.
- T-tak, ale...
- Ale przed chwilą zadzwonili do Angie, że jej babcia miała wypadek i wylądowała w szpital, więc musimy iść do niej w odwiedzinach, chyba rozumiesz... - dokończył za mnie Pablo.
- Ach... To szkoda. Pozdrów ode mnie babcię.
- T-tak... Pozdrowię...
Kiedy wyszliśmy z restauracji zapytałam.
- Babcia miała wypadek? Nie miałeś innego pomysłu?
- Ciekawe co Ty byś wymyśliła.

***

Po czterdziestu minutach byliśmy w domu Pabla. Ostatnio byłam tu z dobrych parę lat temu. Dużo się zmieniło. Lecz nadal miał ten sam kącik z płytami, które uwielbiałam słuchać jak byłam u niego. Miał tam chyba wszystkie gatunki muzyki i wszystkie tytuły, które w tamtych latach były popularne. Podeszłam do szafki z płytami i zaczęłam przeglądać zbiór. Natknęłam się na moją starą płytę, którą dałam mu wieki temu.
- Nadal ją masz?
- Tak. Moja ulubiona.
Chciałam zmienić temat i nie ruszać rzeczy z przeszłości.
- To co zjemy?
- A masz ochotę na romantyczną pizzę?
- Z wielką chęcią.
- To dzwonię.
Za ten czas, kiedy Pablo zamawiał, usadowiłam się na jego kanapie i zaczęłam podziwiać jego salon. Po chwili przyszedł pan domu i zajął miejsce koło mnie.
- Będzie za jakieś pół godziny.
- Ok.
Nastała cisza. Pablo niestety ją przerwał pytaniem, który poruszał temat, o którym chciałam zapomnieć.
- W restauracji chciałaś mi coś powiedzieć. Co takiego?
- Pablo... - obróciłam się tak, żeby patrzeć mu prosto w oczy. - Musimy zerwać.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Dum dum dummm XD
Beka z niezdarnej Angie :D Czo tam, pamiątka rodzinna, Angie nie można nie wybaczyć ^^ David, miszczu <3 Dzisiaj rozdział z lekka dłuższy, bo nie dodawałam nic przez 3 dni xd

Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 10 - Szantaż



***

Było już po zajęciach, więc miałam czas wolny. Postanowiłam, że wykorzystam go w jakiś sposób i przejdę się do parku. Może kogoś spotkam przy okazji. Szłam chodnikiem prowadzącym przez park. Pogoda chyba podzielała mój humor. Słońce dzisiaj świeciło tak jasno jak chyba nigdy. Było bardzo ciepło, jak na luty; mogłoby być tak codziennie. Widziałam pełno par, które chodziły ze sobą, trzymając się za ręce, co mnie trochę przybijało, bo niby miałam świetnego chłopaka, a sama się pałętałam po parku. No ale co poradzić. W końcu Pablo jest dyrektorem i nie może ciągle się mną zajmować. Oprócz par widziałam też radosne dzieci bawiące się na placu zabaw i... dzieci z matkami. Przypomniało mi to o mojej matce, z którą jestem pokłócona. Gdy tylko przypominam sobie jej słowa, jej ''opiekę'' nade mną przez te lata dzieciństwa... Czy ona kiedyś ze mną poszła do parku? Nie. Ale Bogu dzięki, że miałam przynajmniej Marię. Której niestety już nie mam. Tak przechadzałam się po parku i przemyślałam sobie parę spraw kiedy w oddali zauważyłam jakąś znaną mi posturę. ''Nie, to nie ona. Nie, to nie ona. Nie to nie...'' - powtarzałam sobie w myślach gdy nagle ta postać zauważyła mnie i krzyknęła:
- Angie! - tak, to była moja matka. Która nie nazwała mnie Angeles...
- ''Angie''? Czy Ty na pewno jesteś moją matką?
- Nie wygłupiaj się, Angie. Oczywiście, że to ja. - chciałam już odejść, ale zatrzymała mnie.
- Angie, nie możesz mnie unikać. Nie możemy być pokłócone do końca życia. W końcu jesteśmy rodziną. Nie powinny tak wyglądać nasze relacje.
- Dobrze, może i masz rację. Ale wtedy to co powiedziałaś strasznie mnie zabolało. Jakby... jakby ktoś mi wbił nuż prosto w serce...
- Wiem. Wiem, że pewnie Cię to strasznie zabolało. Wiem, że nie powinnam tego mówić i wiem, że źle się Tobą zajmowałam. Uświadomiłam sobie to wszystko wtedy gdy się pokłóciłyśmy... Mam nadzieję, że mi wybaczysz...
- Ja... jasne, mamo. - Nie mogłam jej nie wybaczyć. Faktycznie nie była idealną matką, ale zrozumiała swoje błędy.
- Dziękuję Ci. - wzruszyłam się i ją przytuliłam. Gdy już ją wypuściłam z uścisku zapytała się.
- Może usiądźmy gdzieś na ławce i porozmawiajmy?
- Jasne.  - po chwili siedziałyśmy już na białej ławce niedaleko fontann.
- To co tam u Ciebie nowego, Angie? Masz chłopaka?
- T-tak. Jestem z kimś.
- Tak? Znam go? Jaki ma kolor włosów? Jest wysoki? A bogaty?
- Mamo... Tak, znasz go. I to bardzo dobrze. - chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie zauważył nas Pablo, który chyba wracał ze Studia i też postanowił się przejść jak ja. Podszedł do nas. Po jego minie gdy nas zobaczył razem, siedzących na ławce i rozmawiających mogłam wywnioskować, że był bardzo tym zszokowany. Zresztą ja też bym pewnie się zdziwiła na jego miejscu.
- Widzę, że się pogodziłyście. - powiedział, ciepło się uśmiechając do nas, po czym ucałował mój i mojej mamy policzek i usiadł obok nas
- Tak, pogodziłyśmy się. - odpowiedziałam.
 - To świetnie.
- Zaraz, zaraz... Czyżbyś Ty i Pablo... Tak! Ten twój chłopak to Pablo, czy się mylę?
- T-tak.
- To cudownie! Gratuluję.
- Mamo, on mi się nie oświadczył, nie masz jeszcze czego gratulować.
- A kiedy macie plan zrobić krok do przodu... No wiecie ślub, dzieci... - nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.
- Mamo! Od niedawna jesteśmy ze sobą, jeszcze nie myślimy o czymś takim jak ślub, nie wspominając o dzieciach.
- Mhm. Ale jeżeli coś postanowicie to od razu do mnie dzwońcie! Ja już muszę iść.
- Oczywiście, pani się pierwsza dowie. Do widzenia. - odpowiedział Pablo. Gdy już moja matka odeszła powiedział:
- Twoja mama bardzo się zmieniła. Nie jest już taka jak wcześniej, prawda?
- Tak. Podobno się zmieniła.

***

   Siedziałam przy stole w pokoju nauczycielskim, popijając kawę i przeglądając dokumenty. Nagle tę ciszę przerwał wchodzący do pokoju Pablo.
- Ślicznie wyglądasz.
- Co chcesz? - zapytałam, lekko się uśmiechając.
- A czy ja muszę czegoś chcieć?
- Nie codziennie mnie komplementujesz, więc wychodzi na to, że czegoś chcesz
- Nie, nie... Albo może jest jedna taka rzecz. - w tym momencie przyciągnął mnie do siebie ręką, aby dzieliło nas parę centymetrów. - Pójdziesz ze mną dzisiaj na kolację.
- Czy to rozkaz?
- Nie. Już to potwierdziłaś, parę dni temu. Niestety potem się namieszało i nie poszliśmy, więc musisz mi to zrekompensować. Przyjdę po Ciebie o 19. - nie dał mi dojść do słowa, bo szybko mnie pocałował. W tym samym momencie do klasy weszła Jackie. Szybko odsunęłam się od Pabla. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego z nią, ale kątem oka zauważyłam, że patrzy się na mnie morderczym wzrokiem.
- To ja już pójdę na zajęcia. - powiedział dyrektor, po czym wyszedł.
- Ja też... - poinformowałam Jackie i już miałam wychodzić, ale złapała mnie za ramię i przyciągnęła w swoją stronę.
- Nigdzie nie idziesz.
- O co ci chodzi?
- Chodzi mi o to, że masz zerwać z Pablem. - zaczęłam się śmiać.
- Z czego się tak śmiejesz. - zapytała zdziwiona.
- Bo nie masz prawa mi rozkazywać, oraz dlaczego niby miałabym zrywać z Pablem? Świetnie nam się wiedzie.
- Och, czyżby. A los twojej siostrzenicy Cię nie interesuje? Jak nie to może mama...
- Grozisz mi?
- Nie rób ze mnie jędzy. Ale w sumie... Tak, grożę ci. Masz czas do jutra, aby z nim zerwać.
- Albo?
- Albo sama się przekonasz. Twoja rodzina także. - powiedziała, a następnie wyszła.
Nie mam pojęcia do czego jest zdolna Jackie i nie chciałam się tego dowiadywać. Chyba będę zmuszona zerwać z Pablo...I to jak najszybciej. Czyli będę musiała mu to powiedzieć dzisiaj na kolacji...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Już jak widzicie wróciłam z Krakowa i rozdziały będą się pokazywały co parę dni, lub jeżeli będę miała wenę codziennie :D
Komentujcie, polecajcie :3

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 9 - Nieoczekiwany zwrot akcji



***

Poranek następnego dnia zleciał mi szybko i już razem z Violą szłyśmy do Studia. Co oczywiście nie obyło się bez rozmowy. Zanim się spostrzegłam byłam już niestety przed Studiem i żegnałam się z Violettą. 'Niestety', ponieważ dzisiaj musiałam odbyć rozmowę z Pablo o wczorajszym. Ruszyłam więc w stronę pokoju nauczycielskiego, gdzie był już dyrektor. Najwyraźniej na mnie czekał. Gdy weszłam do środka wstał z krzesła i zaczął:
- Angie, jak wiesz chciałem z Tobą porozmawiać o wczorajszym incydencie. To nie tak, że to ja
pocałowałem Jackie. Rozmawiałem z nią i gdy było słychać jakieś kroki, Jackie nagle rzuciła się na mnie i mnie pocałowała i okazało się, że osobą która szła byłaś Ty. Ona pewnie wiedziała, że to byłaś Ty i specjalnie mnie pocałowała, żeby to wyglądało jak wyglądało. Proszę uwierz mi, Angie. Ja nigdy bym nie całował się z kimś innym, a na pewno nie z Jackie i na pewno nie na terenie Studia. Przecież wiesz, że kocham Cię nad życie. - Ostatnie zdanie, przyznam wzruszyło mnie i w głębi duszy mu wierzyłam, ale wyglądało to zupełnie inaczej, więc nie wiedziałam co robić.
- Przepraszam, Pablo, ale nie wiem co mówić. Zastanowię się.
- Dobrze. Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. - Po tych słowach skierowałam krok ku sali lekcyjnej.

***

Do domu przyszłam dość wcześnie, ponieważ dzisiaj miałam mało lekcji. Dziwi mnie ostatnio to, że w Studiu po tym jak Pablo uderzył Davida, nie ma go w pracy. Może się rozchorował... W domu nie wiedziałam co mam robić, bo zazwyczaj o tej godzinie u siebie robiłam obiad, ale że tutaj jest Olga to nie miałam zajęcia. Usiadłam więc w kuchni i zaczęłam robić sobie kawę, której nie wypiłam w Studiu, ze względu na niechęć przebywania z Pablo w jednym pomieszczeniu. Nagle do kuchni weszła znana mi postać, okazało się, że to German, który rozmawiał przez telefon. Lecz gdy mnie zobaczył przerwał ją, z nie wiadomych dla mnie powodów.
- Dzień dobry, Angie.
- Dzień dobry.
- Ty dzisiaj tak jakoś... wcześnie?
- No tak, bo miałam mniej lekcji. A przeszkadza Ci moja obecność? Bo jak tak to mogę iść się pobłąkać po mieście. - powiedziałam żartobliwie.
- Nie, nie, tylko byłem trochę zdziwiony, że o tej porze już jesteś...
- A... chciałeś może coś mi powiedzieć? Bo jak mnie zauważyłeś to przerwałeś rozmowę.
- N-nie. Znaczy ... tak. Chciałem Ci tylko powiedzieć... - w tym momencie podszedł do mnie niebezpiecznie blisko i popatrzył mi prosto w oczy. - Chciałem Ci powiedzieć, że Cię kocham. - nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w niego z zakłopotaniem. Po chwili milczenia chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, ponieważ mój szwagier zrobił to czego się bałam... pocałował mnie. Długo i namiętnie. Zatraciłam się w tym pocałunku, czego nie chciałam i wiedziałam, że jest to nieodpowiednie. Lecz po chwili się obudziłam i odsunęłam gwałtownie.
- G-german. - mówiłam patrząc w podłogę. Wszystko tylko nie w
jego oczy. - Ja do Ciebie też coś czuję... Ale to uczucie nie powinno się narodzić. Jest milion powodów, które mogę Ci podać. Najważniejszy jest taki, że jesteś moim szwagrem, co się wiąże z tym, że jesteś mężem mojej zmarłej siostry. Nie wyobrażam sobie naszego związku i... - w tym momencie po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.- i kocham też kogoś innego. - Szybko wzięłam torebkę i wybiegłam z willi biegnąc do mojego domu.

***

W nocy nie spałam w ogóle. Stargałam się rano z łóżka w celu wyszykowania się na dzisiejszy dzień. Całą noc myślałam o mnie, Pablo i ... Germanie. Oraz o wczorajszym wydarzeniu, który zmienił moje poglądy na parę spraw. Postanowiłam, że ... chcę być z Pablo i że mu to dzisiaj powiem w pracy. Ranek minął szybko i już byłam w drodze do Studia. W pokoju nauczycielskim zastałam na szczęście tylko Pabla.
- Angie...
- Dzień dobry, Pablo. Chciałam Ci coś powiedzieć...
- Więc słucham.
- Wczorajszego dnia dużo myślałam o nas i... wywnioskowałam, że chciałabym być dalej z Tobą... - nie dokończyłam, bo wtedy Pablo rzucił mi się na szyję i długo przytulał.
- Tak się cieszę, Angie. Obiecuję nie być już zazdrosny i że porozmawiam z Jackie. - zaczęłam się śmiać, bo przyjął dość głupawą minę.
- Dobrze już, bo mnie udusisz, Pablito. - w tym momencie skończył mnie przytulać.
- Tak w ogóle, to coś się stało? Po wyglądasz co najmniej strasznie.
- Umm... No stało się. Z Germanem.
- A co?! Znowu Cię uderzył?!
- Nie, nie, uspokój się, nie uderzył mnie i nic mi nie zrobił...
- To co się stało?
- Bo przedwczoraj wprowadziłam się do domu Violetty...
- Jak to?! Czemu?!
- No bo byłam na Ciebie zła jak zobaczyłam Ciebie i Jackie i tak jakoś wyszło... No nie ważne, wracając do tematu - to wczoraj siedziałam w kuchni i przygotowywałam sobie kawę aż nagle przyszedł German, który chciał mi coś powiedzieć i okazało się, że ... wyznał mi miłość no i... mnie pocałował. - ostatnie słowo powiedziałam nieco ciszej, bo widziałam jak Pablo jest zły.
- Poc... Jak on śmie?! Najpierw Cię uderza, a potem Cię całuje?!
- Uspokój się, Pablo. Dzisiaj się od nich wyprowadzam ze względu na wczorajsze zajście.
- To dobrze, bo nie mógłbym znieść myśli, że u niego mieszkasz. - w tym momencie zadzwonił dzwonek, który informował nas o zbliżających się zajęciach.
- To ja idę na lekcje. - rzekłam, po czym ruszyłam w stronę drzwi.

***

     Było już po zajęciach i wreszcie miałam chwilę odpoczynku. Mimo iż młodzież tu jest naprawdę sympatyczna to praca nauczyciela jest męcząca. Skierowałam swój krok w stronę pokoju nauczycielskiego, aby odebrać torbę i pójść do domu. Już miałam otwierać drzwi, kiedy nagle usłyszałam moje imię, co wskazywało na to, że ktoś rozmawia o mnie. Niby nie powinno się podsłuchiwać czyichś rozmów, ale to był inny przypadek.
-  Mówię Ci Pablo. Uwierz mi. Angie jest tylko z Tobą, aby zapomnieć o Germanie. Nie dawaj jej się tak wykorzystywać. Nie jest Ciebie warta. - po głosie zrozumiałam, że to Jackie. Strasznie się wkurzyłam za to co powiedziała Pablowi. Postanowiłam więc wkroczyć do akcji, aby jeszcze nie myślał nad tym poważnie. Otworzyłam więc klamkę i wparowałam ze sztucznym uśmiechem.
- Ale dzisiaj mamy piękny dzień, nieprawdaż.- powiedziałam, chcąc przerwać im rozmowę. Zastałam tam Pabla i Jackie, którzy chyba trochę się przestraszyli moim nagłym wejściem.
- Przerwałam wam rozmowę?
- Nie, ależ skądże. - odpowiedziała Jackie, która zaczęła się na mnie patrzeć wzrokiem zabójcy. Po chwili wyszła z pokoju, więc zostałam sama z Pablem.
- Słyszałam co Ci mówiła. Chyba jej nie wierzysz?
- Nie, nie, jasne, że nie. Nigdy bym nawet tak nie pomyślał. Ona pewnie jest zazdrosna. Ale czekaj... Skoro wiesz o czym rozmawialiśmy to... podsłuchiwałaś?
- Pozwolę sobie zacytować kogoś słowa - ''mi wolno''. - uśmiechnęłam się do niego ciepło. Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Mój dotychczas chyba najdłuższy rozdział XD Wczoraj pocałunek Packie, dzisiaj Germangie, ale mieszam :-D Do zobaczenia w następnym rozdziale.
Komentujcie i polecajcie :>

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 8 - Pocałunek



***

Po krótkim czasie byłam już na miejscu. W stoliku przy oknie zauważyłam Germana, więc szybko do niego podbiegłam i przywitałam się.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Angie.
- To co nowego u Ciebie? Jak tam z Violą?
- Bardzo dobrze. Już się z nią nie kłócę. Zrozumiałem, że nie powinienem trzymać ją tak krótko.
- To świetnie.
- A co tam u Ciebie? Jak tam z Pablo?
- ... D-dobrze.
- Na pewno? Nie wyglądasz na za szczęśliwą.
- Bo miałam po prostu dzisiaj gorszy dzień, a z Pablo wszystko w jak najlepszym porządku...
- Ah, to dobrze. - wtedy nastała chwila ciszy, którą chciałam przerwać.
- T-to ja już pójdę. Miło było, pa. - spanikowałam i wyszłam z Baru. Nie miałam zbytnio humoru na rozmowę, a zwłaszcza z Germanem, który nadal nie był mi obojętny... Resztę dnia spędziłam w domu na czytaniu książki i oglądaniu telewizji.

***

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie, bo o 5. Miałam więc czas na pomyślenie o mnie i Pablo. Po godzinnych przemyśleniach wywnioskowałam, że dam mu szansę. Bez powodu się na niego obraziłam, jeszcze dzisiaj w Studiu go przeproszę. Postanowiłam więc ubrać się jakoś specjalnie ładniej. Ubrałam białą, zwiewną sukienkę z kolorowymi motywami kwiatów, włosy spięłam w kok i ubrałam białe rzymianki do tego. Założyłam torebkę na ramię i powędrowałam w stronę Studia. Przez całą drogę do pracy układałam sobie w głowie co powiem Pablo. Byłam już przed Studiem. Szybkim krokiem zmierzałam ku drzwiom od pokoju nauczycielskiego. Już otwierałam klamkę, a tam zobaczyłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała i w co nigdy bym nie uwierzyła, gdybym nie zobaczyła tego na własne oczy. Otóż stał tam Pablo całujący się z Jackie... Po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Nie wiedziałam, że Pablo jest taki... Jeszcze z nim nie
zerwałam, a on już całuje się z inną. I nawet chciałam go przeprosić... Zauważył mnie i szybko się oderwał od nauczycielki tańca, ale ja już wybiegłam z pokoju, zanim zdążył do mnie podejść. Wiedziałam, że chciał pewnie powiedzieć coś w style ''to nie tak jak myślisz'', ale ja widziałam jak to było. Gdyby nie chciał się z nią całować, odepchnąłby ją od siebie... Cała zapłakana i rozczochrana biegłam przez park i nagle zdawało mi się, że w kogoś wbiegłam, co było bardzo możliwe, bo nie patrzyłam przed siebie. Okazało się, że to German... Zauważył, że płaczę i szybko zmienił wyraz twarzy. Złapał mnie za ręce.
- Co się stało, Angie? - wtedy wybuchnęłam płaczem i opowiedziałam mu wszystko. German przytulił mnie na chwilę. Nastała niezręczna cisza, którą przerwałam nagłym pytaniem:
- Czy mogłabym z powrotem zamieszkać u Ciebie i Violetty? Zdecydowałam, że będzie mi wygodniej mieszkać u was ze względu na moją pracę...
- Jasne! - Od razu kąciki jego ust uniosły się ku górze. - A kiedy?
- Mogę nawet dzisiaj, jeżeli to nie problem.
- Oczywiście, że to nie problem! To o16 Ramallo przyjedzie po Ciebie i po Twoje bagaże.
- Dobrze, dziękuję.
- Wszystko w porządku już?
- Tak... tak... - Po tych słowach German uśmiechnął się do mnie ciepło i poszedł do domu. Wtedy ktoś do mnie zadzwonił. Zgadywałam, że to Pablo i nie myliłam się. Postanowiłam odebrać, ponieważ humor mi się już trochę poprawił po rozmowie z Germanem i jeżeli bym nie odebrała, Pablo na pewno by nie odpuścił. Nacisnęłam więc zieloną słuchawkę.
- Angie?
- Tak.
- Jak dobrze, że odebrałaś! Słuchaj, wtedy to... - nie skończył wypowiedzi, bo mu przerwałam.
- Pablo. Dzisiaj nie zjawię się w Studiu, bo mnie głowa boli i prosiłabym Cię, abyś załatwił jakieś zastępstwa, a o tym zajściu porozmawiamy jutro. Na razie. - rozłączyłam się.
Dzisiaj trochę się zdarzyło, więc poszłam do domu poukładać sobie wszystko w głowie. O 16 tak jak mówił mój szwagier, przyjechał Ramallo po mnie i bagaże. Na mój widok asystent Germana ucieszył się i całą drogę do willi Castillo opowiadał mi co się u nich działo przez ten czas kiedy u nich nie mieszkałam. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Violetta, tak samo jak Olga strasznie ucieszyły się na wieść, że znowu się wprowadzam. Uściskały mnie przy wejściu, a kiedy już wydostałam się z ich uścisków poszłam na górę wypakować swoje rzeczy. Dzisiejszego dnia tylko zjadłam kolację i oglądnęłam jakiś horror w telewizji, więc wieczór minął mi miło. Zmęczona całym dniem poszłam spać.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Przepraszam, że przez ostatnie 2 dni nie pojawił się rozdział, ale jestem leniwa XD
Komentujcie i polecajcie :>

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 7 - Cios



***

 - Angie? - był to niestety Pablo. Szybko oderwał mnie od Davida i przyłożył mu prosto w szczękę. Myślałam, że będzie na mnie zły, okrzyczy mnie i zerwie ze mną, ale on go uderzył...
- Pablo! - krzyknęłam wystraszona.
- Słyszałam o czym rozmawialiście i wiem, że to on Cię pocałował.
- Ale to nie powód, żeby mu przywalać z pięści!
- Mam nadzieję, że to go czegoś nauczy.
- Czy Cię doszczętnie porąbało?! I to jeszcze przed Studiem?! Masz szczęście, że tu nie było nikogo. Ale jest jeszcze możliwość, że David powie Antoniowi, który może Cię za to wywalić!
Temu wszystkiemu przyglądał się nauczyciel tańca, który jeszcze leżał na ziemi, przytrzymując sobie rękę przy policzku. Zupełnie o nim zapomniałam. Podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać.
- Wszystko w porządku?
- T-tak, chyba.
- Zostaw go. Ledwo dostał.
- Pablo! Ty naprawdę jesteś niemożliwy! Nie wiem kiedy się tak zmieniłeś... - szybkim krokiem chciałam opuścić miejsce zajścia, ale Pablo złapał mnie za ramię i zapytał się ze smutną miną:
- Gdzie idziesz?
- Nie Twój interes. To, że jesteś moim chłopakiem, nie znaczy, że musisz wszystko o mnie wiedzieć i ciągle za mną łazić. - powiedziałam oburzona, po czym odeszłam.

***

Zmierzałam ku domowi. Nie minęło 5 minut od kiedy widziałam się z Pablem i Davidem, a moja komórka dzwoniła około 10 razy. W końcu zdenerwowałam się i wyłączyłam urządzenie, które przy wyłączaniu prawie rozwaliłam. W domu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szlochać. Od kiedy Pablo stał się taki zazdrosny? Wiem, że pewnie go bolało to, że całował mnie jakiś obcy mężczyzna, który przy okazji wcześniej mi wyznał miłość, ale żeby go uderzyć? I to jeszcze na terenie Studia? Gdyby uczniowie zobaczyli swojego dyrektora w akcji to byłoby bardzo źle. Pablo zawsze był zazdrosny, ale nie sądziłam, że może posunąć się do przemocy. W tym momencie z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Przez wizjerek zauważyłam Pabla. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim, ale jeżeli go nie wpuszczę, to będzie tam stał, dzwonił, puka, a znam go trochę i nie za szybko by stamtąd odszedł. Dlatego postanowiłam otworzyć mu drzwi.
- Anige, ja... Ty płakałaś?
- Kroiłam cebulę... - po minie Pabla mogłam stwierdzić, że mi nie wierzy. Oczywiście ja sama bym sobie nie wierzyła, ale nie mogłam się do tego przyznać tak wprost.
- Chciałem przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie... Z przypływu emocji poniosło mnie i ...
- I mu przywaliłeś, tak wiem. Przeprosiłeś go chociaż?
- Nie...
- Pablo... Musisz to zrobić od razu jutro i módl się, aby nie powiedział o tym Antoniowi.
- Dobrze... To znaczy, że mi wybaczasz?
- Nie. Nic takiego nie mówiłam. Na razie muszę się zastanowić co dalej z nami, bo jesteś zazdrosny o byle co i nie panujesz nad emocjami. Nie mówię akurat teraz o tym pocałunku, bo to nie było byle co, ale ogólnie. Sama bym się zezłościła, jakbym zobaczyła Ciebie całującego się z inną kobietą, ale na pewno bym się nie rzuciła na nią. A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona.
- To znacz, że kolacja odwołana?
- Tak... - odpowiedziałam, po czym zamknęłam mu drzwi przed nosem. Nie chciałam tego, ale na prawdę musiałam się zastanowić nad naszym związkiem. Jeżeli jest taki agresywny w przypływie emocji to boję się, że mi także mógłby zrobić krzywdę... O czym ty myślisz, Angeles? Pablo, na pewno by mnie nie uderzył, nie jest Germanem... German... Właśnie. Zupełnie o nim zapomniałam. Dawno z nim nie rozmawiałam, a gdy miałam lekcje z Violą, jego nie było w domu... Postanowiłam włączyć telefon i zadzwonić do niego. Teraz zauważyłam, że te 10 nieodebranych połączeń od Pabla zamieniło się w 34. Po chwili przemyśleń zdecydowałam się na zadzwonienie do szwagra.
- Halo.
- German?
- Tak.
- Tu Angie. Cześć. Dzwonię, aby zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku, jak relacje z Violą i co u Ciebie nowego.
- Trochę dużo tych pytań.
- A chciałbyś wyjść gdzieś dzisiaj?
- Dzisiaj? Hmm... No dobrze. A gdzie?
- Do Resto Bandu o 16?
- Dobrze. Do zobaczenia.
Miałam jeszcze godzinę do wyjścia, więc poszłam się trochę ogarnąć, ponieważ wyglądałam strasznie. Po paru minutach byłam już gotowa i wychodziłam na umówione miejsce.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Najpierw robię z Angeliki potwora bez uczuć, a teraz z Pabla mężczyznę, który nad sobą nie panuje. Angie i jej szalone życie XD Kolejny rozdział jak zwykle jutro : ) Proszę o komentowanie.
Komentujcie, motywujcie, polecajcie <3

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 6 - Liścik



***

Niezbyt dobrze mi się spało dzisiejszej nocy z powodu mojej kłótni z Pablo. Faktycznie nie powinien być aż tak zazdrosny, ale z kolei ja nie powinnam na niego tak krzyczeć. W sumie to, że jest zazdrosny jest w pewnym stopniu słodkie, bo wiem, że mu na mnie bardzo zależy.
Rano przetarłam swoje jeszcze zaspane oczy. Spojrzałam na zegar, który wskazywał 7:40 co znaczy, że się spóźnię na zajęcia, jeżeli się nie pośpieszę. Najszybciej jak potrafiłam ubrałam się oraz umyłam i już 5 minut później wybiegałam z domu. Do Studia przybiegłam równo z dzwonkiem. Szybko poszłam do pokoju nauczycielskiego, aby odwiesić torbę i wziąć partytury na lekcję. W pokoju był Pablo, który gdy mnie zauważył wstał z krzesła i powiedział.
- Angie! Dobrze, że jesteś.... - nie zdążył dokończyć, bo wtrąciłam mu się w zdanie. - Pogadamy potem, teraz muszę iść na zajęcia, bo już jestem spóźniona. - po czym wyszłam i zostawiłam zaskoczonego dyrektora w środku.

***

Nie miałam dzisiaj zbytnio humoru na lekcje, ale przecież nie odwołam ich pod pretekstem ''nie mam humoru''. Dlatego musiałam wziąć się w garść i przeżyć te 4 lekcje. Minęły one nawet szybko. Właśnie skończyłam, więc zaczęłam zbierać z biurka wszystkie moje rzeczy. Nagle usłyszałam z tyłu moje imię.
- Angie. - obróciłam się w kierunku głosu. W drzwiach wejściowych stał Pablo, z bukietem czerwonych róż.
- Wiem, że się trochę pokłóciliśmy, ale to nie powód, żeby mi dawać takie piękne kwiaty....
- To Ty nie wiesz? Dzisiaj są Walentynki. - faktycznie jak teraz pomyśleć to dzisiaj są Walentynki, a ja o tym zupełnie zapomniałam....
- ... Dziękuję za kwiaty, a-ale ja nie mam nic dla Ciebie...
- Nie musisz. Wystarczy, że jesteś. - rzekł, po czym pocałował mnie w policzek, który się zarumienił.
- Więc... Chciałem Cię przeprosić za wczoraj...
- N-nie musisz. Naprawdę. To ja powinnam Cię przeprosić, że się tak na Ciebie wydarłam...
- Nic się nie stało, zasłużyłem. - uśmiechnął się do mnie ciepło. Poszłam po moją torbę, gdy nagle coś z niej wypadło. Był to jakiś liścik. Otworzyłam go i przeczytałam go na głos.


Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Chcę być wiecznie z Tobą,
Słuchać wciąż Twoich słów!
  
Pomyślałam, że to od  Pabla, więc podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- Dziękuję.
- Tak... Tylko, że to nie ode mnie...
- Jak to nie od Ciebie? To od kogo?
- Domyśl się. - zauważyłam na jego czole zmarszczkę.
- Pablo, proszę...
- Dobrze, Angie, ale skoro nie od niego to od kogo? Masz może jeszcze jakiś adoratorów, o których nic nie wiem?
- Nie, nie mam. Ale ubzdurałeś sobie coś, że David coś do mnie czuje, może mi jeszcze wmówisz, że on mi się podoba?!
- Przepraszam. Nie chcę się znowu kłócić, a zwłaszcza w Walentynki. - uspokoiłam się trochę.
- Dobrze.
- Chciałabyś iść dzisiaj na kolację?
- Tak, jasne.
- Więc przyjdę po Ciebie o 19. - rzekł po czym pocałował mnie w policzek i wyszedł.

***

Chwilę mi zajęły porządki w klasie, ale gdy skończyłam mogłam już iść do domu przygotować się na kolację. Przed budynkiem Studia zauważyłam Davida więc podeszłam do niego i się przywitałam.
- Cześć.
- Witaj, Angie. - uśmiechnął się ciepło.
- Jak tam pierwsze dni w Studiu?
- A dobrze. A jak tam liścik?
- ... liścik?
- No ten co Ci wrzuciłem do torby... Nie widziałaś?
- W-widziałam, ale nie wiedziałam, że to od Ciebie...
- A nie podpisałem się? Co za gapa ze mnie. To teraz już wiesz. Chciałem Ci powiedzieć, że mimo iż znam Cię parę dni to...kocham Cię. - powiedział po czym gwałtownie mnie pocałował. Byłam zszokowana. Nagle za mną usłyszałam jakiś głos, który niestety rozpoznawałam....
- Angie?

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Chyba każdy się domyśla kto tam stał... XD Podobało się? :D Nie jestem pewna czy następny rozdział pojawi się jutro, ponieważ rano mam zbiórkę z harcerstwa, a potem idę do koleżanki na urodziny, ale jeżeli się nie pojawi, to w niedzielę pojawi się dłuższy : )
Kometujcie, polecajcie :3

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 5 - Nowy nauczyciel



***

Wstałam w wspaniałym humorze. Na dodatek na dworze była piękna pogoda, więc jak miałabym być smutna? Szybko umyłam się i ubrałam i pół godziny później wychodziłam do Studia. W pokoju nauczycielskim zastałam Antonia i ... ach no tak to dzisiaj. Dzisiaj miał dojść do nas nowy nauczyciel tańca. Parę sekund po mnie przyszedł także dyrektor.
- To jest nowy nauczyciel tańca - David.
- Witam. - przywitał się
- Cześć. Nauczycielka śpiewu, Angeles. Dla przyjaciół Angie.
- Mogę mieć ten zaszczyt i nazywać Cię Angie? - zapytał żartobliwie.
- Tak, jasne. - teraz usłyszałam chrząknięcie Pabla, który pewnie był zazdrosny. To jest jedna z jego wad - jest zazdrosny nawet o to, że rozmawiam z innym mężczyzną.
- Jeżeli nikt mnie nie przedstawił to jestem Pablo, dyrektor. - mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
- Miło mi, David. - powiedział, po czym się uśmiechnął.
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwałam. - To ja idę na zajęcia.
- To ja też. - odezwał się Pablo, po czym wyszedł za mną. Za drzwiami poczułam jego ręce na moich ramionach.
- I jaki według Ciebie jest ten... David?
- Em... No wydaje mi się miły. A Tobie?
- Tak, nawet.
- Mhm.

***

Dzisiaj miałam tylko 3 lekcje. Pierwszą z nich miałam z klasą, w której była Violetta. Lekcja minęła miło. Wszyscy współpracowali ze sobą. Świetnie mi się pracowało z młodzieżą. Zadałam jako zadanie domowe na za dwa tygodnie przygotować jakąś piosenkę w duetach. Po zakończonej lekcji zaczęłam sprzątać i nucić sobie pod nosem ''Veo veo''. Co w chwili się zamieniło w śpiew. Gdy skończyłam usłyszałam brawa. Spojrzałam w stronę dobiegającego dźwięku, okazało się, że to David.
- Ślicznie śpiewasz. - poczułam lekkie rumieńce na mojej twarzy.
- Emm... Dz-dziękuję...
- Pomóc Ci w sprzątaniu?
- Nie... właśnie kończę, ale dziękuję.
- Proszę bardzo. To ja już spadam, na razie. - uśmiechnął się szarmancko po czym wyszedł. Zaczynałam go lubić.  Pięć minut później już skończyłam porządki i wychodziłam ze Studia. Resztę dnia spędziłam na leniuchowaniu, ponieważ nie miałam dzisiaj lekcji z Violettą, a z Pablo nigdzie nie wychodziłam.

***

     Ranek następnego dnia szybko mi zleciał i już byłam w drodze do pracy. W pokoju nauczycielskim  zastałam Davida.
- Dzień dobry, Angie. - posłał mi ciepły uśmiech.
- Dzień dobry.
- Chcesz kawę?
- Tak, jasne. - Mężczyzna wstał w celu zrobienia kawy. Po chwili przypomniałam sobie, że nie wzięłam partytur z torebki, więc po nie wstałam, ale już po moim pierwszym kroku poczułam na mojej koszulce coś strasznie gorącego. Była to kawa, którą niósł mi David. Była strasznie gorąca, więc z bólu aż pisnęłam.
- O Boże, strasznie Cię przepraszam, gapa ze mnie. - po tych słowach zaczął wycierać chusteczką moją koszulkę.
- Nie, to nie Twoja wina.
W tym momencie zauważyłam, że stoimy trochę za blisko siebie. Spostrzegłam, że wzrok nauczyciela tańca utkwił na mojej twarzy. Popatrzyłam się na niego. I staliśmy tak chwilę wpatrując się w swoje oczy... gdy nagle do pokoju przyszedł Pablo. Szybo odsunęłam się od Davida, bo dyrektor by sobie coś pomyślał.
- O, Pablo. Cześć. Co tam u Ciebie? Dobrze? To fajnie. U mnie też. To ja już muszę iść na zajęcia. Na razie. - właśnie zmierzałam ku wyjściu, ale zatrzymał mnie mój partner.
- Co to za plama?
- Plama? Jaka plama? Aaa, ta plama? - pokazałam palcem na moją w połowie zaplamioną koszulkę - Był mały incydent z kawą, ale nie ważne. Jakoś się ją zmyje, a teraz naprawdę muszę iść do domu.
- Domu? A nie miałaś iść na zajęcia?
- ... A jak powiedziałam? Że do domu? Nie, nie, nie. Musiało Ci się przesłyszeć.To pa. - Pablo nic nie zdążył powiedzieć, bo już wybiegłam na lekcje.

***

     Właśnie wracałam ze Studia, gdy na swoim ramieniu poczułam jakąś rękę. Okazało się, że to Pablo. 
- Angie, nareszcie Cię złapałem. - powiedział cały zdyszany.
- Biegłeś?
- Tak, bo chciałem Cię dogonić. 
- Mhm.
- Chciałem z Tobą porozmawiać o Davidzie. - wiedziałam, że będzie chciał poruszyć ten temat.
- A czemu o nim? - zapytałam udając, że nie wiem o co chodzi.
- Ponieważ widziałem was dzisiaj w pokoju nauczycielskim stojących i patrzących sobie w oczy, gdybym nie wkroczył jeszcze by do czegoś doszło. A no i się strasznie dziwnie dzisiaj zachowywałaś.
- Dziwnie? Nie, skądże. Wydaje Ci się. A to z Davidem to grubo się mylisz.
- Wiem co widziałem, Angie. On się w Tobie zakochał.
- Że co?! Chyba Cię pogięło Pablo. Pogięło przez duże 'P'!*
- Nie, Angie. To Ty nie chcesz tego do siebie przyjąć!
- Oh, przestań w końcu! Jesteś po prostu zazdrosny. I wiesz co? Odchodzę. - po czym poszłam szybkim krokiem w stronę domu. Nie chciałam na niego nakrzyczeć, ale nie mogłam mu inaczej przemówić do rozumu.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

* Pożyczyłam sobie tekst Angie XD
Tuturututu, czy coś się święci? Ale to wiem tylko ja :D 
Proszę o komentowanie, ponieważ nie wiem czy to ktoś czyta XD Następny rozdział postaram się dodać juro ^^ Acha i jeżeli wszystko dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj dodam zakładkę ''bohaterzy'' :)
Komentujcie, polecajcie :3

wtorek, 4 lutego 2014

Mój nowy filmik z Pangie :3

http://www.youtube.com/watch?v=5Z6Mx6gPcFQ
Zapraszam do oglądnięcia ^^


Rozdział 4 - Przeprosiny



***

Szłam chodnikiem niedaleko parku. Celem mojej wędrówki był Resto Band, gdzie byłam umówiona z Pablem. Mój chłopak kończył godzinę dłużej, więc mogłam iść do domu, ale nie miałabym co robić, więc udałam się na umówione miejsce. Po parunastu minutach byłam już u celu. Zajęłam jakiś stolik przy oknie i na zabicie czasu, zaczęłam usuwać stare wiadomości z komórki.
- Angie. - do moich uszów dobiegł znajomy głos. Okazało się, że to German.
- German...
- Nie pomyśl sobie, że Cię śledziłem. Szedłem chodnikiem i przez okno zauważyłem Ciebie, więc postanowiłem porozmawiać.
- A o czym to chcesz porozmawiać? - mężczyzna usadowił się na miejscu przede mną.
- O incydencie sprzed paru dni. Jak już wcześniej mówiłem, poniosło mnie. Nie byłoby dnia, w którym bym nie miał wyrzutów sumienia. - nagle zrobiło mi się go żal. Szwagier chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam. - Wybaczam Ci.
- Ja naprawdę Cię prze... czekaj. Wybaczasz mi? Na prawdę?
- Tak. - kącik moich ust momentalnie podniósł się przez zabawną reakcję inżyniera. Nagle wstał z krzesła i mocno mnie przytulił.
- No dobrze, dobrze, już. Przestrzeń osobista. - by Lisandro Ramallo
- Przepraszam, strasznie się cieszę. Słusznie na mnie wtedy nakrzyczałaś. Powinienem wtedy puścić Violettę do jej koleżanki.
- Mhm. Przez takie banalne kłótnie tracisz ją.
- Masz rację. Powinienem mieć do niej więcej zaufania. - jako odpowiedź uśmiechnęłam się szeroko.
- To ja już idę. Do zobaczenia. Bardzo Ci dziękuję za wybaczenie i za tą rozmowę. - powiedział, po czym się ulotnił.
Przy drzwiach minął się z Pablem. Mężczyzna zauważył mnie i szybko podbiegł do mojego stolika.
- Cześć, Pab... - nie zdążyłam się przywitać, bo zaczął się wypytywać.
- Co on tu robił? Zaprosiłaś go? A może on Cię śledził?!
- Pablo! Uspokój się, wszyscy się na nas patrzą. - mój partner wtedy zauważył, że faktycznie wszystkie pary oczów wpatrywały się w nas, a zwłaszcza na Pabla, który się wydzierał na pół baru.
- Może usiądziesz?
- Taak, a teraz odpowiadaj, Angie. - szybko zajął miejsce i zapytał zaciekawiony.
- On mnie zauważył przez szybę i przyszedł porozmawiać. Powiedział, że strasznie mu żal tego, co zrobił. Po prostu nie umiałam mu wybaczyć.
- Ty to masz za dobre serce, Angeles.
- Oj, przestań, bo się zarumienię. - odpowiedziałam żartobliwie.
Po chwili przenieśliśmy się na inny temat. Spotkanie minęło miło, ale niestety szybko i już robiło się późno. Zawsze jak przebywałam z Pablem czas leciał szybko. Pablo odprowadził mnie pod sam dom.
- To do zobaczenia jut... - nie zdążyłam dokończyć, bo pocałował mnie. Spaliłam buraka i weszłam do domu.Wieczorem gdy kładłam się spać dostałam SMS-a od Pabla:

Dobranoc.
Kocham Cię,
          Pablo.

Był  taki kochany. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

***

     W Studiu przed wejściem zauważyłam Pabla. Pewnie na mnie czekał. Gdy zauważył mnie od razu się uśmiechnął. Szybko się odwdzięczyłam. Przywitałam się z nim. Po chwili on zaczął rozmowę.
- Podobało Ci się wczorajsze wyjście?
- Jasne. Od razu humor mi się poprawił. Dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję.
   Nastała chwilowa cisza. Dotarliśmy do pokoju nauczycielskiego.
- Dzień dobry. - przywitałam się z Gregoriem, Beto i Antioniem.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli wszyscy oprócz Gregoria, co mnie nie dziwiło.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - powiedział po chwili nauczyciel tańca, po czym wyszedł.
- A jego co ugryzło?
- Źle znosi to, że będzie nowy nauczyciel.
- Nowy nauczyciel?! - powiedzieliśmy razem z Pablem.
- Ah... No tak. Miałem wam powiedzieć. Od jutra będzie uczył nowy nauczyciel. Będzie on prowadził również zajęcia z tańca, jak Gregorio. Zatrudniłem go, bo przydałby się nam dodatkowy nauczyciel, ponieważ uczniów z roku na rok przybywa coraz więcej, nie sądzicie?
- Świetny pomysł. - powiedziałam z uradowaniem. Nagle zauważyłam, że Pablo dziwnie się na mnie patrzy, tak jakby był na mnie zły.
- Coś nie tak? - zapytałam zaciekawiona.
- Nie, nie. Wszystko gra. - powiedział odwracając wzrok ode mnie.
   Tylko popatrzyłam na niego zdziwiona, ale postanowiłam zrezygnować. Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki. Był to SMS od ... Germana.

Angie, pamiętasz gdy pytałem się Ciebie czy
byś nie chciała wrócić do nas do domu?
 Jest to nadal aktualne. Proszę, zastanów się nad tym.
                                             German.
Kąciki moich ust opadły na dół. No tak, przecież nie podałam mu wtedy odpowiedzi.
- Wszystko gra, Angie? - zapytał się Pablo. Wtedy zauważyłam, że zostałam z nim sam na sam w pokoju.
- Tak, w porządku, German.
- German?! Nazwałaś mnie German?! - faktycznie, teraz zrozumiałam, że go tak nazwałam.
- Oj... Przepraszam... - nie wiedziałam co innego powiedzieć. Pablo popatrzył na ekran mojej komórki.
- To od niego? - w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.
- Wiedziałem... Pyta się czy do niego wrócisz?
- Nie do niego, tylko nich. I nie mam najmniejszego zamiaru do nich wracać. Dobrze mi jest mieszkać samej.
- To dobrze. - ucieszyła go ta wiadomość, bo od razu się uśmiechnął. Po chwili mnie przytulił i poszedł na zajęcia.
Lekcje minęły mi szybko. Poszłam po torbę i zmierzałam do domu Castillo, bo dzisiaj lekcje z Violettą. Przez połowę mojego pobytu u nich przegadałyśmy. W końcu jestem jej ciotką i muszę z nią rozmawiać. Chociaż ona o tym nie wie... Niestety pobyt w willi Castillo szybko minął i zanim się obejrzałam byłam w łóżku. Na szczęście nie było w domu Germana, bo pewnie chciałby odpowiedź, z której nie byłby uradowany. Zmęczona całym dniem zasnęłam.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

 Dzisiejszy rozdział troszkę dłuższy, bo nie wiem czy jutro napiszę kolejny, ale się postaram :) W następnym rozdziale nowy nauczyciel, czy coś się szykuje? ^^
PS Nadal się jaram, że Angie będzie w 3 sezonie <3 Aż dzień staje się piękniejszy :'3
Proszę o komentowanie i polecanie :>

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 3 - Wspominając tamte lata




***

Obudziłam się rano cała zapłakana. Sądziłam, że to był koszmar, ale to się działo na prawdę. Moja matka wyrzekła się mnie? Nie, to chyba za ostre słowa. Ale pewnie byłoby jej łatwiej jakbym się nie urodziła. Zresztą czym ja sobie zaprzątam głowę od rana? Powinnam się jakoś ogarnąć i pójść do Studia.
 W pokoju nauczycielskim zastałam Pabla i Beto.
- Cześć.
- Angie.. Jak tam po wczorajszym?
- Dobrze.
- Jakim wczorajszym? - powiedział zaciekawiony Beto, który nic nie wiedział.
- Nie ważne, Beto. Ty lepiej jedz tą kanapkę.
- Ano racja. D-dziękuję, Angie. - powiedział, po czym wyszedł z pokoju. Nie miałam pojęcia o co chodzi i za pewne normalnie bym się śmiała i nawet próbowałam, ale mój humor wygrał i zostałam przy starej minie. Minie, która nie ukazuje żadnych uczuć.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał zatroskany Pablo.
- Tak. Nie spałam połowę nocy, ale po za tym to jakoś gra.
- No to gdzie Twój przepiękny uśmiech?
Pablo ucałował mój policzek i wyszedł z pokoju na zajęcia, co mi przypomniało, że za chwilę ja zaczynam swoje.

***

Po lekcjach przy wyjściu zauważyłam Germana. Miałam mieszane uczucia na jego widok i chciałam wyjść nie zauważona, ale on spostrzegł mnie i podbiegł.
- Angie! Czekałem na Ciebie. - nic mu nie odpowiedziałam.
- Wiem, że teraz pewnie jesteś wściekła na mnie za tamo, ale ja naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nie zapanowałem nad swoimi uczuciami. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale chciałem chociaż przeprosić Cię. - nadal nic nie odpowiadałam, ponieważ nie wiedziałam co. Już chciałam go wyminąć, ale on złapał mnie za ramię i nie chciał mnie przepuścić.
- Przepraszam, Angie. Proszę Cię, wróć do nas. Wróć do Violetty... - chciał chyba powiedzieć coś jeszcze, ale nie zdążył, bo wkroczył Pablo. Chyba nie podobało mu się, że German toruje mi przejście i gwałtownie mnie pociągnął w swoją stronę.
- O, German! Kogo ja widzę! Damskiego boksera.- dodał nieco ciszej.
- Pablo... - podeszłam do niego i zaczęłam szeptać mu na ucho:
- Zostaw go. On nic mi nie robi. Przyszedł tylko przeprosić.
- Ale Ty mu nie wybaczyłaś i teraz nie chce Cię przepuścić i jeszcze bezczelnie prosi Cię, abyś wróciła do jego domu, prawda?
Podejrzewałam, że Pablo nas podsłuchiwał, bo skąd by wiedział o czym rozmawiamy.
- Podsłuchiwałeś?! - powiedziałam nieco głośniej.
- Mi wolno. - teraz zwrócił się do Germana. - Możesz już iść?
Mój szwagier nie spierał się i opuścił Studio. Nic nie powiedziałam tylko westchnęłam i poszłam do domu.

***

Następnego dnia w Studiu podczas sprzątania znalazłam jakieś moje stare dokumenty, więc zaczęłam je przeglądać. Nagle kawałek papieru upadł na ziemię. Okazało się, że to zdjęcie mnie, Marii, mamy i ojca... Byliśmy wtedy na wakacjach w Madrycie. Miałam około 7 latek. Na samą myśl chce mi się płakać. I tak się stało. Do oczu zaczęło mi napływać coraz to więcej łez. Nim się obejrzałam miałam całą twarz mokrą.
- Angie... - Przestraszyłam się tak, że aż lekko podskoczyłam i upuściłam wszystko na ziemię. Okazało się, że to Pablo, który najwyraźniej przyglądał się mi od jakiegoś czasu.
- Matko, Pablo... Chcesz, żebym dostała zawału? - zapytałam żartobliwie. W między czasie zaczęłam podnosić dokumenty. Pablo poszedł w ślad za mną i pomagał mi.
- Ty płaczesz? - te słowa przypomniały mi, że przed chwilą płakałam. Szybko przetarłam oczy próbując ukryć zaczerwienienia pod powiekami.
- N-nie.
Pablo zauważył pomiędzy stertą rozsypanych dokumentów na ziemi, które przed chwilą upuściłam, zdjęcie, przez które się wzruszyłam.
- A więc to przez to zdjęcie?
- Mhm.
Nic więcej nie powiedział, tylko przytulił mnie mocno do siebie. Po chwili zapytał:
- Chciałabyś pójść dzisiaj do Resto Bandu po lekcjach?
- Jasne.
Ucałowałam jego policzek i poszłam na zajęcia.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

 Podobało się? :) Kolejny rozdział najprawdopodobniej jutro.
Komentujcie i polecajcie :>
W ogóle paczcie co znalazłam *o*

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 2 - Matka



***

... Okazało się, że za mną stał Pablo. Patrzył się na mnie troskliwym wzrokiem.
- Matko, Angie... Co Ci się stało? Ktoś Cię uderzył?
- N-nie... To był wypadek.. - sama nie wiedziałam, dlaczego kryłam Germana.
- Nie kłam, przecież widać, że ktoś Cię uderzył. Kto to był?!
Odpowiedziała mu cisza.
- German?!
Gdy usłyszałam jego imię opuściłam tylko swój wzrok i zaczęłam patrzeć się w chodnik i przy okazji wycierałam sobie chusteczką zakrwawioną twarz.
- A więc on! Zabiję go! Jak on mógł? Pokłóciliście się? Zresztą i tak nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.
Już widziałam jak Pablo naprężał swoje mięśnie.
- Pablo, uspokój się, proszę. Tak, pokłóciliśmy się i tak jakoś wyszło.
- O co się pokłóciliście?! Nie daruję mu tego! I Ty czujesz coś do takiego drania jak on?! - Teraz przegiął.
-  Nie masz prawa wtrącać się do moich spraw, Pablo. Nie rozumiem skąd ten pomysł, że możesz mi mówić co mam robić!
- Bo Cię kocham i nie mogę patrzeć jak cierpisz, a ja nie mogę zrobić nic, żeby Ci pomóc! Kiedy widzę, że jesteś smutna... to po prostu pęka mi serce...Angie.*
Bo tych słowach ujął moją twarz i zaczął mnie namiętnie całować. Pierwszy raz ktoś powiedział mi coś takiego. W głębi duszy cieszyłam się z tego, ponieważ ja też go... kochałam, ale bałam się do tego przyznać, aby nie zniszczyć naszej przyjaźni. Gdy skończyliśmy się całować opowiedziałam mu całą historię. Złapaliśmy się za ręce i poszliśmy pod mój dom. Podziękowałam mu za wysłuchanie mnie i ucałowałam jego policzek. Od teraz byliśmy oficjalnie parą.

***

Następnego dnia w Studnio na korytarzu zaczepiła mnie Violetta.
- Angie, wszystko gra? Usłyszałam wczoraj jakieś krzyki, a gdy poszłam się zapytać taty o co chodzi nic nie mówił.
- Tak, Violu... Wszystko gra. Tylko trochę się pokłóciłam z Twoim tatą, ale to nic ważnego. A i przepraszam, że tak wczoraj wyszłam. Nie pomogłam Ci.
- Niee. Nic się nie stało. To w końcu nie Twoja wina, że tato już taki jest.
- Dziękuję.
- Muszę lecieć na zajęcia. To na razie.
   Gdy wracałam ze Studia na ulicy zauważyłam znaną mi osobę. Nie, nie możliwe. To była ... moja matka!
- Mamo?!
- Angeles.
- Co Ty tu robisz?
- Przyjechałam  tu, bo dowiedziałam się o Violetcie. A Ty? Już ją odnalazłaś?
- Tak.
- Naprawdę?! I co?! Co powiedziała jak się dowiedziała, że jesteś jej ciotką?! Jak zareagował German?!
- Tak naprawdę to im ... nie powiedziałam...
- Jak to?! Jak to im nie powiedziałaś?! Gdybyś była taka jak Maria... Ale nie! Ty zawsze musisz stawiać na swoim! Nie tak Cię wychowałam! Wstydzę się, że mam taką córkę!- I znowu porównuje mnie do Marii. Strasznie mnie zabolały te słowa. Zaczęłam krzyczeć na pół ulicy ze łzami w oczach:
- Zawsze mnie traktowałaś jak jakiegoś śmiecia! Zawsze na pierwszym miejscu była Maria, a Angeles miała tylko brać z niej przykład. Wiesz co mamo? Ja także kocham muzykę. Ja także śpiewam i komponuję! Ale Ty byłaś bardziej zajęta Marią, żeby to zauważyć!
- I znowu! Znowu jesteś egoistką, Angeles! - wykrzyczała w moją stronę, po czym odeszła.
Wtedy na dobre zaczęłam płakać. Nagle podszedł do mnie Pablo. Najwyraźniej przyglądał się tej scence od dłuższego czasu. Nic nie powiedział tylko objął mnie ramieniem co mnie trochę pocieszyło.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu, Angie.
- Dobrze. Dziękuję.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

* Wypożyczyłam sobie mój ulubiony cytat z Violetty :3

I jak, podoba się? Proszę o komentowanie :) Kolejny rozdział najprawdopodobniej jutro.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 1 - Pewien incydent



***

Właśnie skończyłam dzisiejsze lekcje. Poszłam tylko do pokoju nauczycielskiego po swoją teczkę. Gdy weszłam moje oczy dostrzegły Pabla. Najwyraźniej nie zauważył mnie, bo nie zwrócił na mnie uwagę. Zaszłam go od tyłu i ucałowałam jego policzek. Wzdrygnął się trochę, ale gdy zobaczył, że to ja zaczął się cicho śmiać.
- Przestraszyłaś mnie.
- Oj, już nie bądź taki strachliwy, Pablito. - powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
- A coś Ty taka dzisiaj wesoła?
- A to źle?
- Nie, nie, nie. Wręcz przeciwnie. - momentalnie kącik jego ust uniósł się.
- Piękna dzisiaj pogoda, więc dlaczego mam się dąsać?
Mężczyzna tylko zaśmiał się pod nosem. Nagle przypomniałam sobie po co tu przyszłam. Szybkim krokiem odnalazłam teczkę i pożegnałam się z przyjacielem.
- A gdzie Ty tak pędzisz?
- Do domu Violetty. Przecież nadal jestem jej guwernantką, pomimo tego, że się od nich wyprowadziłam.
Mój przyjaciel tylko westchnął i kontynuował dalej przeglądanie papierów.

***

Otworzyłam drzwi domu Castillo. Zdawało mi się, że nikogo nie ma, bo było bardzo cicho. Kuchnia i salon były puste. Postanowiłam więc pójść do pokoju Violetty, aby zobaczyć czy jej tam nie ma. Powinna już wrócić dobrą godzinę temu. Zapukałam. W odpowiedzi usłyszałam :
- Tato, zostaw mnie samą! Jeżeli Ty nie chcesz mnie wysłuchać, to dlaczego ja mam wysłuchiwać teraz Ciebie?!
Wywnioskowałam, że Violetta znowu pokłóciła się z ojcem. Lekko popchnęłam drzwi, które się otworzyły. Na łóżku zauważyłam zapłakaną siostrzenicę.
- Angie... To Ty... - powiedziała, chlipiąc co chwilę.
- Co się stało, Violu?
- Bo tato nie chce mnie puścić na noc do Francesci.
- A to dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Gdy tylko się go o to zapytałam zaczął od razu zaprzeczać, a gdy pytałam się, dlaczego nie to powiedział, że on jest ojcem i on tu decyduje o mnie.
- To faktycznie postąpił źle. Ale spokojnie, ja z nim porozmawiam, dobrze? - zaczęłam wycierać zapłakany policzek Violetty.
- Dobrze. Dziękuję.
Przytuliłyśmy się po czym zeszłam na dół w poszukiwaniu Germana. Jedynym miejscem gdzie mógł być był jego gabinet. Zapukałam. Po chwili usłyszałam ciche 'proszę', więc popchnęłam drzwi. Na fotelu za biurkiem znajdował się mój szwagier.
- O, Angie. Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Chciałaś czegoś ode mnie?
- Tak. Chciałam się zapytać, dlaczego nie pozwalasz Violi iść na noc do Franceski?
- Jak to dlaczego?! Przecież ona jest dzieckiem. Pewnie zaproszą do siebie chłopaków, w tym tego Diega i Bóg wie kogo jeszcze.
- I tylko dlatego?! Sądzisz, że zaproszą chłopaków? Myślisz, że Violetta Cię okłamie? Wiesz, wstydziłbyś się.
- Ja bym się wstydził?! To przez Ciebie Violetta jest taka! Przez Ciebie kłócę się z nią! Gdy Ciebie nie było, wszystko się nam układało, ale Ty musiałaś się wtrącić w nasze życie!
- A więc wszystkie błędy jakie popełniasz zwalasz na mnie?! Wiesz German, jesteś zwykłym chamem!
Po tych słowach poczułam jak jego rękę uderza mój policzek. Dostałam dość mocno, bo aż zaczęła lecieć mi krew. Strasznie bolało. Szybko wybiegłam z jego gabinetu. Za plecami słyszałam tylko ciche 'przepraszam'. Wzięłam z wieszaka swoją torbę i wyszłam z ich domu, zmierzając nie wiadomo gdzie. Właśnie szłam szybkim krokiem przez park. Praktycznie wszyscy patrzyli się na mnie. Musiałam wyglądać komicznie - włosy rozczochrane, tusz rozmazany, oczy zapłakane. No i jeszcze krew spływającą po moich ustach. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Okazało się, że za mną stał/stała ...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Któż to mógł stać za naszą Angeles? Tegoż dowiecie się w rozdziale 2, który pojawi się bodajże jutro. Za wszystkie błędy przepraszam.
Podobało się? :)

Prolog

   Nazywam się Angeles ''Angie'' Saramego. Jestem siostrą słynnej piosenkarki - Marii, która niestety już nie żyje, ale to długa i smutna historia. Moja siostra osierociła swoją pięcioletnią wtedy córkę - Violettę, którą musiał zająć się ojciec, German Castillo - inżynier światowej sławy.
   Pracuję w Studiu 21, jako nauczycielka śpiewu. Kocham śpiewać, tak jamo jak Maria i podobno jestem nawet w tym niezła, ale to ona została gwiazdą. Zawsze była faworyzowana przez moją matkę. Mną rzadko kiedy się zajmowała, więc wychowałam się sama. Byłam raczej spokojną, szarą myszką i nigdy nie pomyślałabym o pracy jako nauczycielka śpiewu, ale zmieniło się to kiedy odkryłam moją miłość do muzyki. Zawsze gdy byłam mała moja siostra zaprowadzała mnie do teatru. To między innymi dzięki niej jestem tym, kim jestem. Po ukończeniu studiów znalazłam ogłoszenie, które informowało, że Studio szuka chętnego na posadę nauczycielki śpiewu. Podobno właścicielem studia był Antonio, przyjaciel mojej rodziny. Pomyślałam więc, że chociaż spróbuję. Przyjęli mnie. Poznałam tam Beto - szalonego i trochę dziwnego nauczyciela muzyki, Gregoria - hałaśliwego, lecz w głębi serca tak sądzę dobrego nauczyciela tańca oraz Pabla - mojego najlepszego przyjaciela, z którym mogę zawsze pogadać. Lecz jest jeden problem, mianowicie chyba czuję do niego coś więcej niż przyjaźń, ale nie chcę zniszczyć tego co pomiędzy nami jest. Ale nie... jest jeszcze jeden problem. Czuję też coś do Germana. Tak, tego Germana. - ojca mojej siostrzenicy, mojego szwagra, męża mojej zmarłej siostry. Wiem, wydaje się to szalone, ale całe moje życie takie jest...