niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 11 - Niezapomniany wieczór



***

Wielkimi krokami dochodziła godzina kolacji. Z minuty na minutę coraz bardziej się denerwowałam. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. ''Sory Pablo, ale muszę Ci złamać serce i zerwać z Tobą. Dla mnie też jest to trudne, ale tak bywa.'' . Boże, co by sobie pomyślał. W końcu jesteśmy razem, a ja to muszę zniszczyć. Gdyby nie Jackie, pewnie świetnie nam by się wiodło... Siedziałam tak na łóżku i rozmyślałam. Przypomniałam sobie, że już dochodzi 19, a ja nie jestem przygotowana. Zwlokłam się z łóżka i szybkim ruchem poszłam do szafy, aby poszukać jakiejś odpowiedniej kreacji na ten niezapomniany wieczór.
Wybrałam sukienkę w kwiaty z beżowym paskiem. Makijaż zrobiłam nieco mocniejszy niż na co dzień, a włosy spięłam w koka. Gdy skończyłam się pindrzyć stanęłam przed lustrem, aby zobaczyć rezultat mojej pracy.
- No Angie, wyglądasz ładnie, teraz pozostało tylko ładnie złamać mu serce. - powiedziałam do siebie, nie wiadomo po co. Chciałam się dobić?
Ostrożnie usiadłam na fotelu, aby sukienka była w nienaruszonym stanie i znowu zaczęłam myśleć. O czym? Tym razem nie o kolacji. Myślałam o moim dzieciństwie. Przypomniałam sobie moje młode lata. Gdy matka i ojciec byli zajęci Marią, ja sama przesiadywałam na podwórku z książką w ręce i uczyłam się. Nie miałam przyjaciół, więc wolny czas spędzałam nad książkami. W klasie byłam jedną z najlepszych uczennic. Jak teraz pomyślę to... Pablo był moim pierwszym przyjacielem. Gdy poznaliśmy się w pracy jeszcze byłam cichą, szarą myszką, którą nikt się nie przejmował. Tylko Pablo nie poszedł w ślad innych i nie ignorował mnie. Zawsze gdy go potrzebowałam był przy mnie - w te dobre i gorsze dni. Jak ja wcześniej nie zauważyłam, że go tak kocham? Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Nie miałam mieć dzisiaj żadnych gości, więc byłam pewna, że to Pablo. Szybko wstałam z fotelu, po drodze ubierając obcasy, które wcześniej rzuciłam w kąt i pobiegłam do drzwi. Przed drzwiami stał Pablo, ubrany w piękny, czarny garnitur. W ręku trzymał mój ulubiony kwiat - czerwoną różę. Dobrze mnie znał.
- Dobry wieczór, Najdroższa. Pięknie wyglądasz. - Czy on naprawdę musiał być aż taki miły? Tylko mi utrudniał.
- Dz-dziękuję. Ty też nieźle wyglądasz. - po tych słowach wręczył mi czerwoną różę.
- Bardzo dziękuję. Tylko wsadzę ją do wazonu i możemy iść, poczekaj moment.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Tyle, że teraz denerwowałam się jeszcze bardziej niż przed przybyciem Pabla. ''Jak ja mu to powiem, jak ja mu to powiem, jak ja mu to powiem...'' - szeptem powtarzałam sobie w kółko. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam wazon. Nie taki zwykły wazon. Ten należał do mojej zmarłej babci. Mama dostała go od niej, a ja od mamy, więc jest dla mnie strasznie cenny, dlatego postanowiłam do niego wsadzić mój ostatni kwiat od Pabla. Ręce trzęsły mi się jak oszalałe.W myślach ciągle nie przestawałam się dręczyć. ''Nie zrobię mu tego, nie zrobię mu tego, nie zro...''. Nie było mi dane dokończyć, bo w tym momencie tak jak przewidywałam wcześniej - moje nadal trzęsące się ręce upuściły wazon. Był straszny huk. Gdyby moja matka się dowiedziała, że zbiłam tak ważną rodzinną pamiątkę, zabiłaby mnie na miejscu. Zaczęłam zbierać szkło gołymi rękoma. Nie wiem, dlaczego nie wpadłam na taki genialny pomysł jak np. rękawiczki, lub szufelka. Nie myślałam racjonalnie. Przez moją głupotę skaleczyłam sobie palec, z którego zaczęło wypływać coraz to więcej i więcej krwi. Na nieszczęście strasznie się brzydzę krwi, jeszcze chwila i myślałam, że zemdleję. Do kuchni wparował Pablo, o którym zupełnie zapomniałam.
- Co się stało?
- Zbiło mi się, tak jakby rodzinną pamiątkę... A poza tym to wszystko gra. - powiedziałam sarkastycznie.
- Palec Ci krwawi.
- Nie przypominaj...
- Czekaj, zaraz Ci pomogę. - zniknął mi gdzieś z oczu. Z zakrwawionym palcem wzięłam zmiotkę i zaczęłam sprzątać Świętej Pamięci wazon. Przynajmniej sprzątanie poszło mi szybko i bez żadnej katastrofy. Po chwili mój partner wrócił z plastrem w ręce. Delikatnie pociągnął mnie w stronę kranu i przemył mi palec po czym przykleił na niego plaster.
- Sama mogłam to zrobić. - powiedziałam, ciepło się uśmiechając.
- A co, nie pasuje Ci coś?
- Nie, ależ skądże.
- To teraz może chodźmy na tą kolację, zanim wysadzisz dom w powietrze.
- Przezabawne.

***

Narzuciłam tylko na siebie biały, gruby sweter, nałożyłam torebkę na ramię i ruszyliśmy w stronę... W sumie nie wiem gdzie. To Pablo wszystko przygotowywał, więc nie miałam pojęcia gdzie idziemy. Moja ciekawość wzięła górę i w końcu zapytałam się.
- Tak właściwie, to... Gdzie my idziemy?
- A tego to Ci nie mogę powiedzieć. - odrzekł, tajemniczo się uśmiechając.
- Dlaczego?
- Bo to niespodzianka.
- No proooszę. - głowę przechyliłam lekko w prawą stronę i zaczęłam 'uroczo' mrugać rzęsami.
- Nie weźmiesz mnie na urok. - wydałam z siebie jakiś dziwny odgłos, który miał oznaczać moje poddanie się i ruszyłam dalej. Podobno to moja ostatnia kolacja z Pablem, więc chociaż chciałabym wiedzieć gdzie ona się odbędzie... Po jakiś 10 minutach staliśmy przed dobrze znaną mi restauracją... W tym miejscu pierwszy raz umówiłam się z Pablem. Jako przyjaciele oczywiście.
- I jak?
- O matko. Kiedy ja tu ostatnio byłam... - Czemu on musi być taki kochany?! Nie dam rady z nim zerwać, na pewno nie teraz...
Pablo musiał to już trochę planować. Miejsca mieliśmy zarezerwowane. Gdy chciałam usiąść, Pablo, szarmancko odsunął mi krzesło. Za każdym razem gdy był taki uroczy przeklinałam się w duchu. Po chwili przyszedł kelner i podał nam menu. Nie mogłam się skupić nawet na czytaniu. Literki rozmywały i mieszały mi się przed oczami, dlatego poprosiłam to samo co Pablo. W końcu, gdy kelner odszedł mogłam zacząć rozmowę.
- Pablo... - zdążyłam tylko to wydusić, bo ktoś głośno wykrzyczał moje imię. Głos dobiegał z drugiego końca lokalu.
- Angie! Angie Saramego? - obróciłam głowę w stronę nieznanej osoby. Okazało się, że był to... David. Naprawdę? Akurat teraz, gdy miałam odwagę zacząć... David zaczął biec w stronę naszego stolika. Popatrzyłam się na Pabla, który pewnie nie ucieszył się zaistniałą sytuacją. Usłyszałam od niego ciche
- Tylko nie on.
 Gdy nauczyciel tańca był już przy stole dopiero zauważył Pabla.
- Oh, Pablo również tu jest... Co tutaj robicie? - zapytał, ciepło się uśmiechając.
- A co możemy robić. - odpowiedział mój partner.
- Pablo...
- Czyli, że macie kolację? Mogę się dosiąść?
- Angie, mogę Cię na chwilę? - Pablo, bez mojej odpowiedzi, pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia. - Ty tu poczekaj, David.
- Co Ty robisz, Pablo? - zapytałam, gdy już oddaliliśmy się od stolika.
- Jeżeli potajemnie stąd wyjdziemy nie zauważy.
- Chcesz wyjść?!
- Musimy. Chyba, że chcesz spędzić naszą kolację z nim.
- No nie chcę.... To nie możemy pójść gdzieś indziej?
- Chciałem jakieś wyjątkowe miejsce...
- To może pójdziemy do Ciebie? Ostatnio u Ciebie byłam z parę lat temu.
- Hm... Dobry pomysł. To teraz trzeba jakoś ładnie o tym poinformować niezapowiedzianego gościa.
Ruszyliśmy w stronę stolika.
- Em, David.
- Tak, Angie?
- My musimy... już iść.
- Już? Przecież niedawno przyszliście.
- T-tak, ale...
- Ale przed chwilą zadzwonili do Angie, że jej babcia miała wypadek i wylądowała w szpital, więc musimy iść do niej w odwiedzinach, chyba rozumiesz... - dokończył za mnie Pablo.
- Ach... To szkoda. Pozdrów ode mnie babcię.
- T-tak... Pozdrowię...
Kiedy wyszliśmy z restauracji zapytałam.
- Babcia miała wypadek? Nie miałeś innego pomysłu?
- Ciekawe co Ty byś wymyśliła.

***

Po czterdziestu minutach byliśmy w domu Pabla. Ostatnio byłam tu z dobrych parę lat temu. Dużo się zmieniło. Lecz nadal miał ten sam kącik z płytami, które uwielbiałam słuchać jak byłam u niego. Miał tam chyba wszystkie gatunki muzyki i wszystkie tytuły, które w tamtych latach były popularne. Podeszłam do szafki z płytami i zaczęłam przeglądać zbiór. Natknęłam się na moją starą płytę, którą dałam mu wieki temu.
- Nadal ją masz?
- Tak. Moja ulubiona.
Chciałam zmienić temat i nie ruszać rzeczy z przeszłości.
- To co zjemy?
- A masz ochotę na romantyczną pizzę?
- Z wielką chęcią.
- To dzwonię.
Za ten czas, kiedy Pablo zamawiał, usadowiłam się na jego kanapie i zaczęłam podziwiać jego salon. Po chwili przyszedł pan domu i zajął miejsce koło mnie.
- Będzie za jakieś pół godziny.
- Ok.
Nastała cisza. Pablo niestety ją przerwał pytaniem, który poruszał temat, o którym chciałam zapomnieć.
- W restauracji chciałaś mi coś powiedzieć. Co takiego?
- Pablo... - obróciłam się tak, żeby patrzeć mu prosto w oczy. - Musimy zerwać.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Dum dum dummm XD
Beka z niezdarnej Angie :D Czo tam, pamiątka rodzinna, Angie nie można nie wybaczyć ^^ David, miszczu <3 Dzisiaj rozdział z lekka dłuższy, bo nie dodawałam nic przez 3 dni xd

Komentujcie, polecajcie.
besos ♥

2 komentarze:

  1. Jak zniszczysz Pangie ro cię znajdę.. ;)
    Po co jeszcze im tam ten David? Grr!!!
    Jackie nie moze im tego popsuc!
    Super, next ;3

    OdpowiedzUsuń

Z chęcią poczytam wasze opinie o rozdziale! :)