sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 50 - Los pisze różne scenariusze




***

Tak naprawdę nie byłam pewna czy robię dobrze. Chciałam, żeby Pablo myślał, że jadę tam tylko dla pracy, bo gdyby wiedział prawdę, pewnie chciałby pojechać ze mną i zostawić Studio. A ja nie chciałam do tego dopuścić.
Wczoraj od razu po restauracji, pojechałam do domu, aby spakować wszystkie swoje rzeczy. Chciałam to zrobić przed powrotem Pablo, bo pewnie by mnie nie wypuścił. Zostawiłam mu tylko kartkę na stole.

Drogi Pablo,
Dziękuję ci za te wszystkie lata, kiedy byłeś moim przyjacielem. Zawsze mogłam na tobie polegać. W te dobre jak i złe dni. Nigdy mnie nie odtrącałeś i byłeś przy mnie na każde zawołanie. Mam nadzieję, że byłam równie dobrym przyjacielem, co ty. Dziękuję ci również za czas, kiedy byliśmy parą. Jesteś najlepszym prezentem od życia jaki kiedykolwiek dostałam. Wiem, że pewnie będziesz długo trzymał do mnie urazę, za to co zrobiłam i możliwe, że w ogóle mi nie wybaczysz, ale chciałabym odejść mając nadzieję, że jednak tak nie będzie. Możliwe, że już nigdy się nie spotkamy, więc chciałabym powiedzieć ci jeszcze jedno - kocham cię. Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
                                                                                                         Twoja Angeles.

Postanowiłam, że nie powiem też nic Germanowi i Violettcie, bo znając ich, zadzwoniliby po Pablo. No i nie chciałam ich niepokoić...

***

- Naprawdę chcesz wyjechać? I to już dzisiaj? Dlaczego nic mi o tym nie mówiłaś? - narzekała Nina.
- Przepraszam... Nie chciałam cię martwić, no i miałam dużo na głowie...
- Eh... dobrze... Ale... nadal cię nie rozumiem. Chcesz tak po prostu wyjechać? Nic nie mówiąc ani Germanowi ani Violettcie? No i jeszcze Pablo...
- Tak. Podjęłam taką decyzję. Spróbuj mnie zrozumieć...
- Dobrze... Chociaż nadal uważam, że popełniasz błąd.
- Możliwe... ale ludzie uczą się na błędach... 
- ... O której wyjeżdżasz?
- Za dwie godziny.
- Wiesz jak mi cię będzie brakować... - po jej twarzy spływało coraz to więcej łez. Podeszłam do niej i mocno ją uściskałam. No tak... mogę nie zobaczyć już nigdy tylko Pablo, ale również Niny, Germana i Violetty... - Będziesz mnie odwiedzać?
- Nie wiem jeszcze... Może kiedyś. Na razie nie mam planów tu wracać. Pocztą wyślę ci mój adres i nowy numer.
- Zmieniasz numer?
- Tak. Zaczynam na nowo życie, więc...
- Dobrze...
- Muszę już iść, bo jeszcze wpadnę po drodze na cmentarz.
- Żegnaj, Angie.
Jeszcze raz się uścisnęłyśmy i ze łzami wyszłam z budynku. 

***

Na cmentarz przyszłam, aby pożegnać się z siostrą i powiedzieć jej, dlaczego wyjeżdżam. Może to dziwne rozmawiać do zmarłej osoby, ale można poczuć ulgę, mówiąc o tym wszystkim komuś... Stałam już przed jej grobem. Pomodliłam się i zaczęłam swój monolog.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że nie żyjesz. Jeszcze czuję, jakby ten wypadek był wczoraj... Ale ja nie o tym. Chciałam ci powiedzieć, że... wyjeżdżam. Wiem, że w tym momencie zawodzę jako ciocia, ale... jak pewnie wiesz, mama miała wypadek. Muszę się nią teraz zająć. Dla mnie to była bardzo trudna do podjęcia decyzja, bo musiałam albo zostawić mamę samą i żyć swoim życiem, albo rzucić wszystko i do niej jechać... Może źle robię, nic nie mówiąc Violettcie, ale... stchórzyłam... po prostu stchórzyłam... Nie potrafiłabym powiedzieć jej tego prosto w oczy... ''Cześć Violu, wyjeżdżam do Włoch. Możliwe, że na całe życie. Nie zatrzymuj mnie, bo już nie zmienię decyzji.''... Chciałabym cię jeszcze prosić abyś... dobrze zajęła się Violettą, bo ja już nie mogę tego zrobić.
Wtedy poczułam, że po mojej twarzy spływa łza. Po chwili dołączyła do niej kolejna i kolejna... Gdy już wzięłam się w garść opuściłam mury cmentarzu.

***

Wczoraj wieczorem zadzwoniłam do tych ludzi z Włoch, że jednak przystaję na propozycję. Skoro już muszę tam mieszkać, to dobrze by było mieć pracę...
Widziałam setki ludzi, spieszących się w różne strony. Pomiędzy nimi wszystkimi były pary, tragicznie rozstające się na parę miesięcy lub lat... I w tym wszystkim byłam ja. Tak, to było lotnisko. Stałam przed wejściem do samolotu. Dlaczego nie wchodziłam? Nadal miałam wątpliwości co do mojej decyzji... Czy jest dobra? Nie wiadomo... Wiem jedynie, że na tym wszystkim zranię moich bliskich, ale... to wszystko to skutki podjętej decyzji. Nie było już odwrotu. Przełknęłam nerwowo ślinę i weszłam do maszyny.
Od teraz zaczynało się moje nowe życie...

KONIEC SEZONU PIERWSZEGO.
Ciąg dalszy w sezonie drugim...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Tak, to już ostatni rozdział 1. sezonu... Wybaczcie, że tak się stało, ale od początku miałam taki plan xd Więcej informacji o sezonie drugim już niebawem. Dodam post informacyjny. 

Do... mam nadzieję, że niedługo :D




czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 49 - Decyzja



***

Było już po szesnastej, czyli jeszcze ponad półtorej godziny do naszej kolacji. Właśnie kończyłam nakładać makijaż, kiedy odezwała się moja komórka. Kątem oka spojrzałam na ekran - numer nieznany. Ciekawe kto to... Odebrałam i po chwili usłyszałam starszy kobiecy głos.
- Halo kto dzwoni? - od razu spytałam
- Angeles Saramego? Córka Angeliki?
- Tak... Kim pani jest?
- Z tej strony przyjaciółka twojej mamy z Włoch, do której przyleciała. Pewnie dziwisz się dlaczego do ciebie dzwonię... Otóż... parę godzin temu twoja mama miała poważny wypadek samochodowy... Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że będzie... jeździć na wózku...
- J-jak to?
- Jeżeli tak się stanie... chyba rozumiesz, że cię będzie potrzebować...
- Tak, ale...
- Rozumiem, że to będzie dla ciebie bardzo trudne, ale... czasami w życiu musimy podjąć taką decyzję...
- S-skontaktuję się z panią później... - mój głos nadal drżał
Roztrzęsionymi rękami rozłączyłam się.
Nadal nie mogłam przyjąć do siebie co się dzieje... Teraz po mojej głowie miotało się miliony pytań. ''Dlaczego to wszystko spotyka akurat mnie?'', ''Czy nigdy nie będę szczęśliwa?'', ''Dlaczego kiedy już otrząsnę się z ostatniej tragicznej wiadomości, świat daje mi nową, o wiele gorszą?'' i wiele innych, na które prawdopodobnie nigdy nie dostanę odpowiedzi...
Cofnęłam się. Po chwili na plechach poczułam zimno ściany. Bezsilnie się zsunęłam i przyciągnęłam kolana do siebie. Po mojej twarzy zaczęło spływać coraz to więcej łez. Siedziałam tak parę minut, aż wreszcie się ogarnęłam i przemyślałam wszystko. Wstałam na proste nogi i odważnie (lub może nie...) powiedziałam:
- Podjęłam decyzję.

***

Siedzieliśmy w restauracji. Ja przybita i on uśmiechnięty. Dłubałam widelcem w swojej porcji, aż w końcu Pablo zapytał:
- Coś się stało Angie?
- Nie...
- ...
- Właściwie to tak. Coś się stało. - Przez moment widziałam jak Pablo chciał chyba coś wyjąć z kieszeni, ale kiedy kontynuowałam schował to z powrotem. - Nie chciałam tego robić, ale... już podjęłam decyzję. Ja... wyjeżdżam do Włoch. Może na zawsze... może nie. Nie wiem jeszcze. - widziałam w oczach Pablo strach i bezsilność - A my... musimy... zerwać. - jakoś mi to przeszło przez gardło... Nigdy nie sądziłam, że jeżeli będziemy musieli się rozstać, to będzie tak wyglądać...
- Jak to?! Nie zgadzam się! Zostawiasz mnie, Violettę, przyjaciół... dla pracy?!
- Tak. - starałam się to powiedzieć jak najbardziej bezdusznie, bo gdybym dała ponieść się emocjom już dawno siedziałabym cała oblana łzami.
- Nie rozumiem cię Angie...
- Nie musisz. Więc... dziękuję ci za... wszystko. Żegnaj, Pablo.
Popatrzyłam na niego ostatni raz. Na przeciwko mnie nie siedział już ten sam, wesoły i uśmiechnięty mężczyzna. Wyglądał, jakby sam miał się za chwilę rozpłakać. Poczułam nagły napływ łez, więc jak najszybciej wybiegłam z restauracji i skierowałam się do samochodu. 
- To już chyba ostatni raz kiedy cię widzę... Pablito... - powiedziałam sama do siebie
Patrzyłam na niego chwilę i odpaliłam silnik. Wtedy Galindo nagle jakby otrzeźwiał i szybko wybiegł z restauracji w moją stronę. Gdy był już przy samochodzie, zaczął walić w okna próbując mi coś powiedzieć, ale ja nie chciałam tego słuchać, bo pewnie bym się mu nie oparła i wszystkie moje plany ległyby w gruzach. Popatrzyłam na niego ostatni raz i ostatecznie ruszyłam. Wtedy uderzyła we mnie fala smutku i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak bardzo płakała. 

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

:C
Ostatni rozdział sezonu już po jutrze. Ale to szybko zleciało. 

Do soboty.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 48 - Niedoszłe oświadczyny



***

Siedząc samotnie w pokoju nauczycielskim myślałam nad wczorajszym dniem. Wszystko definitywnie wskazywało na to, że mi się oświadczy... Nawet ten kelner tak pomyślał... Może wczoraj był Prima Aprilis i Pablo chciał mi zrobić żart?
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek komórki. Na ekranie widniał napis ''Nina''. Wzięłam do ręki urządzenie i nacisnęłam zielony przycisk.
- Hej.
- Cześć. I co z zaręczynami?
- Chyba niedoszłymi zaręczynami... Ten Pablo, naprawdę...


*PABLO*

Właśnie miałem wejść do pokoju nauczycielskiego kiedy zza drzwi usłyszałem moje imię. Podszedłem bliżej, aby lepiej słyszeć. Osobą w środku była Angie. 
- Nie... Już naprawdę myślałam, że mi się oświadczy... Nawet jeden kelner włączył romantyczną muzykę... A okazało się, że to był prezent, który dał mi z okazji czterech miesięcy bycia ze sobą... Porozmawiamy później... No cześć.
Oświadczyć?... Ona myślała, że chcę się jej... no tak... mogła źle zrozumieć to nagłe zaproszenie na kolację no i jeszcze to pudełko... Chociaż to od pewnego czasu zastanawiałam się nad oświadczynami, ale nie byłem pewien czy Angie jest już gotowa... Ale w sumie skoro myślała, że chcę się jej oświadczyć i gdy dowiedziała się, że się myliła, była zawiedziona, więc... chyba jest już gotowa!

***
tydzień później

*ANGIE*

Pablo wyszedł gdzieś około dwóch godzin temu, mówiąc mi tylko, że musi coś załatwić. Byłam ciekawa o co chodzi, ale nie chciałam się wypytywać, bo pomyślałby, że jestem wścibska i ciekawska. Przez pewien czas oglądałam telewizję, ale potem wzięłam się za przeczytanie po raz kolejny mojej ukochanej książki. 
Po pewnym czasie, czytanie przerwał mi odgłos telefonu. Był to Pablo.
- Halo?
- Przyjdź do restauracji ''Magic Land'' o godzinie 17:30.
- Ale przecież byliśmy tam tydzień temu...
- Po prostu przyjdź. 
- D-dobrze...
Ciekawe o co mu chodziło... Co go wzięło ostatnio na tą restaurację. Może chodzi o cztery miesiące i tydzień bycia razem... Co ja wygaduję, pewnie pomyślał, że ostatnio nie mieliśmy w ogóle okazji nigdzie wychodzić, więc pomyślał, że trzeba to nadrobić... A zresztą. Dowiem się na miejscu.
Odłożyłam książkę i ruszyłam w stronę sypialni.

***

*PABLO*

Przez ostatni tydzień zastanawiałem się czy na pewno się jej oświadczyć już teraz, ale w końcu doszedłem do wniosku, że jesteśmy już dorośli i nadszedł ten czas. Pierścionek, za którym latałem od paru dni ostatecznie kupiłem godzinę temu. Teraz właśnie jestem w toalecie w restauracji, w której umówiłem się z Angie za... ponad godzinę. Pomyślałem, żeby przyjść wcześniej, aby trochę poćwiczyć. Stanąłem przed lustrem i zacząłem.
- Angeles Saramego... My...Pobierzmy się. Ja, ty... sprawię, że będziesz szczęśliwa. Wiesz o tym, prawda? Bardzo się zmieniłem. Angie... Ty... Żyj ze mną.... Nie... to nie wypali... - czułem się strasznie zmieszany, mimo iż patrzyłem się tylko w lustro... Co dopiero zrobić to przed Angie... Wziąłem głęboki oddech i spróbowałem jeszcze raz. - Dzięki tobie narodziłem się na nowo. Przez ciebie...  Mam nadzieję, że podoba ci się pierścionek i... i... cholera. Moje serce... weź to. Eh... Sam bym tego nie wziął...
Teraz zauważyłem, że całej tej scence przyglądał się jakiś mężczyzna... No tak... przecież to publiczna toaleta.
- Ja... już pójdę. - odrzekłem i zawstydzony skierowałem się ku drzwiom.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Etto... mała poprawka XD 48 rozdział - dzisiaj, 49 - czwartek, 50 - sobota. Chyba coś brałam jak obliczałam kiedy będzie koniec sezonu. Wybaczcie za błąd.
Rozdział trochę krótszy :/

Do czwartku! :3

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 47 - Fałszywy alarm



***

Strasznie bolała mnie głowa. Czułam się jakby przed chwilą po mnie przejechała ciężarówka. Po chwili otworzyłam powieki i rozglądałam się przez chwilę próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Poczułam jakiś ciężar i wtedy ujrzałam, że to była Violetta, który leżała na moich nogach. W jej oczach widniały łzy. Wyglądała jakby nie spała cały dzień. Wtedy przypomniałam sobie wszystko. W tym momencie Viola lekko się poruszyła i po chwili wyprostowała. Gdy mnie zobaczyła, szeroko się uśmiechnęła.
- Obudziłaś się!
- Tak... Gdzie Pablo? I ile ja już tu jestem?
- Pablo jest w domu. Kazałam mu odpocząć, bo czuwał przy tobie cały dzień. Jesteś tutaj drugi dzień. Nawet nie wiesz jak się martwiłam!
- Więc... nie jesteś już na mnie zła?
- Nie. Uratowałaś mi życie...
- Violu... chciałam ci to już dawno temu powiedzieć, ale jakoś w ogóle nie miałam odwagi, bo wiedziałam, że mnie znienawidzisz...
- Daj spokój! Jakbym mogła znienawidzić moją jedyną ciotkę? Ale skoro... jesteś moją ciocią to co z moją... babcią?
- Ah... Ona... wyjechała do Włoch nie tak dawno temu.
- Jak to?!
- Tak... Zdecydowała się tam przeprowadzić, bo z Buenos Aires ma złe wspomnienia. Ale spokojnie, będzie tu przyjeżdżać parę razy do roku, więc ją poznasz.

***

Już minął tydzień od mojego wyjścia ze szpitala. Siedziałyśmy razem z Niną w jej domu, kiedy nagle naszą dyskusję, który z aktorów jest przystojniejszy, przerwał telefon od Pablo.
- Halo?
- Przepraszam, że wam przerywam.
- Spokojnie, mów.
- Chciałabyś wyjść dzisiaj na kolację do naszej ulubionej restauracji ''Magic Land''? 
- A... jest jakaś okazja?
- Dzisiaj jest specjalny dzień.
- Dobrze... A o której?
- Pasuje ci o siedemnastej?
- Tak. To do zobaczenia.
Gdy się rozłączyłam, pierwsze co usłyszałam to pytania Niny, która jak zwykle musiała wiedzieć wszystko.
- Kto dzwonił? - zapytała się, po czym zaczęła pić sok pomarańczowy, który przed chwilą przyniosła
- Pablo. Zaprosił mnie na kolację. Mówił, że dzisiaj jest ''specjalny dzień''...
Wtedy Nina się zakrztusiła i wypluła całą zawartość buzi przed siebie, co mnie rozbawiło.
- O co chodzi? - zapytałam, nadal się śmiejąc
- Naprawdę się nie domyślasz? Restauracja... wieczór... specjalny dzień...
- Nie... Oświecisz mnie?
- Przecież on ci się chce oświadczyć!
- Oś-oświadczyć?! Nie, nie, nie... Skąd ta pewność? - Wprawdzie mówiąc nie myślałam jeszcze o takim kroku na przód jak oświadczyny czy ślub...
- Mój mąż zrobił podobnie. Zaprosił mnie nagle na kolację wieczorem, a potem w restauracji - bam! Oświadczył mi się. Czy ty filmów nie oglądasz?
- N-naprawdę?
- Tak... W końcu moja Angie wyjdzie za mąć! - przybliżyła się do mnie i mocno uściskała.

***

W błyskawicznym tempie nastał wieczór. Już siedziałam naprzeciwko Pablo w naszej ukochanej restauracji. Na stoliku stało pudełko, co mnie trochę dziwiło... No bo skoro to oświadczyny to... nie powinno to być schowane? Albo ja się nie znam...
- Pójdę na chwilę do toalety, zaraz wracam. - nagle oświadczył Pablo
- Dobrze.
Gdy Galindo zniknął za drzwiami męskiej toalety, podszedł do mnie jeden z kelnerów. 
- Gratuluję. - uśmiechnął się ciepło
- Hę? - pokazał wzrokiem na pudełko - A... tak... dziękuję...
- Dzisiejsi mężczyźni nie są za grosz romantyczni. Pomogę pani. - w jego oczach było widać iskierki.
- J-jak?
Wyszeptał mi swój plan na ucho i odszedł. Wtedy wrócił Pablo. 
Gdy dostaliśmy już jedzenie, zamiast na nim, byłam skupiona na pudełku leżącym parę centymetrów ode mnie. Tak mnie kusiło, aby je już otworzyć... Pablo chyba zauważył, że patrzę się ciągle na przedmiot, bo wziął pudełko do ręki i zaczął nim wywijać w powietrzu. A ja tak się wczułam w to patrzenie, że nieumyślnie wodziłam wzrokiem za nim. Pewnie musiało to zabawnie wyglądać, bo Pablo wybuchnął śmiechem.
- Nie rób tego. - odrzekłam gdy otrzeźwiałam
- Jak tak bardzo cię ciekawi to otwórz. - Co? I to mają być oświadczyny? Faktycznie za grosz romantyzmu.
W tym momencie zaczęła lecieć jakaś romantyczna, francuska piosenka. 
- Ah, no tak... To jeden z punktów ''planu'' tego kelnera. - pomyślałam.
- Otwierasz? - zapytał po chwili Pablo
- T-tak.
Czułam jak serce zaczęło mi szybciej bić... Z każdą sekundą myślałam, że zaraz dostanę zawału, kiedy... w końcu je otworzyłam. A w środku... nie było pierścionka. Zastałam tam wsuwkę do włosów z małymi diamencikami. Wyglądała na drogą...
Sekundę po tym jak otworzyłam pudełko, podszedł do nas kelner i wystrzelił confetti krzycząc ''gratulacje!''... Wszystko wylądowało na naszych głowach.
- Fałszywy alarm. - odrzekłam do niego
Kelner szybko załapał o co chodzi i zaczął zbierać z nas confetti.
- Przepraszam, nie ten stolik...
Jak już odszedł Pablo zapytał zdziwiony:
- Jaki alarm?
- Nieważne...
- Nie podoba ci się?
- Nie, nie... jest śliczna, ale... z jakiej to okazji?
- Dzisiaj mija równo czwarty miesiąc odkąd jesteśmy razem.
- N-naprawdę?! Ja nie wiedziałam... Mam urwanie głowy w pracy, no i jeszcze ta Nina...
- Co Nina ma do tego?
- Nic... nieważne... Ja... nie mam dla ciebie prezentu...
- Spokojnie Angie. Rozumiem jak to jest z pracą czasem. Następnym razem mi coś dasz.
- Dobrze...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Wow, rozdział przed 20, wow. 
Blisko do końca sezonu. I blisko do szkoły... Wakacje [*]
Także, ten...

Do wtorku! :*

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 46 - Wypadek


***

- (...) Gdyby moja siostra żyła na pewno nie dopuściłaby, żeby się tak zachowywał.
- Zaraz... Zaraz... Czy ty powiedziałaś, że jesteś moją ciocią?
- No tak. - odrzekłam, jeszcze będąc nieświadomą
Kiedy zauważyłam w oku Violetty łzę, od razu wytrzeźwiałam i zrozumiałam, że właśnie wyjawiłam moją tajemnicę. Chciałam coś powiedzieć, ale moja siostrzenica szybko wybiegła z domu, trzaskając przy tym drzwiami.
- Co ja zrobiłam... - zapytałam samą siebie
Wtedy ponownie usłyszałam trzask drzwi. Łudziłam się, że to może być Viola, ale to był tylko Pablo.
- Dlaczego Violetta wybiegła z domu ze łzami w oczach? Chciałem ją zatrzymać i się zapytać, ale szybko mnie zbyła.
- Szkoda gadać... Trochę wypiłam i powiedziałam za dużo... Mianowicie wspomniałam, że jestem jej ciotką.
Wtedy Pablo spojrzał na całą kuchnię, po której szlajały się butelki po piwie.
- Dlaczego się upiłaś? - zapytał zdziwiony
- To wszystko przez ciebie! Wiem, że przychodzisz późno do domu, nie ze względu na pracę! Widziałam cię wchodzącego do domu Tatiany.
- Czy ty myślałaś, że... cię zdradzam?
- A co? Nie jest tak? Więc po co chodziłeś do Tatiany, okłamując mnie, że zostajesz po godzinach?
- Wiem, że źle zrobiłem okłamując cię, ale... to nie tak. Nawet nie pomyślałbym o zdradzaniu cię, a zwłaszcza z osobą, która sama mnie kiedyś zdradziła! Dobrze wiem jaki to ból. A chodziłem do niej, żeby dawać lekcje gitary jej bratu. Nic ci nie mówiłem, bo wiem, że nie lubisz Tatiany...
A więc się myliłam przez ten cały czas... Boże, jaka ja byłam głupia... Czemu od razu się go o to nie zapytałam?
- Eh... Wszystko się łączy w logiczną całość...
- Czy ty... upiłaś się przeze mnie?
- ... Teraz to nie ważne, bo musimy znaleźć Violettę. Z tych nerwów może sobie coś zrobić! Pójdę ją szukać. 
- Pomogę ci. 
Razem wybiegliśmy na zewnątrz, ale nigdzie jej nie było widać. 
- Może poszła do domu.
- Chodźmy.
Pobiegliśmy szybko w stronę willi Castillo, bo teraz żadne z nas nie pomyślało, żeby wziąć samochód. 

***

Drzwi otworzyła nam Olga. 
- Dobry wieczór. - przywitała się wesoło
- Violetta jest w domu?! - zapytałam zdyszana
- Nie ma. Poszła do ciebie jakiś czas temu. Nie była u was?
- Była, była... Jakby się pojawiła to mnie o tym poinformujcie.
- Dobrze...
- A i jeszcze jedno... Nic nie mów Germanowi. Tylko niepotrzebnie go zaniepokoimy. 
- Rozumiem.
Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w dalsze poszukiwania. 
Przeszukaliśmy już chyba 1/4 Buenos Aires, ale jej nadal nie było widać. Już zaczęłam wątpić, że jest bezpieczna.
- Boże... Pewnie jej już się stało... To wszystko moja wina...
- Przestań się obwiniać Angie. I nie martw się, Violetta jest już dorosła, nic jej nie jest.
- Skąd ta pewność? Już się robi ciemno...
- Zaufaj mi. 
Nagle zauważyłam ją idącą niedaleko fontanny. Zawołałam ją, ale chyba nie słyszała. Szła przez pasy, kiedy nagle... spostrzegłam rozpędzony samochód, który nie wyglądał, żeby miał zamiar się zatrzymać. 
- VIOLETTA! - zawołałam najgłośniej jak umiałam. Pobiegłam z całych sił w jej stronę.
- Angie, stój! - zawołał Pablo. Chciał mnie złapać, ale byłam szybsza.
Jeszcze chwila i auto ma się zderzyć z moją siostrzenicą... Byłam już przy niej i popchnęłam ją na bezpieczną odległość. Tylko poczułam straszny ból i że zderzyłam się z samochodem. Potem nastała ciemność.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Wybaczcie.
Tyle mam do powiedzenia XD

Do niedzieli! ;3;

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 45 - Niechcący wydana tajemnica



***

Przez ostatnie dni próbowałam jak najbardziej omijać Pablo, bo gdybym ciągle z nim rozmawiała i widywała się, w końcu powiedziałabym, że wtedy widziałam go, gdy wchodził do domu Tatiany. Ale przecież to, że wszedł do jej domu, nie znaczy, że od razu mnie zdradza, może... może miał jej w czymś pomóc. 
Więc omijałam go wielkim łukiem, w domu gdy się o coś pytał, szybko go zbywałam. Wiedziałam, że długo nie mogę tak żyć, ale na razie chciałam się tego trzymać. 
W końcu pewnego dnia, kiedy byłam razem z Pablo w pokoju nauczycielskim, zaczął.
- Czy ty nie jesteś na mnie obrażona? Uważam tak, bo ostatnio dziwnie się zachowujesz.
- Nie, nie jestem.
- Przecież widzę, że coś się dzieje. Czy to przez wyjazd twojej mamy?
- Nie. Nic się nie dzieje.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Wczoraj nawet na mnie nie poczekałaś i poszłaś spać.
- Byłam śpiąca.
- A dzisiaj? Jesteś jakaś dziwna od niedawna.
- Gorszego dnia mieć nie można?
Chcąc zakończyć tą rozmowę, wyszłam z pomieszczenia.

***

Na uspokojenie się trochę po tej wymianie zdań, udałam się do swojej sali, aby pośpiewać i się wyluzować. Lecz kiedy zasiadłam do klawiszy, nic mi nie wychodziło. Ciągle myliłam nuty, o tekście nie wspominając. W końcu zdenerwowałam się i sobie odpuściłam. Chcąc udać się na krzesło, po drodze nie zauważyłam kabla , w wyniku czego poleciałam na regał z płytami CD, który runął na ziemie, robiąc przy tym wielki huk. Na szczęście zdążyłam się odsunąć i nic mi się nie stało. Nawet nie zdążyłam wstać, kiedy do sali wbiegł przerażony Pablo.
- Nic ci nie jest?! - zapytał na wejściu
- Nie, z regałem gorzej. 
Widziałam, że Pablo chciał pomóc mi wstać, ale sama szybko się podniosłam z podłoża i ruszyłam ku drzwiom. Wtedy Galindo złapał mnie mocno za nadgarstek, że nie mogłam się oswobodzić z jego uścisku. W momencie, kiedy mnie dotknął przez moje całe ciało przeszedł dreszcz... 
- O co ci chodzi, Angie?! Ostatnio nie jesteś sobą!
Szybko wyrwałam rękę z jego uścisku i zmieniłam temat.
- Przepraszam, że to wszystko zrobiłam. - pokazałam na wywrócony regał i porozrzucane na około płyty - Już to sprzątam.
Kucnęłam do sterty bałaganu i zaczynałam porządki.
- Angie... - Pablo tylko tyle zdążył powiedzieć, bo do sali wszedł David.
- Coś się stało? Bo słyszałem h-- - przerwał gdy zobaczył stan pokoju - Wow, co tu się stało?

***

Pablo dzisiaj znowu zostaje dłużej ''w pracy'', więc po raz kolejny wracałam na piechotę do domu. Po drodze wpadłam na pomysł, żeby kupić sobie trochę piwa, bo zaszła mnie na nie ochota. Wyszło, że do domu wróciłam z dwiema siatkami alkoholu. Może to była mała przesada, ale teraz nie liczyło się dla mnie nic. Ściągnęłam tylko kurtkę i ruszyłam do salonu z reklamówkami.
Po jakiejś godzinie ktoś zapukał do drzwi. Już chyba byłam pijana, bo kręciło mi się w głowie i z trudnością doszłam do wejścia.
Za drzwiami stała... Violetta.
- Hej, przyszłam, żeby... Angie, ty... piłaś?
- T-trochę. 
- Trochę? Od razu po tobie widać, że już od jakiegoś czasu pijesz... Coś się stało?
Siostrzenica weszła do środka i zaczęliśmy rozmawiać.
- Violetta, ty... nigdy nie wychodź za mąż. Nigdy nie wiąż się nawet w związek z innym mężczyzną, bo... wszyscy faceci są tacy sami.
- Em... Angie, pokłóciłaś się z Pablo?
- Nie... Tylko tak mówię.
- Powinnaś chyba się po-- - zmieniłam temat, nie dając jej dokończyć
- Albo ten twój tatuś... German... Myśli, że jest nie wiadomo kim i może sobie tobą pomiatać, jak się mu podoba.
- Trochę przesadzasz już... Rano pewnie nie będziesz pamiętać co mówi--
- Nie przesadzam ani trochę! Bo w końcu jestem twoją ciotką, co nie?! Więc dlaczego mam się ''nie wtrącać''?!

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Jakby ktoś nie wiedział, w moim opowiadaniu Violka nie wie, że jest siostrzenicą Angie XD
Trololoł.
Kocham tą piosenkę z teledysku! ♥
Dzisiaj znowu późno rozdział, bo wróciłam z podwórka przed 21 dopiero :/

Do piątku! [bodajże... Dzisiaj chyba środa... co nie? XD]

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 44 - Podejrzenia


***

Od jakiegoś czasu coś mnie niepokoiło... Pablo ciągle zostawał w pracy po godzinach. Wychodził razem ze mną, a wracał bardzo późno po mnie. Jeżeli tak dalej pójdzie to się przepracuje i źle to wszystko wyjdzie na jego zdrowiu. Dzisiaj to samo. W pracy powiedział mi, żebym nie czekała na niego z kolacją, bo wróci późnym wieczorem.
Gdy byłam już w domu wpadłam na pomysł, żeby przynieść mu coś dobrego do przegryzienia. Ja na jego miejscu bardzo bym się cieszyła, że jego dziewczyna tak o niego dba... Poszłam do kuchni i przygotowałam mu parę jego ulubionych kanapek. Wsadziłam je do pudełka i ruszyłam w stronę samochodu, którym zresztą dawno już nie jechałam, bo od kiedy jestem z Pablo, ciągle jeździmy jego autem.
Stałam już przed budynkiem Studio. Najpierw poszłam do pokoju nauczycielskiego, aby go odnaleźć... lecz tam go nie było. Następnie wybrałam się do sali prób, gdzie również go nie zastałam. I tak przeszukałam kolejne sale. Patrzyłam nawet w męskiej toalecie... Jakby zapadł się pod ziemię. Nagle ktoś zawołał z tyłu mojej imię. Odwróciłam się z nadzieją, że to Pablo, lecz to znowu nie był on. Osobą stojącą przede mną był David.
- Cześć, Angie.
- O, hej.
- Wyglądasz jakbyś była zawiedziona, że to tylko ja. - zaśmiał się.
- Nie... Po prostu myślałam, że to Pablo.
- Szukasz go?
- Tak. Ma nadgodziny, a ja chciałam mu przynieść coś do przegryzienia.
- Ale Pablo wyszedł trochę po tobie...
- Jak to?
- No tak... Wyszedł może dziesięć minut po tobie.
- A wczoraj?
- Tak samo.
- Zaraz... a więc on nie ma nadgodzin?
- Gdyby miał to wydaje mi się, że bym go widział...
- Rozumiem... To ja już pójdę. Dzięki za informację.
- Nie ma za co. Trzymaj się.
Skoro nie ma nadgodzin to... nie, nie, nie, niee... Już miałam przed sobą najgorszy scenariusz, czyli, że... mnie zdradza, ale... przecież Pablo nie jest taki. Jeszcze nie tak dawno się zeszliśmy, więc to prawie niemożliwe, żeby tak było...
Z tymi wszystkimi myślami ruszyłam z powrotem do domu.

***

Od kiedy przyszłam, siedziałam przez cały czas w kuchni, zastanawiając się, dlaczego mnie oszukuje. Dzisiaj Pablo znowu wrócił bardzo późno.
- Wróciłem! - oznajmił wchodząc do przedpokoju.
- Widzę.
- Coś... nie tak?
- Nie, skądże. Gdzie byłeś?
- Co się głupio pytasz, przecież wiesz, że w Studio. - żeby tak kłamać...
- Ah... no tak... gdzie ja mam głowę...
- Na pewno wszystko w porządku? Jakoś blado wyglądasz.
- Nie martw się. W porządku. - odrzekłam i udałam się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Przejść się... pomyśleć.
- Sama? Już jest późno, pójdę z tobą.
- Nie, w porządku. Ty pewnie jesteś zmęczony po pracy. - zaakcentowałam ostatnie słowo i wyszłam.

***

'' Nie, Angie. To nie może być zdrada. Pablo nie jest kobieciarzem, no i ... nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił.'' - takie i inne myśli latały mi po głowie, kiedy przechadzałam się ulicami Buenos Aires. Nie miałam pojęcia gdzie idę, ale w końcu postanowiłam udać się do Resto Bandu. Wzięłam tylko sok pomarańczowy i usiadłam w stoliku oddalonym od wszystkich, gdyż chciałam teraz pobyć sama. 
Siedząc tak i myśląc nad wszystkim wpadłam na... może głupi pomysł - aby jutro po pracy śledzić Pablo. W końcu musiałam się dowiedzieć co robi, gdy nie jest w pracy.

***

Nadszedł koniec lekcji. Pablo tak jak przewidywałam - powiedział, że wróci później, bo musi dłużej pracować. Oznajmiłam, że już pójdę, ale tak naprawdę przed Studio schowałam się za pobliski krzak, aby zobaczyć dokąd wybiera się dyrektor. Czekałam pięć... dziesięć minut, aż w końcu wyszedł. Nie wsiadł do samochodu tylko poszedł na piechotę, co mnie zdziwiło. Szłam za nim już od jakichś piętnastu minut, ale na szczęście nie zauważył mnie. W końcu zatrzymał się pod jakimś dużym, białym domem. Skręciłam za drzewo, aby mieć na wszystko dobry widok. Zadzwonił do drzwi, w których po chwili stanęła... Tatiana.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Wiem, wiem, nic tylko zabić XD
Miałam cały rozdział z błędami i jak go przeczytałam jeszcze raz to wszystko mi nie pasowało i wszystko usunęłam ;-; Więc musiałam pisać od nowa.
A i od tego rozdziału na górze będę dodawać teledysk, albo po prostu piosenkę pasującą do tego rozdziału, albo którą słuchałam pisząc ten rozdział. 

Do jutra! :3

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 43 - Włochy?



***

Jakiś czas później już byłam na miejscu. Byłam trochę zdenerwowana, gdy tak nagle do mnie zadzwonił.
- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, siadając na krześle obok jego łóżka
- Dzisiaj przyszedł do mnie German i--
- Zaraz, zaraz... - urwałam mu w połowie zdania - German był u ciebie?
- Daj mi dokończyć. - zaśmiał się - Był mnie odwiedzić i porozmawiać. Dał mi bardzo dużo do myślenia i wyjaśnił parę kwestii. Powiedział mi, że nie jesteście ze sobą. Prawda jest taka, że ja nie jestem i nigdy nie byłem z Tatianą. Wtedy ją pocałowałem, żebyś była zazdrosna. Trochę mi odbiło po tym jak zobaczyłem ciebie z Germanem... chyba rozumiesz. Strasznie cię przepraszam za to wszystko. 
A więc to było tak? Razem wpadliśmy na ten sam pomysł okłamywania się... Jak teraz o tym myślę to chce mi się śmiać z naszej dziecinności i głupoty.
- Ehh... Ja też muszę cię przeprosić za to... kłamstwo. 
- Chcesz zacząć od nowa, zostawiając przeszłość za sobą?
Wtedy wpadłam na pomysł, żeby jako odpowiedź pocałować go. Przysunęłam się trochę do niego i powoli zbliżałam swoje usta do jego twarzy. Już byłam parę minimetrów od zatopienia się w jego ustach, kiedy do sali weszła pielęgniarka.
- Oh... Ja... przepraszam. Już wam nie przeszkadzam. - tłumaczyła się.
Gwałtownie odsunęłam się od Pablo, że prawie wywróciłam się razem z krzesłem do tyłu.
- N-nie przeszkadza pani! Nic z tych rzeczy. Proszę wejść.
Pielęgniarka za moim poleceniem weszła do środka. 
- Wyniki wyszły bardzo dobrze i lekarz mówi, że jeżeli pan chce, może pan wyjść nawet dzisiaj.
- A teraz też mogę?
- Tak. - odrzekła, po czym wyszła z małym uśmiechem pod nosem. Pewnie chodzi o tą sytuację z przed chwili...
- Pomogę ci się spakować. - powiedziałam, widząc, że wstaje z łóżka. 
- Angie...
- Tak?
- Tamto miało znaczyć, że się zgadzasz zacząć od nowa?
- Tamto? Ah... t-tak... - na samą myśl co chciałam zrobić w szpitalu spaliłam buraka i kontynuowałam pomaganie mu. 

***

Siedziałam w pokoju nauczycielskim, popijając kawę. Od paru dni mam o wiele lepszy humor. Wprowadziłam się z powrotem do Pablo. Znowu razem żyjemy, widujemy się nie tylko w pracy oraz jemy i śpimy razem. Teraz czułam się znowu szczęśliwa. Postanowiliśmy nie wypominać przeszłości, bo oboje nie mieliśmy czym się chwalić. 
Do pokoju wszedł Antonio. Wyglądał, jakby mnie szukał. 
- O, Angie! Tutaj jesteś.
- Szukałeś mnie?
- Tak. - usiadł na przeciwko mnie. - Proszę. - położył na stolę jakąś wizytówkę.
- Co to?
- Wizytówka ludzi, którzy chcą się z tobą skontaktować. Podobno chcą stworzyć jakąś szkołę muzyczną, do której mogłyby uczęszczać uzdolnione dzieci. Coś na wzór Studio. Tylko, że to szkoła na światową skalę i miałabyś u nich większe możliwości... Nie, że chcę się ciebie pozbyć, tylko pomyślałem, że mogłabyś się bardziej u nich rozwinąć. Acha i ta szkoła jest we Włoszech. 
- Rozumiem... Ale chyba wolę zostać przy Studio...
- Chociaż do nich zadzwoń. Ja muszę już iść, bo mam jeszcze coś do załatwienia. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Trzymałam w dłoniach, przed chwilą przyniesioną wizytówkę i zastanawiałam się czy zadzwonić czy nie. Niby to wielka szansa, ale... Argentyna, Studio, Violetta i ... Pablo. Włochy to jednak trochę daleko. Jednak może zadzwonię i dowiem się trochę więcej... Wtedy do sali wszedł Pablo.
- Cześć.
- O, hej.
- Co trzymasz w ręce? - spytał siadając na miejsce, na którym przed chwilą siedział Antonio.
- Wizytówka ludzi z jakiejś prestiżowej szkoły muzycznej z Włoch, którzy chcą się ze mną skontaktować. Podobno to dla mnie wielka szansa.
- Tak? Więc zadzwoń do nich.
Nacisnęłam zielony przycisk i po dwóch sygnałach słyszałam męski głos.
- Dzień dobry, z tej strony Angeles Saramego ze Studio 21 w Buenos Aires.
- Ah, to pani.
- Dzwonię, żeby dowiedzieć się trochę więcej na temat propozycji.
- Tak, więc... Jak może pan Antonio wspominał, mamy zamiar za niedługo założyć specjalną szkołę muzyczną w Rzymie. Będą tam uczęszczać uzdolnione dzieci prezydentów, polityków i biznesmenów, więc nie jest to szkoła dla każdego, ze względu na wysokie czesne. Szkoła będzie dysponować m.in. dużymi salami lekcyjnymi, ogrodem i basenem. Nauczycielami będą osoby najlepsze w swoim fachu, sprowadzane z całego świata. Dużo słyszeliśmy o pani od pana Antonia i postanowiliśmy panią zatrudnić. Jest pani chętna?
- Em... Więc ta szkoła znajduje się w Rzymie?
- Tak. Chcemy na razie zatrudnić panią na trzy miesiące na próbę.
- Rozumiem... Ale... raczej podziękuję.
- Może się jeszcze pani nad tym zastanowić i zmienić decyzję. W razie czego, proszę dzwonić.
- Dobrze... Do widzenia. - rozłączyłam się.
Opowiedziałam wszystko Pablo. Chyba był trochę zdziwiony moją decyzją.
- Dlaczego im odmówiłaś? Wiesz ile byś tam zarabiała?!
- Przecież nie mogę cię zostawić tutaj na trzy miesiące. Jeżeli by mnie przyjęli na stałe to musielibyśmy się wyprowadzić do Włoch, a ty nie możesz zostawić Studio.
- Więc to... przeze mnie tam nie jedziesz?
- Nie, nie nie! Mam milion innych powodów.

***

Po skończonej kolacji, ktoś zapukał do naszego domu. Siedziałam bliżej wejścia, więc wstałam i ruszyłam otworzyć nieznajomemu. Przez wizjerek było widać postać mojej matki.
- Mama? - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Angie... Dawno się nie widziałyśmy. Przyszłam, żeby się z wami pożegnać.
- Jak to?
- Wyjeżdżam do Włoch. 
- Już? Dzisiaj? Teraz?
- Tak. - teraz gdy przeniosłam swój wzrok trochę niżej, zauważyłam czerwoną walizkę stojącą obok jej nóg.
- Trochę szybko.
- Muszę teraz, bo potem może zabraknąć miejsc w tej pracy, którą załatwiła mi przyjaciółka.
- Rozumiem... Ale nie musimy się tu żegnać. Możemy cię odwieźć z Pablo na lotnisko. 
Nie czekając na odpowiedź pobiegłam po Pablo, aby przygotował samochód. Pięć minut później ruszyliśmy na lotnisko.

***

- Trzymaj się mamo. Będziemy tęsknić. 
- Ja również. 
- Odwiedzaj nas czasem w Buenos Aires. A i zadzwoń jak dolecisz.
- Czuję się jakbyś to ty była moją matką, która mnie wysyła w świat.
- Haha, tak. Trochę to tak brzmi. - uśmiechnęłam się ciepło. 
- Pamiętajcie - żadnych dzieci przed ślubem.
- Mamo... eh... ty się nigdy nie zmienisz. - zaśmiałam się,
- Już muszę iść. Pablo... - teraz stanęła przed nim. - Dbaj o Angie.
- Wiem. Będę dbał.
- To chyba ja bardziej muszę o niego dbać. - wtrąciłam się, ale oboje mnie zbyli, udając, że tego nie mówiłam.
- Więc ja będę już lecieć. 
Na koniec przytuliliśmy się we trójkę i ostatecznie pożegnaliśmy. Niby nie była najlepszą matką na świecie, ale... jednak nadal ją strasznie kochałam.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Pogodzenie, propozycja, wyjazd Angeliki. Tururu ;w;
Zmieniłam troszku muzyczkę na blogu, jakbyście chcieli posłuchać.
W końcu Angeles w Violettcie 3 <3 Wypiękniała :3

PS. Nie ma to jak selfie w Studio XD

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 42 - Odwiedziny



***

- Co? Jak to? Czekaj, czekaj... w głównym szpitalu, tak?
- Tak.
- Która sala?
- Numer 6 na pierwszym piętrze.
- Dobrze. Za niedługo tam będę.
Rozłączyłam się i zauważyłam, że German patrzy się na mnie, oczekując wyjaśnienia.
- Pablo miał wypadek samochodowy, gdy wracał ze Studia. Teraz leży w głównym szpitalu w sali nr. 6. - sama słyszałam, że głos mi się załamuje.
- Uspokój się Angie. Podwiozę cię. Czekaj tutaj, tylko zadzwonię do Violetty, żeby powiedzieć jej, że  jedziemy do Buenos Aires, bo zanim bym dobiegł do domku minęłoby trochę czasu.
Zwinnie wyciągnął swój telefon z kieszeni i wybrał numer córki. Słyszałam tylko urywki rozmowy, bo mój umysł już odlatywał do szpitala.
Chwilę później już byliśmy w drodze.

***

Szybko wybiegłam z samochodu, zatrzaskując głośno drzwi. Powiedziałam Germanowi, żeby na mnie czekał.
Wbiegłam do szpitala. Nienawidziłam tutaj przebywać... Zresztą pewnie jak wszyscy, lub większość ludzi. Gdy zobaczyłam, że wiozą na wózku jakiegoś pana, poczułam, że nogi się pode mną uginają. Szybko odpędziłam te myśli i ruszyłam w poszukiwaniu sali. 
Szybko mi zeszło, bo już po chwili stałam przed drzwiami, za którymi leżał Pablo. Przekręciłam powoli klamkę, ale zatrzymałam się, gdy zobaczyłam Tatianę siedzącą na krześle obok jego łóżka.
- Naprawdę nie musiałaś tu przychodzić. 
- Jak to nie musiałam? Gdy się o tym dowiedziałam od razu zadzwoniłam po taksówkę! - odrzekła z przejęciem.
- Dziękuję...
- Już lepiej się czujesz?
- Tak, tylko trochę bolą mnie plecy. 
- To znaczy, że nic poważnego mu nie jest... Już będę mogła spać wiedząc, że jest bezpieczny. - powiedziałam szeptem do siebie.
Postanowiłam, że zostawię ich samych, aby im nie przeszkadzać...

*PABLO*

- Ale... mam nadzieję, że rozumiesz, że tamten pocałunek nic nie znaczył, a ja nic do ciebie nie czuję, prawda? - zapytałem dla pewności.
- Tak, ale... jesteśmy przyjaciółmi, prawda? 
- Tak...
Tak naprawdę to liczyłem, że dzisiaj przyjdzie Angie... Ale było już późno i straciłem wszelką nadzieję. Zresztą czemu miałaby przychodzić... 
Po jakimś czasie poprosiłem Tatianę, żeby już poszła, bo chcę zasnąć i nie myśleć już o tym wszystkim...

*ANGIE*

Gdy wróciłam do samochodu, German od razu wypytywał mnie o wszystko.
- I jak z Pablo?
- W porządku.
- Coś mu się stało?
- Nie. Powiedział, że... tylko bolą go trochę plecy.
 - Aha... A czy ty aby na pewno się z nim spotkałaś? Bo wróciłaś jakoś szybko.
- Tak, na pewno. Sugerujesz mi, że kłamię?
- Nie, nie, nic z tych rzeczy...
- Jedźmy już. A co z Violettą i resztą?
- Odwiozę cię do domu i pojadę po nich. Nie opłaca nam się już tam zostawać, bo ani ty, ani ja czy Violetta nie moglibyśmy się dobrze bawić, wiedząc, że Pablo leży w szpitalu.

***

W nocy jakoś nie mogłam zasnąć. Wiedziałam, że z Pablo nic strasznego nie jest, ale... sama myśl, że do niego przyszła... jego dziewczyna mnie dręczy. Spałam może dwie godziny.  
Zsunęłam się z łóżka, szukając stopami moich kapci. Ruszyłam do szafy po ubrania i już dziesięć minut później schodziłam na dół na śniadanie.
Przy stole już siedziała Violetta. 
- Dzień dobry, Angie.
- Dzień dobry, a... gdzie twój ojciec?
- Podobno miał jakąś sprawę do załatwienia.
Sprawę do załatwienia z samego rana w niedzielę? Dość dziwne...

***

*PABLO*

Dzisiaj rano odwiedził mnie dość niespodziewany gość, gdyż... był to German. 
- Dzień dobry, jak tam zdrowie? - zapytał na powitanie.
- Dobrze...
- Pewnie jesteś zaskoczony moją obecnością. - zaśmiał się i usiadł na krzesło obok. - przyszedłem w odwiedziny.
- Rozumiem.
- Co wczoraj powiedziałeś Angie? Była jakaś przybita kiedy wyszła ze szpitala.
- Ze szpitala?
- No, tak. Wczoraj wieczorem pojechałem z nią do szpitala, bo Angie dostała telefon od Antonio, że miałeś wypadek.
- To Angie była tu wczoraj?
- Tak... dziwne.
- U mnie wczoraj był tylko Antonio i Tatiana.
- A no to wszystko wiadome... Pewnie nie weszła do środka, bo była Tatiana.
- Dlaczego?
- Czy ty jesteś ślepy? Ona cię kocha, a nie weszła, bo myśli, że jesteś z Tatianą.
- Ale przecież ona jest z tobą, więc jak by miała mnie kochać?
- Nie jesteśmy parą. Powiedziała tak, bo ty powiedziałeś, że jesteś z Tatianą...
- Tylko, że... ja z nią nie jestem... Chciałem, żeby Angie była zazdrosna...
- Wy naprawdę jesteście jak dzieci... Szczerze to wkurza mnie to. Nie jesteście ze sobą, mimo iż oboje się kochacie. Najgorsze jest rozłączenie poprzez śmierć. - pewnie mówił o nim i o Marii... - A tak w ogóle... Ten nasz pseudo-pocałunek z Angie, który widziałeś... to ja ją pocałowałem. Angie mówiła ci prawdę.
- Jaki ja byłem głupi...
- Mam nadzieję, że wszystko sobie wytłumaczycie - powiedział wstając. - Aha, Pablo... przepraszam za... tamten pocałunek.
Wyszedł. Powoli zacząłem układać sobie wszystko w głowie... Dlaczego ja to wszystko zrobiłem... Jeszcze ten pocałunek z Tatianą na oczach Angie... Postanowiłem, że do niej zadzwonię jak najszybciej. 
Wziąłem do ręki komórkę i wpisałem jej numer. Po drugim sygnale odebrała.
- Angie, możemy porozmawiać?

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Brak pomysłów, co tu napisać ;-;

Do soboty! :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 41 - Weekend



***

Dzisiaj był mój ukochany dzień tygodnia - piątek. Już jutro weekend i całe dwa dni obijania się w łóżku.
Tak myślałam póki German nie pokrzyżował mi planów...
Nadszedł czas na śniadanie. Wszyscy usiedliśmy na swoje miejsca. Po chwili German zaczął nam proponować wyjazd.
- Jak pewnie wszyscy wiedzą jutro już jest weekend. Mam plan, żeby jutro z samego rana wyjechać nad pobliskie jezioro na dwa dni. Będziemy mogli wynająć tam domek. Usłyszałem o tym miejscu niedawno od mojego przyjaciela. Więc... jesteście chętni?
- Jasne! - Violetta pokiwała radośnie głową.
Zaraz Ramallo i Olga również przystali na propozycję.
- A ty Angie? Pojedziesz z nami?
- No w sumie to nie mam żadnych planów, więc... czemu nie.
- Świetnie! Więc wyjazd jutro o 9.
- O 9 w weekend? - najwyraźniej Violettcie się to nie podobało. - Przecież to środek nocy! tekst mojej przyjaciółki XD
- Nie narzekaj, Violu. W sobotę się wyśpisz. - starałam się ją przekonać.
- Eh, no niech będzie... - popatrzyła na komórkę. - Angie, zaraz się spóźnimy!
- Faktycznie! Chodź, szybko! - po drodze wzięłam do ręki jabłko i wybiegłam z siostrzenicą z budynku.

***

Zastanawiałam się jak mi minie weekend... Jeszcze nigdy nie byłam z Violettą na jakiejś wycieczce, która miała ponad jeden dzień. Jak teraz nad tym pomyślę, to dobrze jednak, że nie będę leniuchować w domu. Jak to moja babcia mówiła - ''W domu ludzie umierają''. Pamiętam, że zawsze jej odpowiadałam ''Jak wszędzie'', ale to był tylko pretekst, żeby nie wychodzić na dwór. Tak... kiedyś nawet nie chciałam wychodzić na dwór... Wtedy cały czas spędzałam nad nauką, albo muzyką. 
Nagle dobiegł mnie głos Beto.
- A ty Angie, uważasz, że kto ma rację?
- Eh? O co chodzi?
- Zostaw ją, ona teraz jest w innym świecie. - odrzekł Gregorio.
- Przepraszam, co to ma znaczyć? Ja bardzo dokładnie was słucham, ale nie kiedy chodzi o jakieś bezsensowne kłótnie.
- Bezsensowne? Tutaj się toczą losy Studia!
- Możesz to nazywać jak chcesz, ale mnie w to nie wciągaj.
- Akurat teraz przyznam Angie rację. - Przepraszam, co to miało znaczyć... - Przestańcie się w końcu kłócić o błahostki i zachowujcie się jak dorośli mężczyźni.
- W takim razie wychodzę. - dodał nauczyciel tańca na koniec. I po chwili zniknął za drzwiami.
- Angie, Beto mam do was prośbę.
- Jaką? - zapytałam.
- Jutro będę układał dokumenty Studio, a tego jest masa i chciałbym, żebyście mi pomogli. 
- Jasne. Ja będę. - odpowiedział Beto.
- Ja bym chciała, ale... nie będzie mnie przez dwa dni, bo wyjeżdżam z Ger... Violettą.
Pablo przymrużył oczy, zmarszczył brwi i zaczął się na mnie patrzeć.
- Co? - zapytałam speszona.
- Nic, nic.

***

Kolejnego dnia, tak jak zapowiadał German, o dziewiątej wyjeżdżaliśmy. 
Gdy byliśmy na miejscu zatkało mnie... Tu jest przerażająca podobnie do tego miejsca, gdzie Pablo dał mi naszyjnik... 
- Nie, to nie tu. - sama sobie wmawiałam.
Pomogłam innym przenosić rzeczy z samochodu do domku. Mieszkanie było nawet duże i schludne. Ja dzieliłam pokój z Violettą i Olgą, a German z Ramallo. Kuchnia była prawie tak duża jak w domu Castillo. 

***

Praktycznie cały dzień spędziliśmy na chlapaniu się w jeziorze. Zjedliśmy też wykwintne śniadanie i obiad, które przygotowała nam oczywiście Olgita. Niedługo miała być kolacja. Było już trochę zimno jak na kąpanie się w jeziorze, więc wszyscy już z niego wyszli. Stałam samotnie na brzegu, przyglądając się falom obijającym się o brzeg. Wpadłam na pomysł, żeby przejść się trochę wzdłuż plaży. Powiadomiłam Olgę, że się oddalam i ruszyłam w drogę.
Zawsze bardziej lubiłam noce od dni, bo... no jakoś tak. Noc ma jakby swoją magię... 
Wiatr rozwiewał lekko moje jeszcze nie do końca suche loki. W końcu zaczęły mnie trochę boleć nogi, więc przysiadłam na piasku. Była zupełna cisza. Od czasu do czasu było tylko słychać odgłosy fal. Gdy tak teraz się rozejrzałam to... to naprawdę to miejsce w którym byłam z Pablo. Na pewno to tutaj. Bardzo dobrze je zapamiętałam. Na samo wspomnienie odruchowo dotknęłam naszyjnika, aby sprawdzić, czy aby na pewno wisi bezpiecznie na mojej szyi. Po chwili zaczął wiać trochę zimny wiatr. Przyciągnęłam swoje nogi do tułowia, aby skumulować trochę ciepła. Po mojej twarzy spłynęła samotna łza. Nie była długo sama, bo po chwili dotrzymała jej towarzystwa kolejna... i kolejna... Sama nie wiem czemu płakałam. Tak jakoś na wspomnienia o tamtych szczęśliwych dniach z Pablo bierze mnie na płacz.
Nagle usłyszałam za sobą znany mi męski głos.
- Mam już dość, że codziennie płaczesz. - odwróciłam głowę w jego stronę. - Porozmawiajmy.
Przysiadł się koło mnie i kontynuował.
- Jeszcze nie powiedziałaś mi dlaczego się pokłóciliście... Czy może... powiedziałaś mu o naszym... pocałunku?
- Nie musiałam mówić. Widział nas wtedy i odebrał to trochę inaczej...
- Skoro wiesz, że było inaczej, dlaczego mu tego nie wytłumaczysz?
- Próbowałam, ale mi nie wierzył... A przecież w związku zaufanie jest najważniejsze, prawda?
- Tak, ale wtedy był zdenerwowany i pewnie trudno mu było od razu uwierzyć w to co mówisz, kiedy nie tak dawno widział jak całowałaś się z innym mężczyzną.
- Może racja, ale... on teraz jest z Tatianą, jego byłą... A ja... mu powiedziałam, że my jesteśmy razem...
- Przez zazdrość?
- Tak... - Jestem aż tak łatwa do rozgryzienia?
- Jakoś nie wierzę, żeby był teraz z tą Tatianą.
- Ale on tak powiedział, no i... widziałam jak się całowali.
- I tak sądzę, że powinniście porozmawiać.
Chciałam coś dodać, ale nagle usłyszałam mój dzwonek. Przeprosiłam Germana i udałam się trochę dalej, aby odebrać. 
- Halo?
- Angie? 
- Tak, Antonio. Coś się stało? Masz dziwny głos.
- Tak... Pablo miał wypadek samochodowy kiedy wracał ze Studio i leży w głównym szpitalu...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Dum dum duuum. XD

Kolejny w czwartek! ^^ (lel, teraz się zorientowałam, że dzisiaj wtorek)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 40 - Dlaczego sobie to robimy?



***

On... ją pocałował... Nadal w to nie wierzyłam... Po chwili jednak doszłam do siebie i odwróciłam głowę w inną stronę, aby dłużej na to nie patrzeć.
- Violu, może już pójdziemy? Jakoś głowa mnie boli.
- Dobrze.
Szybko ruszyłyśmy w stronę domu. Tak naprawdę nic mnie nie bolało, ale chciałam wrócić jak najszybciej.

*PABLO*

Gdy już zrozumiałem, co tak naprawdę zrobiłem lekko odepchnąłem Tatianę. Wyglądała na szczęśliwą... Wzrokiem szukałem Angie, ale nie mogłem jej znaleźć. Pewnie pomyślała o mnie jak o najgorszym dupku, który przeskakuje z jednej dziewczyny na drugą... Ja chciałem tylko się zemścić, za to, że całowała się z Germanem...
- Przepraszam. Nie powinienem tego robić. 
- Ale nie masz za co przepraszać. - jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Naprawdę nie chciałem tego zrobić. To był... impuls. Wiedz, że dla mnie to nic nie znaczyło... Jeszcze raz przepraszam. Pójdę już.
Nie dałem jej już nic powiedzieć i po prostu ruszyłem w stronę domu. 
- Po co to zrobiłem? - zapytałem sam siebie...

***

*ANGIE*

W końcu wróciłyśmy do domu. Byłyśmy nie tak daleko, a czułam, że już nie mam w sobie w ogóle sił. Nadal przed oczami miałam tamten pocałunek. Teraz już wiem jak czuł się Pablo widzący mnie i Germana... Tylko, że tu było zupełnie inaczej. Mnie całował German, a ja dokładnie widziałam, że to Pablo ją pocałował... 
- Ja pójdę na górę się położyć. 
- Dobrze. Pamiętaj, że za niedługo kolacja.
Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem i wolnym krokiem ruszyłam ku schodom. W pokoju rzuciłam torebkę byle gdzie, zdjęłam buty i na boso podeszłam do parapetu. Usiadłam na nim i zaczęłam rozmyślać, przyglądając się Buenos Aires.
A o czym myślałam? Głownie o... Pablo. Jak to pierwszy raz go poznałam w Studio. Już od razu wydawał mi się miły, przyjazny, romantyczny... taki jaki był mój wymarzony mężczyzna. Na początku byliśmy przyjaciółmi, ale... ludzie się zmieniają. Jednego dnia możemy kogoś nienawidzić, a drugiego kochać.
Przypomniałam sobie również kiedy dał mi ten naszyjnik... Właśnie... naszyjnik... nadal go na sobie mam, chociaż już nie jesteśmy razem. Już podniosłam rękę, żeby go ściągnąć, ale jakoś... moja ręka odmawiała mi posłuszeństwa. Faktycznie, chociaż już nie jesteśmy ze sobą, jakoś ta mała rzecz jest dla mnie wyjątkowa. Schowałam go pod koszulkę i kontynuowałam rozmyślenia.
Nie myślałam tylko o tych dobrych chwilach... przypomniałam sobie też moje ciężkie chwile, których ostatnio przybywało w wielkiej liczbie. Zawsze mogłam liczyć na Pablo. Nie ważne czy miał swoje problemy, zawsze był na moje zawołanie. Zawsze mogłam mieć w nim tą osobę, która mnie wesprze, której mogę wszystko powiedzieć. Na jego ramieniu mogłam się wypłakać, a on nie narzekał, tylko mnie przytulał...
Chcąc odbiegnąć od tych myśli, chciałam sprawdzić w komórce, która godzina. Odblokowałam ekran i... wtedy sobie przypomniałam, że na tapecie miałam zdjęcie mnie i Pablo. Razem. Szeroko uśmiechniętych.
Przytulonych do siebie.
Nagle poczułam, że po moim policzku spływa coraz to więcej łez. Już parę sekund później moja twarz była cała mokra.
Wtedy do mojego pokoju wparował German.
- Angie, Olga prosi, żebyś zeszła na kola-- - przerwał kiedy zobaczył mnie całą zapłakaną, siedzącą na parapecie.
Nie zdążyłam wytrzeć łez, zanim na mnie spojrzał. Usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co powiedzieć, po tym, jaką mnie zobaczył. Chciałam się powstrzymać, ale nie mogłam i nagle wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. Wtedy German zajął miejsce obok i przytulił mnie. Teraz przypomniałam sobie jak to Pablo jeszcze nie tak dawno tak samo mnie przytulał.
German o nic nie pytał tylko jeszcze mocniej mnie przytulił. Po jakimś czasie zasnęłam..

***

Dzisiaj była sobota. Chociaż pogoda na to nie wskazywała, bo od rana padał deszcz. Już minął prawie tydzień od kiedy nie mieszkam z Pablo... Każdej nocy tęsknię za nim i jego dotykiem... Często zdarza mi się, że długo nie mogę zasnąć, a po mojej twarzy spływa samotna łza. W szkole mijamy się codziennie, mówiąc sobie symboliczne ''cześć''. Nie mam ostatnio ani humoru ani apetytu. Nawet Violetta to zauważyła, bo ostatnio pytała się mnie czy wszystko w porządku. 
Była dopiero trzynasta. Robiłam porządki w swoich dokumentach, kiedy zauważyłam, że brakuje mi paru partytur, potrzebnych mi na pojutrze do pracy. Przypomniałam sobie, że podczas pakowania zapomniałam wziąć z mojej szuflady teczki, w której były między innymi właśnie owe partytury. Nie pozostało mi więc nic innego niż pójść do mojego byłego domu... 

***

Stałam pod drzwiami od jakichś pięciu minut i nadal zastanawiałam się czy wejść czy się wycofać. Jednak po chwili namyśleń, zdecydowałam się zadzwonić. No, bo niby mam klucze, ale jednak już tu nie mieszkam. Miałam jednak rąbek nadziei, że Pablo nie ma w domu i nie będę musiała się z nim widzieć. Nikt nie otwierał. Czyli jednak go nie było, co trochę mnie podniosło na duchu. Wyciągnęłam z torebki pąk kluczy i otworzyłam drzwi. Tyle wspomnień... Każde pomieszczenie w tym domu przypominało mi stare czasy... Otrząsnęłam się po chwili i weszłam na górę. Otworzyłam szufladę i faktycznie była tam potrzebna mi teczka. Schowałam ją do torebki i ruszyłam na dół. Schodząc po schodach usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Oczywiście był to Pablo... Był trochę zaskoczony moim najściem.
- Co ty tu robisz?!
- Spokojnie, przyszłam tylko po partytury, o których zapomniałam, gdy się pakowałam. Już wychodzę.
- Przed wyjściem oddaj klucze. - wyciągnął rękę.
- ... Dobrze. Jak chcesz. - oddałam mu klucze. - A tak w ogóle to jeżeli już chcesz się obściskiwać to może nie robiłbyś tego w miejscu publicznym.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie. Zresztą co? Już nie można się całować ze swoją... dziewczyną?
- Dziewczyną?
- Tak. Tatiana i ja... jesteśmy... ze sobą.
- Świetnie, bo... ja jestem z Germanem. - co ja wygaduję...
- Więc szczęścia życzę.
- Ja również wam życzę szczęścia.
Uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam z budynku.

*PABLO*

- W co ja się pakuję... - westchnąłem.
To nie miało tak być... Teraz już nie mogę panować nad swoją zazdrością... A tak w ogóle... to ona jest z Germanem? Żeby tak szybko? Czyli jednak ten pocałunek coś oznaczał... 

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Kłótnia Pangie ciąg dalszy D: Jeszcze 10 rozdziałów do końca sezonu o:
Jak może zauważyliście, założyłam aska do bloga - tam możecie mnie (jak nazwa wskazuje XD) pytać o różne rzeczy związane z blogiem, lub po prostu na luzie popisać. ^^

PS. Tak z ciekawości... do jakich należycie fandomów? (jeżeli w ogóle do jakichś należycie) Albo kogo słuchacie? ^^
Ja jestem Stirlingite - fanka Lindsey Stirling.







Oraz od niedawna S♥NE - fanka Girls' Generation.















piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 39 - Niespodzianka w parku



***

Gdy się obudziłam, strasznie bolała mnie głowa. Nie czułam już pod nią ławki, tylko miękką poduszkę. Otworzyłam oczy szerzej i wtedy zrozumiałam, że znajduję się w domu Castillo... Tylko ciekawa jestem jakim cudem z ławki przeniosłam się tutaj. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o moim pobycie tutaj, po szybkim ogarnięciu się i przemyciu twarzy, zeszłam na dół, gdzie od razu spotkałam Olgę.
- Angie!
- Olga! Dlaczego tu jestem?
- Pan German znalazł cię wczoraj w parku, leżącą na ławce no i przywiózł do domu. Violetta jeszcze nic nie wie.
- Rozumiem...
- A tak w ogóle... dlaczego leżałaś na ławce? Pokłóciliście się z Pablo?
- T-tak trochę...
- Więc dlaczego do nas od razu nie przyszłaś?
- Em... Ja... German... nie... nie wiem czy by się zgodził... - skłamałam. Przecież nie mogłam jej powiedzieć co się po między nami zdarzyło.
No i o wilku mowa. W tej chwili do salonu wszedł pan domu. Na mój widok szeroko się uśmiechnął, czego nie odwdzięczyłam.
- Widzę, że już wstałaś.
- Najwyraźniej. - odrzekłam.
- Olgo, zostaw nas samych.
Gosposia kiwnęła głową i po chwili nie było już jej widać.
- Dlaczego spałaś na ławce? - zaczął.
- Nie twój interes. Zresztą dlaczego wziąłeś mnie do domu nic mi o tym nie mówiąc?
- Przecież nie mogłem cię tam zostawić samej... No i nie chciałem cię budzić.
- Ehh...
- I... chciałem przeprosić za tamto... Najwyraźniej przeze mnie ty i Pablo się pokłóciliście...
- Tak... Gdzie jest moja walizki?
- Na górze. Jak chcesz możesz tu zostać ile tylko chcesz, a o mnie się nie martw, już takie sytuacje się nie powtórzą.
- Dobrze... Dziękuję... A która godzina?
- 9:35 - odpowiedział patrząc na zegarek.
- Co?! Już ta godzina?! Nie, nie, nie, nie!
Teraz oprzytomniałam. Już od półtorej godziny powinnam być w Studio. Z kieszeni wyciągnęłam komórkę. '' 7 połączeń nieodebranych - Pablo''.
- Pablo mnie zamorduje... - szepnęłam do siebie. - Muszę już iść i to szybko!
- Podwieźć cię do Studia?
- Nie, nie kłopocz się.
- Ale to na prawdę nie kłopot.
- Naprawdę? Byłabym bardzo wdzięczna! Tylko poczekaj chwilę, pójdę się szybko przebrać.
Jak najszybciej umiałam, tak pobiegłam na górę, do mojego pokoju. Wzięłam jakieś pierwsze lepsze ubrania i w pośpiechu je założyłam. Następnie zeszłam na dół i już byliśmy w drodze do Studio.

***

Przed Studiem jeszcze szybko podziękowałam Germanowi i sprintem wbiegłam do szkoły. Akurat natrafiłam na przerwę. Odszukałam wzrokiem pokój nauczycielski  i już o wiele wolniej, ruszyłam w jego stronę. Lekko przekręciłam klamkę. W środku byli Gregorio, Beto, David i... Pablo.
- D...dzień dobry. - powiedziałam niezbyt pewnie.
- Dzień dobry?! - zaczyna się... - Spóźniłaś się prawie dwie godziny i tylko tyle masz do powiedzenia?!
- No chyba chciałam się przywitać.
- Dobrze, więc przywitałaś się. Co teraz masz mi do powiedzenia? Dlaczego się spóźniłaś taki kawał czasu?
- To już nie twój interes.
- Właśnie mój, bo jestem w końcu dyrektorem tego Studia!
- Mam swoje powody.
- Czy te twoje powody są na tyle ważne, żeby spóźniać się dwie godziny do pracy?
- Tak...
- Dobrze więc. Tym razem udam, że tego nie było, ale jeszcze jeden raz i wylatujesz. - powiedział, po czym wyszedł.
 Wylatuję? To, że nie mieszkamy już razem, nie oznacza, że musi być dla mnie taki oschły...
Teraz sobie przypomniałam, że temu wszystkiemu przyglądali się inni nauczyciele, którzy mieli dosyć zszokowane miny.
- Chyba się wam nie układa, gołąbeczki. - zaśmiał się przy wychodzeniu, Gregorio.

***

Gdy wróciłam do domu, spostrzegłam siedzącą na kanapie Violettę, oglądającą telewizję.
- Cześć, Violu.
- Angie? Co ty tu robisz?
- No w sumie to... mieszkam od wczoraj.
- Naprawdę?! Jak? Kiedy? Czemu ja nic o tym nie wiem?
- Tak jakoś wyszło. Przyszłam... wczoraj wieczorem, a ty byłaś w swoim pokoju no i... szybko zasnęłam. - Ciekawa jestem jakby wyglądała jej mina, gdybym powiedziała jej prawdę.
- Rozumiem... A czemu do mnie tak dawno nie przychodziłaś? Już nie pamiętam kiedy ostatnio rozmawiałyśmy. 
- Przepraszam, Violu, ale dużo się ostatnio działo w moim życiu, zaczynając od śmierci mojego biologicznego ojca, o którym dowiedziałam się nie tak dawno, a kończąc na kłótni z Pablo i wyprowadzce.
Violetta była oczywiście strasznie zszokowana tym co usłyszała. Opowiedziałam jej więcej szczegółów, pomijając oczywiście np. przez co pokłóciłam się z Pablo. W końcu zaproponowałam, żebyśmy wyszły na świeże powietrze się przejść, bo już dawno nigdzie nie wychodziłyśmy się przejść. Zgodziła się i już parę minut później przechadzaliśmy się ulicami Buenos Aires.

***
*PABLO*

Siedziałem na kanapie, popijając kawę. Myślałem przy okazji o paru rzeczach. Na przykład próbowałem wymyślić dlaczego Angie dzisiaj spóźniła się do pracy...
- Nie mieszkamy już ze sobą, a ja nadal o niej myślę... Żałosne.
Ale niestety taka była prawda. Myślałem o niej  przez cały czas... 
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Najpierw pomyślałem, że to Angie, ale wtedy przypomniałem sobie, że ona ma klucze. Okazało się, że owym gościem była Tatiana...
- Hej!
- Cześć.
- Przechodziłam obok i pomyślałem, że... może chciałbyś wyjść na spacer?
- Em... No dobrze. Czemu nie.
- Tak? Super!
Angie może wychodzić sobie z innymi facetami, a ja nie mogę z kobietami? Hah. 
Naszym celem podróży był park. Usiedliśmy na ławkę i zaczęła się rozmowa.
- Co tam u ciebie?
- A...um... dobrze. - jakoś nie czułbym się dobrze mówiąc jej o mojej sytuacji z Angie... 
- Tak? To świetnie, bo u mnie już nie tak dobrze... Pamiętasz tego chłopaka, który przyjechał do mnie z Korei?
- Tego, z którym się całowałaś wtedy na moście?
- Tak. Nazywał się Lee Min Ho. Imię i nazwisko zgapione od mojego ulubionego aktora. Żodyn nie wie, żodyn XD Wiesz, tak naprawdę... to go nie kochałam. Zerwaliśmy ze sobą wczoraj. Tak naprawdę... kocham ciebie, Pablo.
Tak... ciekawe, który to raz mi to mówi. Pewnie zaraz znowu tu przyjdzie jakiś Koreańczyk i zaczną sobie wyznawać miłość...

*ANGIE*

Chodząc tak w kółko, doszłyśmy do parku. Tam Violetta zaczęła mi mówić o swoich rozterkach sercowych. Jakoś mnie to bawi XD 
- No, rozumiesz? Diego jest zazdrosny, bo ciągle myśli, że ja coś czuję do Leona! Już mu tłuma-
Dalej już jej niezbyt słucham, bo na ławce, nieopodal nas zauważyłam Pablo z... Tatianą.
- Co oni tu robią? Dlaczego są razem? O czym rozmawiają? A może są już ze sobą?! Nie jesteśmy ze sobą od wczoraj, a już znalazł sobie nową... - mówiłam do siebie w myślach.

*PABLO*

Nagle w oddali zauważyłem... Angie. Najwyraźniej patrzyła się na nas. 
- Pewnie jest zazdrosna... - pomyślałem.
Wtedy wpadłem na durny pomysł... Zanim to wszystko przemyślałem moje usta już wylądowały na ustach Tatiany...

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Trololololo. Zemsta Pablo XD
Nie wiem co jeszcze napisać. Oglądacie V3? Ja wolę czekać na polską wersję. Oczywiście zacznę oglądać po hiszpańsku jak wróci Angie ;w; 
W ogóle obliczałam coś ostatnio no i jeżeli będę tak, jak dotychczas dodawać rozdziały co drugi dzień, wypada, że ostatni rozdział sezonu (50) wypada 1 września XD Ale się złożyło ;w; Ale nadal nie wiem co z drugim sezonem. Wiem, że na pewno będzie, ale nie wiem kiedy, ponieważ teraz jak idę do drugiej klasy, muszę się przyłożyć x20 bardziej niż w poprzedniej klasie ;_; Możliwe, że w wolnym czasie będę zapisywać sobie rozdziały w zeszycie no i jak już będę mieć wszystkie to będę dodawać tak jak teraz, co dwa dni, ale tego jeszcze nie wiem.