poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 36 - Mam dość pogrzebów



***

Zamarłam na minutę. Nastała cisza. Ani ja ani moja mama nie miałyśmy odwagi się odezwać. Łzy naszły mi do oczu i jedna po drugiej wychodziły na świat. Czyli to oznacza, że już nigdy go nie zobaczę, ani nie zamienię z nim słowa...
- Pogrzeb jest pojutrze... - po chwili ciszy odezwała się moja mama.
- D-dobrze. - odpowiedziałam roztrzęsionym głosem.
- ... Naprawdę mi przykro Angie... - bardzo dobrze było słychać, że jej głos się załamuje. - Muszę już kończyć, cześć.
W telefonie było słychać już tylko głos zakończenia połączenia.
Stałam samotnie w środku parku, cała zapłakana. Zauważyłam, że wzrok przechodnich lądował na mnie, więc ruszyłam na jakąś odległą ławkę, żeby się uspokoić. Ale gdy już znalazłam jakieś ciche, odizolowane od świata miejsce, było jeszcze gorzej. Wtedy zaczął się z moich oczu lać wodospad. Nie mogłam tego powstrzymać. Przynajmniej nie było tutaj nikogo, kto obserwowałby tą scenkę. Teraz przypomniałam sobie uczucia, które towarzyszyły mi, gdy dowiedziałam się o śmierci Marii i... ojca... Jednym z najgorszych momentów w życiu człowieka, jest moment, kiedy dowiaduje się o śmierci swoich bliskich.
Po paru minutach, przetarłam oczy i ruszyłam w stronę domu, gdyż nie miałam już po co iść do szpitala...

***

Gdy wróciłam do domu, zastałam tam Pablo. Od razu zauważył, że coś się stało. Opowiedziałam mu, o
czym się dowiedziałam. Nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. Przez jego bliskość i ciepło, znowu się rozkleiłam... Jak to dobrze jest mieć się komu wypłakać na ramieniu... Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Pewnie znowu upiłabym się, tak jak niedawno...



***

Dwa dni później nadszedł dzień pogrzebu... Przez ostatni czas nie poszłam do pracy, gdyż nie miałabym siły prowadzić zajęć. Postanowiłam, że będę silna, aby nie zamartwiać Pablo. Ma on teraz urwanie głowy w pracy, a ja jeszcze bym mu przysporzyła problemów. Moja mama od tamtego telefonu w ogóle się nie odzywała. Mam nadzieję, że jakoś sobie daje radę... Mimo iż to nie jej mąż, bardzo go kiedyś kochała... 
Ubrałam się tradycyjnie, cała na czarno. Czarną sukienkę do kolan oraz czarne baletki. A włosy spięłam w kok. Gdy byliśmy już gotowi, nadszedł czas aby jechać na cmentarz...
Po całej ceremonii (która strasznie się dla mnie dłużyła...) stałam dłuższą chwilę nad grobem mojego ojca. Po moich policzkach spływały litry łez.
- Ciekawe jakie miał życie... Czy był szczęśliwy...
Pablo nic nie odpowiedział. Położył tylko rękę na moim ramieniu.
- Pablo...
- Tak?
- Mam już dość pogrzebów...
Przyciągnął mnie do siebie ramieniem i przytulił. W takich momentach dziękowałam Panu Bogu, że mi go zesłał... 
Następnie próbowałam odnaleźć mamę. Po chwili ją znalazłam. Stała oddalona od całej reszty. Pewnie nikt jej nie znał... Ojciec wspominał mi, że nawet jego rodzice nie wiedzieli, że ma dziecko... Teraz gdy patrzyłam na tych ludzi, byłam ciekawa, którzy to moi dziadkowie. Ale teraz nie czas na to. Ruszyłam, razem z Pablo w stronę mojej mamy.
- Mamo... - zaczęłam rozmowę, lekko załamanym głosem.
- Angie. Pablo. Jednak przyszliście.
- Tak. Jakbym mogła nie przyjść na pogrzeb mojego ojca?
Uśmiechnęła się lekko. Pewnie to było dla niej trudne w tych okolicznościach.
- Wiesz mamo...
- Co wiem?
- Tato... wtedy gdy do niego poszłam z wizytą... powiedział mi, że nadal cię kocha.
- J-jak to? Naprawdę?
- Tak.
Wtedy moja mama wybuchnęła płaczem. Teraz wyglądała, jakby już nigdy nie miała się uśmiechnąć... Czyli nadal go kochała...
Zostaliśmy jeszcze trochę z mamą, aż się uspokoiła i pojechaliśmy z powrotem do domu.

***

Przez kolejne trzy dni również miałam wolne. Z dni na dzień coraz bardziej godziłam się z rzeczywistością. ''On już nie żyje. Łzy już nic nie pomogą.''' - wmawiałam sobie, aby być silniejsza. Z Pablo mieliśmy ''ciche dni''. Nie byliśmy pokłóceni, ale jakoś żadne z nas ostatnio nie miało chęci rozmawiać. Jeszcze żyliśmy atmosferą z tamtego dnia...
Siedziałam na kanapie, oglądając jakiś teleturniej w telewizji, gdy nagle, od trzech dni zadzwoniła moja mama.
- Mamo! Cześć, jak się czujesz?
- Dość dobrze, a jak u ciebie i Pablo?
- Jakoś się trzymamy. Dlaczego dzwonisz?
- Chciałam porozmawiać.
- A o czym?
- ... Powiem ci jak się spotkamy. Jesteś w domu?
- Tak.
- Mogę do ciebie przyjechać teraz?
- Jasne. Pablo jest w pracy, więc będziemy mogły na spokojnie, same porozmawiać.
- Tak... To ja już wychodzę.
- Dobrze. Czekam.
Jakieś dwadzieścia minut później moja mama była już na miejscu. Najwyraźniej spieszyła się, aby mi to powiedzieć... Ostatnio jak była taka, powiedziała mi, że mój biologiczny ojciec umiera... Mam nadzieję, że tym razem nikt nie umiera...
- Cześć, mamo! Wchodź. - skinęłam zachęcająco ręką.
- Dziękuję.
Już po chwili siedziałyśmy na sofie, popijając herbatę, którą wcześniej zrobiłam.
- Ładnie tu macie.
- Dziękuję. Więc... co chciałaś mi powiedzieć?
- Ja... - wzięła głęboki wdech. 
- No wykrztuś to z siebie. - pośpieszyłam, po chwili ciszy.
- Wyjeżdżam do Włoch.

♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡

Ostatnio jakieś dramatyczne zakończenia robię XD Okym, rozdział 1/2 odhaczony. Za jakiś czas wezmę się za pisanie 37. rozdziału, ale nie wiem czy to wypali, bo zbiera się na burzę, a moja mama ma bzika na punkcie burz i zawsze każe mi wszystko wyłączać :/ Ale postaram się dodać dzisiaj :P 

Do przeczytania dzisiaj! XD

2 komentarze:

  1. oł jeee nareszcie
    tylko czemu taki smutny?
    czekam na netx
    moja mama też tak ma w burze :-P /Charlie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak jakoś wyszło XD Ale za to kolejny nie będzie już smutny.
      Ja tam nie mam nic do burzy, póki jestem w bezpiecznym domu ;w; (czytaj - trauma po tym jak uciekałam przed burzą, a byłam na drugim końcu miasta XD)
      Next się pisze i mam nadzieję, że się napisze dzisiaj.

      Usuń

Z chęcią poczytam wasze opinie o rozdziale! :)