***
Strasznie bolała mnie głowa. Czułam się jakby przed chwilą po mnie przejechała ciężarówka. Po chwili otworzyłam powieki i rozglądałam się przez chwilę próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Poczułam jakiś ciężar i wtedy ujrzałam, że to była Violetta, który leżała na moich nogach. W jej oczach widniały łzy. Wyglądała jakby nie spała cały dzień. Wtedy przypomniałam sobie wszystko. W tym momencie Viola lekko się poruszyła i po chwili wyprostowała. Gdy mnie zobaczyła, szeroko się uśmiechnęła.
- Obudziłaś się!
- Tak... Gdzie Pablo? I ile ja już tu jestem?
- Pablo jest w domu. Kazałam mu odpocząć, bo czuwał przy tobie cały dzień. Jesteś tutaj drugi dzień. Nawet nie wiesz jak się martwiłam!
- Więc... nie jesteś już na mnie zła?
- Nie. Uratowałaś mi życie...
- Violu... chciałam ci to już dawno temu powiedzieć, ale jakoś w ogóle nie miałam odwagi, bo wiedziałam, że mnie znienawidzisz...
- Daj spokój! Jakbym mogła znienawidzić moją jedyną ciotkę? Ale skoro... jesteś moją ciocią to co z moją... babcią?
- Ah... Ona... wyjechała do Włoch nie tak dawno temu.
- Jak to?!
- Tak... Zdecydowała się tam przeprowadzić, bo z Buenos Aires ma złe wspomnienia. Ale spokojnie, będzie tu przyjeżdżać parę razy do roku, więc ją poznasz.
***
Już minął tydzień od mojego wyjścia ze szpitala. Siedziałyśmy razem z Niną w jej domu, kiedy nagle naszą dyskusję, który z aktorów jest przystojniejszy, przerwał telefon od Pablo.
- Halo?
- Przepraszam, że wam przerywam.
- Spokojnie, mów.
- Chciałabyś wyjść dzisiaj na kolację do naszej ulubionej restauracji ''Magic Land''?
- A... jest jakaś okazja?
- Dzisiaj jest specjalny dzień.
- Dobrze... A o której?
- Pasuje ci o siedemnastej?
- Tak. To do zobaczenia.
Gdy się rozłączyłam, pierwsze co usłyszałam to pytania Niny, która jak zwykle musiała wiedzieć wszystko.
- Kto dzwonił? - zapytała się, po czym zaczęła pić sok pomarańczowy, który przed chwilą przyniosła
- Pablo. Zaprosił mnie na kolację. Mówił, że dzisiaj jest ''specjalny dzień''...
Wtedy Nina się zakrztusiła i wypluła całą zawartość buzi przed siebie, co mnie rozbawiło.
- O co chodzi? - zapytałam, nadal się śmiejąc
- Naprawdę się nie domyślasz? Restauracja... wieczór... specjalny dzień...
- Nie... Oświecisz mnie?
- Przecież on ci się chce oświadczyć!
- Oś-oświadczyć?! Nie, nie, nie... Skąd ta pewność? - Wprawdzie mówiąc nie myślałam jeszcze o takim kroku na przód jak oświadczyny czy ślub...
- Mój mąż zrobił podobnie. Zaprosił mnie nagle na kolację wieczorem, a potem w restauracji - bam! Oświadczył mi się. Czy ty filmów nie oglądasz?
- N-naprawdę?
- Tak... W końcu moja Angie wyjdzie za mąć! - przybliżyła się do mnie i mocno uściskała.
***
W błyskawicznym tempie nastał wieczór. Już siedziałam naprzeciwko Pablo w naszej ukochanej restauracji. Na stoliku stało pudełko, co mnie trochę dziwiło... No bo skoro to oświadczyny to... nie powinno to być schowane? Albo ja się nie znam...
- Pójdę na chwilę do toalety, zaraz wracam. - nagle oświadczył Pablo
- Dobrze.
Gdy Galindo zniknął za drzwiami męskiej toalety, podszedł do mnie jeden z kelnerów.
- Gratuluję. - uśmiechnął się ciepło
- Hę? - pokazał wzrokiem na pudełko - A... tak... dziękuję...
- Dzisiejsi mężczyźni nie są za grosz romantyczni. Pomogę pani. - w jego oczach było widać iskierki.
- J-jak?
Gdy dostaliśmy już jedzenie, zamiast na nim, byłam skupiona na pudełku leżącym parę centymetrów ode mnie. Tak mnie kusiło, aby je już otworzyć... Pablo chyba zauważył, że patrzę się ciągle na przedmiot, bo wziął pudełko do ręki i zaczął nim wywijać w powietrzu. A ja tak się wczułam w to patrzenie, że nieumyślnie wodziłam wzrokiem za nim. Pewnie musiało to zabawnie wyglądać, bo Pablo wybuchnął śmiechem.
- Nie rób tego. - odrzekłam gdy otrzeźwiałam
- Jak tak bardzo cię ciekawi to otwórz. - Co? I to mają być oświadczyny? Faktycznie za grosz romantyzmu.
W tym momencie zaczęła lecieć jakaś romantyczna, francuska piosenka.
- Ah, no tak... To jeden z punktów ''planu'' tego kelnera. - pomyślałam.
- Otwierasz? - zapytał po chwili Pablo
- T-tak.
Czułam jak serce zaczęło mi szybciej bić... Z każdą sekundą myślałam, że zaraz dostanę zawału, kiedy... w końcu je otworzyłam. A w środku... nie było pierścionka. Zastałam tam wsuwkę do włosów z małymi diamencikami. Wyglądała na drogą...
Sekundę po tym jak otworzyłam pudełko, podszedł do nas kelner i wystrzelił confetti krzycząc ''gratulacje!''... Wszystko wylądowało na naszych głowach.
- Fałszywy alarm. - odrzekłam do niego
Kelner szybko załapał o co chodzi i zaczął zbierać z nas confetti.
- Przepraszam, nie ten stolik...
Jak już odszedł Pablo zapytał zdziwiony:
- Jaki alarm?
- Nieważne...
- Nie podoba ci się?
- Nie, nie... jest śliczna, ale... z jakiej to okazji?
- Dzisiaj mija równo czwarty miesiąc odkąd jesteśmy razem.
- N-naprawdę?! Ja nie wiedziałam... Mam urwanie głowy w pracy, no i jeszcze ta Nina...
- Co Nina ma do tego?
- Nic... nieważne... Ja... nie mam dla ciebie prezentu...
- Spokojnie Angie. Rozumiem jak to jest z pracą czasem. Następnym razem mi coś dasz.
- Dobrze...
♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Wow, rozdział przed 20, wow.
Blisko do końca sezonu. I blisko do szkoły... Wakacje [*]
Także, ten...
Do wtorku! :*
No to się porobiło xD.
OdpowiedzUsuńNawet mi nie przypominaj, że zaraz do szkoły, bo mam odruchy wymiotne :P.
Się porobiło? Kochana, to ty zobaczysz co się porobi w ciągu tych trzech rozdziałów XD
UsuńHahaha :D
Super to w takim razie juz nie mozemy sie ich doczekac :)
OdpowiedzUsuńKejla <3
Oj, hahah ~ KOCHAM CIĘ <333
OdpowiedzUsuńKurde, ktoś pierwszy raz wyznał mi miłość i akurat w internetach D:
UsuńTeż cię kocham. Kocham wszystkich moich czytelników ♡